5 czerwca 2017

The Runaways - "Live in Japan" (1977)


Tokyo, good evening! Please welcome from Hollywood California the Queens of Noise - THE RUNAWAYS!

Japonia zawsze była krajem, w którym The Runaways odnosiło największe sukcesy i miało najliczniejszą publiczność na koncertach. Grupę lekceważono w USA (stąd bardzo niskie notowania na listach przebojów), ponieważ w połowie lat 70. idea żeńskiego bandu hardrockowego była uznawana za żart. Nic dziwnego, że gdy nadarzyła się okazja do zarejestrowania materiału na album koncertowy, zdecydowano się na Kraj Kwitnącej Wiśni. Zespół dał tam siedem występów, w czerwcu 1977 roku. Wybór miejsca na longplay był strzałem w dziesiątkę - japońska publiczność reaguje nad wyraz żywo, co wzmacnia atmosferę koncertowej otoczki.

W kontekście setlisty dziewczyny przygotowały dla japońskiej publiczności pewne niespodzianki - około połowa kompozycji nie była wcześniej zawarta na żadnym albumie studyjnym The Runaways. Cenię pomysł poszerzenia koncertowego repertuaru, po to by nie powielać tylko znanych już dokonań (choć trochę dziwi, że koncertówka ta nie promowała zbytnio najnowszego wtedy "Queens of Noise", które jest tu reprezentowane jedynie przez trzy utwory). Wśród owych niespodzianek znajduje się jeden cover, żywiołowy "Wild Thing", pierwotnie wykonywany przez The Troggs, który w wersji The Runaways nabrał rockowego ognia i większej dynamiki. Dodatkowo, główne partie śpiewa w nim perkusistka Sandy West, co stanowi miłą ciekawostkę.

A utwory całkowicie nowe? Z czystym sumieniem mogę napisać, że spokojnie mogłyby się znaleźć na którymś z wcześniejszych dzieł i byłyby dodatkowym powodem, by do nich powracać. Niemalże brak w nich słabszych punktów. Bardzo fajnie wypada zadziorny, oparty na nietypowym dla zespołu rytmie "Gettin' Hot", a także "I Wanna Be Where the Boys Are" z bezlitośnie tnącymi gitarami, melodyjnym refrenem i świetnym wokalem Joan Jett - mój osobisty faworyt z muzycznych premier. Złowieszcze riffy gitarowe znajdują się również w "All Right You Guys" - nagraniu z dość efektownymi zwrotkami. W sumie zastosowano w nim ten sam patent, co w "American Nights", gdzie partie gitar w drugiej połowie kawałka są cięższe niż w pierwszej. Wszystkie te utwory świetnie sprawdziłyby się na przyszłym, najmocniejszym albumie The Runaways - "Waitin' for the Night". Na tym tle nieco blado prezentuje się końcowy, zagrany na bis "C'mon" (z początkowym gitarowym cytatem austriackiej piosenki "Oh du lieber Augustin"), choć w sam sobie i tak wypada całkiem nieźle i wstydu grupie nie przynosi. To tyle o świeżakach.

Na starcie oczywiście otwieracz idealny, czyli "Queens of Noise", tutaj zagrany z jeszcze większą energią niż w wersji na albumie o tym samym tytule. W odróżnieniu od wersji studyjnej, zwrotki są śpiewane nie tylko przez Joan Jett, ale również przez Cherrie Currie (w ogóle warto podkreślić, że Cherrie śpiewa główne wokale kilkukrotnie częściej od Joan). Również takie kawałki, jak "California Paradise" czy "American Nights", nabrały dodatkowej mocy i wypadają lepiej od wersji studyjnych (warto zauważyć, że w drugim z nich prosta partia klawiszy z wersji debiutu została zastąpiona przez fajną solówkę Lity Ford). Podobnie jak "Neon Angels on the Road to Ruin", w którym Cherrie nadal wspaniale wyciąga górki wokalne. Ponoć wokalistka nienawidziła tej piosenki, właśnie ze względu na trudności w jej śpiewaniu. Uwielbiała za to wykonywać "Cherry Bomb" - tutaj chyba najbardziej słychać radość z wykonywania tego numeru. Dla Japończyków był to zapewne punkt kulminacyjny show, wisienka na torcie - szczególnie biorąc pod uwagę, jak wielką popularnością cieszył się wtedy w Japonii ten kawałek. Odrobinę mniej przekonuje "You Drive Me Wild" ze słabszą niż na debiucie solówką. Powtórzono również nieswój "Rock & Roll", będący okazją do zabawy z publicznością, śpiewającej It's allright przed oficjalnym startem utworu.

Według mnie "Live in Japan" to koncertówka zdecydowanie godna polecenia. Można się czepiać, że znane już wcześniej kompozycje zostały odegrane niemalże kropka w kropkę względem oryginałów, ale czy to ważne, biorąc pod uwagę, że wersje te posiadają znacznie większą ilość energii, a co za tym idzie wypadają (z wyjątkiem "You Drive Me Wild") po prostu lepiej? Smaczkiem są za to nowe kawałki, a na pochwałę zasługuje należyte produkcyjnie wykorzystanie obecności zespołu na scenie - publiczność jest naprawdę dobrze słyszalna. Choć z jednej strony bardzo lubię te nowości, to aż chciałoby się usłyszeć wersje koncertowe "Midnight Music", "Johnny Guitar" czy "Born to Be Bad", które niestety i tak nie były wtedy wykonywane. Pozostaje więc cieszyć się tym, co dostaliśmy. Z drugiej jednak strony, dzięki tym brakom słychać, że instrumentalistki postawiły wyłącznie na szybką, nieokiełznaną jazdę, w której nie czas na zwolnienie tempa. Dając potężnego czadu w Japonii, dziewczyny udowodniły także, że na żywo potrafią tworzyć świetną atmosferę rockowej zabawy.

"Live in Japan" to także niepowtarzalna okazja do posłuchania najlepszego i najsłynniejszego składu grupy, który absolutnie daje z siebie wszystko. Słychać spore zaangażowanie i nieocenioną radość z gry. Nie wydaje mi się też, by ingerowano w ten materiał w studiu, ponieważ brzmi on dość surowo i spontanicznie. I przez to szczerze. Zadziwiający może być również fakt, że koncertówka ta przebija pod względem jakości dźwięku wcześniejsze albumy studyjne, co dodatkowo wzmaga przyjemność ze słuchania. Słuchając tego longplaya odczuwa się chyba największy żal, że historia tej żeńskiej kapeli była tak krótka. A w obliczu tak niewielkiej dyskografii The Runaways, "Live in Japan" pozostaje bardzo cennym materiałem i jedynym oficjalnie wydanym występem zespołu na płycie długogrającej (aczkolwiek cztery inne nagrania z tej trasy - "Blackmail", "Is It Day or Night?", "I Love Playin' with Fire oraz "Secrets" - można jeszcze znaleźć na kompilacji "Flaming Schoolgirls" z 1980 roku). Absolutnie świetne doświadczenie muzyczne.

W jednym z wywiadów w Japonii, Jackie Fox powiedziała na scenie, że po zakończeniu tournée i powrocie do Stanów Zjednoczonych nagrają następny krążek - który ostatecznie powstał, ale po drodze coś się zmieniło...

Moja ocena - 9/10

Lista utworów:
01. Queens of Noise (Billy Bizeau)
02. California Paradise (Kim Fowley, Joan Jett, Kari Krome, Sandy West)
03. All Right You Guys (Danielle Fay, Bob Willingham)
04. Wild Thing (Chip Taylor)
05. Gettin' Hot (Lita Ford, Jackie Fox)
06. Rock & Roll (Lou Reed)
07. You Drive Me Wild (Joan Jett)
08. Neon Angels on the Road to Ruin (Lita Ford, Kim Fowley, Jackie Fox)
09. I Wanna Be Where the Boys Are (Kim Fowley, Roni Lee)
10. Cherry Bomb (Kim Fowley, Joan Jett)
11. American Nights (Mark Anthony, Kim Fowley)
12. C'mon (Joan Jett)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz