31 października 2017

Kiss - "Revenge" (1992)


W kontekście 16-ego studyjnego dzieła Kiss nietrudno wyłapać liczne zalety przemawiające na jego korzyść. Muzycy porzucili wreszcie gładkie, typowo komercyjne klimaty i powrócili do naprawdę mocnego, prawdziwie heavymetalowego grania - w chwili wydania był to zdecydowanie najcięższy longplay od czasów "Creatures of the Night". Panom dopisywała też wena twórcza, bo same kompozycje robią dużo lepsze wrażenie niż na poprzednich czterech wydawnictwach. Wydawałoby się, że w obozie Kiss wszystko jest w jak najlepszym porządku.

28 października 2017

Ramones - "Subterranean Jungle" (1983)


Jest jedna rzecz która na starcie w pewnym stopniu dyskwalifikuje wydany w 1983 roku "Subterranean Jungle" - beznadziejne, tragicznie płaskie brzmienie instrumentów. Nawet gdyby same utwory prezentowały lepszy poziom, można byłoby mówić o lekkim niedosycie. Niestety, uchybienia produkcyjne nie są wynagradzane kompozycyjnie. W obu przypadkach jest słabiej niż na poprzednich wydawnictwach.

25 października 2017

Van Halen - "1984" (1984)


Po paśmie wielu sukcesów, w 1984 roku Van Halen wypuściło na półki sklepowe swoje szóste dzieło. Tym samym porwali się na dość radykalny krok - a to dlatego, że w kilku nagranich bardzo śmiało wykorzystano syntezatory, zgodnie z ówczesną modą na elektroniczne brzmienia. Taki zabieg mógł budzić kontrowersje, a mimo to płyta sprzedawała się rewelacyjnie. Nazwano ją po prostu... "1984". Tak na wypadek, żebyśmy nie zapomnieli w jakim roku została wydana.

22 października 2017

Kiss - "Hot in the Shade" (1989)


Zespół Kiss pod koniec lat 80., podobnie jak wiele innych, uległ możliwościom czasowym, jakie dawała płyta kompaktowa i nagrał dłuższy niż zwykle premierowy materiał, trwający prawie godzinę. Można było więc dostarczyć słuchaczom wiele świetnej muzyki. Niestety, stało się inaczej i ostatecznie "Hot in the Shade" wypadł najsłabiej z całej dyskografii Kiss. Stylistycznie jest on kontynuacją "Crazy Nights" i kilku poprzednich krążków, ale przy tym cierpi również na brak dobrych pomysłów. Mamy tu aż 15 utworów, a niewiele z nich wypada pozytywnie. Całość graficznie reprezentuje najbrzydsza okładka Kiss.

19 października 2017

Nirvana - "Nevermind" (1991)


Masywny "Bleach" dzięki swej chaotyczności nie był albumem, który mógł zyskać większy rozgłos. Na jego następcy muzycy postanowili pójść inną drogą i postawili na maksymalną przebojowość. Oczywiście sam talent muzyków nie wystarczyłby, gdyby nie pomocna promocja medialna, m.in. kanału muzycznego MTV. Ale i tak się opłaciło - "Nevermind" już w 1991 roku był niesamowitym osiągnięciem komercyjnym (obecnie diamentowa płyta w USA), ale też artystycznym.

16 października 2017

Metallica - "Master of Puppets" (1986)


Trudno było przebić tak doskonałe wydawnictwo, jak "Ride the Lightning". W połowie lat 80. popularność zespołu rosła, a oczekiwania co do nowego materiału były coraz większe. Trzeci krążek Metalliki - "Master of Puppets" został rewelacyjnie przyjęty, może nawet jeszcze lepiej niż poprzednie. Moim zdaniem nie przebił poprzednika, ale obniżka poziomu jest niewielka. Co więcej - "Master of Puppets" to kolejny nadzwyczajny popis możliwości Metalliki.

13 października 2017

Kiss - "Crazy Nights" (1987)


W drugiej połowie lat 80. muzycy Kiss zaczęli wypuszczać rzadziej swoje krążki, w związku z czym rok 1986 był pierwszym, w którym nie wydano studyjnego albumu grupy. Zabieg ten zadziałał na korzyść, ponieważ "Crazy Nights" przyniósł lepszy materiał niż dwa poprzednie dzieła tej kapeli. Dodatkowo, przez te 2 lata nie zmienił się skład Kiss, pierwszy raz od 1982 roku. Warto wspomnieć, że omawiana płyta była wielkim sukcesem w Wielkiej Brytanii, głównie za sprawą utworu (niemalże) tytułowego.

10 października 2017

Ramones - "Pleasant Dreams" (1981)


"End of the Century" był nieco większym sukcesem niż poprzednie wydawnictwa Ramones, ale większość członków zespołu nie zamierzała ponawiać współpracy z Philem Spectorem. Jedynie Joey chciał tworzyć przyszłe dzieła w stylu "End of the Century", nie zawierające czystego punk rocka, co również spotkało się z dezaprobatą reszty. Ostatecznie zgodnie zdecydowano się na nagranie albumu w stylu pierwszych dokonań Ramones.

7 października 2017

Van Halen - "Diver Down" (1982)


Jeden rok, jeden longplay. Tempo zespołu było w tym czasie błyskawiczne, ale i w pewien sposób wyczerpujące. Do tego stopnia, że na następnym albumie zaszły poważne zmiany. W rezultacie "Diver Down" jest kolejnym nietypowym dla Van Halen dziełem. Nie chodzi tylko o nietypowe rozwiązania niektórych kompozycji, ale przede wszystkim o nieoczywisty dobór materiału. Nie da się ukryć, że na "Diver Down" autorzy zamieścili pewien klarowny podział utworów: autorskie, pełne nagrania, miniaturki i covery. Dlatego też recenzję wyjątkowo podzielę na trzy osobne części.

4 października 2017

Kiss - "Asylum" (1985)


W okresie 1982-1985 miały miejsce najczęstsze zmiany na stanowisku gitarzysty prowadzącego Kiss. Ace'a Frehley'a zastępowali kolejno: Vinnie Vincent, Mark St. John i Bruce Kulick. St. John opuścił zespół z powodu problemów z ręką, które uniemożliwiały mu grę na gitarze. Na jego miejsce przyjęto więc Bruce'a - brata Boba, który grał w kilku utworach na albumie "Creatures of the Night". Na szczęście, pozostał on z Kiss na dłużej, a skład Stanley-Simmons-Carr-Kulick istniał jeszcze przez kilka lat. Panowie w kwestiach personalnych wreszcie się ustabilizowali.

1 października 2017

Nirvana - "Bleach" (1989)


Nirvana została założona w 1987 roku przez wokalistę/gitarzystę Kurta Cobaina i basistę Krista Novoselica. To zdecydowanie najpopularniejszy zespół grunge'owy - każdy o nim słyszał, oczywiście za sprawą megahitu pt. "Smells Like Teen Spirit". Żaden z kawałków z debiutanckiego krążka "Bleach" nawet w połowie nie zdobył takiej popularności. Warto zauważyć, że na albumie gra w sumie dwóch perkusistów - w większości utworów słyszymy Chada Channinga, ale w "Floyd the Barber", "Paper Cuts" i "Downer" (z reedycji z bonusami) gra Dale Crover. Jest to najprawdopodobniej spowodowane tym, że w tym czasie grupa często zmieniała perkusistów (na przełomie lat 1988-1990 było ich aż sześciu).