25 września 2017

Kiss - "Animalize" (1984)


Po wydaniu "Lick It Up" Kiss znów znalazł się w dogodnej sytuacji. Choć w samym zespole nie działo się najlepiej - gitarzysta Vinnie Vincent został wyrzucony, prawdopodobnie z powodu nieporozumień między nim a resztą muzyków, na skutek czego nie miał już wkładu kompozytorskiego w powstawanie nowego krążka (wkrótce potem założył on glammetalową formację Vinnie Vincent Invasion). Na jego miejsce zatrudniono Marka St. Johna, który również nie zagrzał na długo miejsca w kapeli, a jedynym dokonaniem z jego udziałem jest właśnie "Animalize" - 12. studyjny album Kiss. Choć warto dodać, że w "Murder in High Heels" i "Lonely is the Hunter" partie gitary prowadzącej odegrał Bruce Kulick, który niedługo potem dołączył na stałe do zespołu.

Przed opisaniem utworów warto zwrócić uwagę na jeden dość ważny fakt. W czasie powstawania materiału i nagrywania "Animalize" Gene Simmons angażował się w wiele pobocznych projektów, co spowodowało, że jego zainteresowanie poczynaniami grupy nie było tak duże, jak kiedyś. Niestety, słychać to w przygotowanych przez niego kompozycjach, które w większości nie przekonują - są pozbawione energii i dobrych melodii. Jego w pełni autorskie numery - szybki "Burn Bitch Burn" i wolniejszy "Lonely is the Hunter" - są po prostu bezbarwne i toporne. Troszkę lepiej wypadają współtworzone razem z Mitchem Weissmanem "While the City Sleeps" i (zwłaszcza) aerosmithowy "Murder in High Heels". Nie są to rzeczy wysokiej próby i trudno je zaliczyć do szczególnie udanych, ale nie odrzucają jak dwa wcześniejsze.

A jak się prezentuje reszta płyty, nie współtworzona przez Simmonsa? Lepiej, ale nadal nie zachwycająco. "I've Had Enough (Into the Fire)" to całkiem żwawy otwieracz z fajnymi popisami gitarowymi St. Johna, choć refren bardzo kojarzy się z o rok starszym "Exciterem", kawałkiem jednak trochę lepszym. Przebój "Heaven's on Fire" z trochę irytującym wokalem Stanley'a to zdecydowanie najbardziej rozpoznawalny fragment "Animalize". Prościutki kawałek z banalnym refrenem, a ponadto brak w nim dobrej solówki. Idealny do radia, ale dla fanów ciężkiego grania - w tym niżej podpisanego - może być rozczarowujący. Już taki "Lick It Up" był bardziej pomysłowy. Lepsze wrażenie robi "Thrills in the Night" z bardzo fajnym, melodyjnym refrenem - swoją drogą to najlepszy fragment krążka. "Get All You Can Take" to taki niezajmujący średniaczek, ale "Under the Gun" to już całkiem konkretny, hardrockowy strzał z bezlitośnie gnającymi gitarami i świetnym podkładem sekcji rytmicznej. Może nic nadzwyczajnego, ale w tym otoczeniu robi dobre wrażenie. W całym materiale przydałoby się więcej takich utworów.

Lata 80. nie były pod względem artystycznym łaskawe dla Kiss: po dość średnim "Unmasked" wydali szczytowe osiągnięcie, ale następne dokonania były już coraz słabsze. Jednak różnica jakości i poziomu między "Animalize" a poprzedzającym go "Lick It Up" jest spora. Panowie uciekli tu trochę w glamowe klimaty, przez co brak w tym materiale zadziorności, jaką posiadał jeszcze poprzednik. To do bólu przeciętny, jeśli nie słaby album, w którym broni się kilka fragmentów. To od niego rozpoczął się ewidentnie słabszy wydawniczo okres w historii Kiss - płyty były niekiedy pozbawione naprawdę mocnych punktów i charakteryzowały się nierównym poziomem. Myślę, że gdyby nie przebojowy "Heaven's on Fire" opisywany longplay nie zyskałby takiego rozgłosu, bo nie ma na nim powodów do zachwytu. Z Kiss wyraźnie uszło powietrze. Gdyby chociaż pojawiło się coś tak energetycznego jak "Young and Wasted"...

Moja ocena - 4/10

Lista utworów:
01. I've Had Enough (Into the Fire) (Desmond Child, Paul Stanley)
02. Heaven's on Fire (Desmond Child, Paul Stanley)
03. Burn Bitch Burn (Gene Simmons)
04. Get All You Can Take (Paul Stanley, Mitch Weissman)
05. Lonely Is the Hunter (Gene Simmons)
06. Under the Gun (Eric Carr, Desmond Child, Paul Stanley)
07. Thrills in the Night (Jean Beauvoir, Paul Stanley)
08. While the City Sleeps (Gene Simmons, Mitch Weissman)
09. Murder in High Heels (Gene Simmons, Mitch Weissman)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz