4 maja 2018

Van Halen - "For Unlawful Carnal Knowledge" (1991)


Krążki "5150" i "OU812" były ogromnymi sukcesami komercyjnymi, ale rozczarowały swoją zawartością. Syntetyczne brzmienia i popowe melodie sprawdziły się dobrze na listach przebojów, jednak z perspektywy czasu okazało się, że wiele z tych aranżacji nie zniosło dobrze próby czasu. Tym lepiej, że na kolejnym dziele studyjnym powrócono do typowo rockowego, zadziornego grania. Lata 80-te się skończyły, moda na elektronikę powoli się kończyła, dlatego też muzycy Van Halen dopasowując się do nowych czasów zdecydowali się powrócić do korzeni. Co więcej - stworzono jeden z najcięższych albumów w karierze Van Halen, stanowiący miłą odskocznię od syntezatorowego image'u grupy, znanego od czasu "1984".

Longplay miał przede wszystkim zadowolić wielbicieli wcielenia Van Halen z ery Davida Lee Rotha, a tym samym w pełni przekonać ich do nowego składu z Sammym Hagarem. Muzycy próbowali uchwycić swój niepowtarzalny dźwięk sprzed dekady. W tym wypadku nie bez znaczenia było nawiązanie ponownej współpracy z producentem pierwszych sześciu wydawnictw Van Halen - Tedem Templemanem. Popowe melodie odeszły w zapomnienie (z jednym wyjątkiem), przez co w większości mamy do czynienia z zadziornym czadem, w którym nie brak miejsca na przebojowość i przystępność. Co najlepsze, powrót do stylu znanego z pierwszych płyt nie przeszkodził wcale nowemu wydawnictwu ponownie zająć 1. miejsce na liście Billboardu i sprzedawać się w milionach egzemplarzy - co pokazuje jak wielką renomą cieszyło się w tym czasie mocne, hardrockowe granie. Sam krążek nazwano "For Unlawful Carnal Knowledge", co swoją drogą stanowi niecodzienny skrót "F.U.C.K.", i takim mianem album ten nazywa często wielu słuchaczy.

Zapewne w 1991 roku można było śmiało ogłosić, że Van Halen dawno nie miał tak dobrego otwarcia, jak "Poundcake". Był to pierwszy singiel "F.U.C.K.", z powodzeniem zapowiadający opisaną wcześniej odmienność. Początkowe dźwięki wiertarki elektrycznej dają jasno do zrozumienia: będzie ostro. Mięsiste brzmienie gitar, mocna gra sekcji rytmicznej i dopasowany wokal Hagara złożyły się na naprawdę udany start, który miażdży każdy pojedynczy utwór z "5150" i "OU812". Od razu słychać, że produkcja jest jednym z największych atutów "For Unlawful Carnal Knowledge". Wszystko brzmi soczyście i po prostu naturalnie, bez zbędnego kombinowania przy konsolecie.

W "Judgement Day" równie dobrze wyważono przystępną melodię z surowym brzmieniem. "Spanked" i "Runaround" nie trzymają już takiego poziomu, aczkolwiek słucha się ich całkiem przyjemnie i na pewno należą one do udanych momentów longplaya. Lekką obniżkę poziomu przynosi dopiero zbyt długi i przeładowany "Pleasure Dome", w którym jednak znajdzie się kilka godnych uwagi momentów. "In 'n' Out" wypada typowo dla Van Halen, lecz przydałoby się go skrócić, zaś "Man on a Mission" intrygująco się zaczyna, ale w całości nie wypada zbyt zajmująco (ale też nie fatalnie). Chwilami odnosi się wrażenie, że twórcy mają pomysły na utwory, ale nie potrafią ich sensownie rozwinąć. Ostatnie trzy nagrania można uznać za nieszkodliwe wypełniacze.

Warto natomiast zatrzymać się przy całkiem przebojowym "The Dream Is Over" z zapamiętywalnym refrenem, a także przy ognistej końcówce w postaci "Top of the World", melodycznie podobnej do "Dance the Night Away" z "Van Halen II", a momentami kojarzącej się nawet ze słynnym "Jump". Z kolei "Right Now" to jeden z największych hitów longplaya, posiadający najbardziej przyswajalną, radiową melodię. Dzięki znaczącej roli klawiszy przypomina to stylistykę "5150" i jego najlepsze fragmenty, ale w zamian wzbogacone o porządną produkcję. Całości dopełnia niezwykle urokliwa, akustyczna miniaturka "316", którą Eddie grał już w latach 80. na koncertach jako swoisty wstęp do dynamicznych popisów solowych. Tytuł umieszczony na "F.U.C.K." zaczerpnął od daty urodzin syna, Wolfganga, który przyszedł na świat 16 marca 1991 roku.

"For Unlawful Carnal Knowledge" to dla Van Halen poprawa wizerunku po dwóch poprzednich albumach. Mimo że to nadal nie poziom pierwszych płyt i na pewno nie nazwę go szczytowym osiągnięciem kapeli, to jednak w porównaniu do wcześniejszych dokonań z Hagarem materiał ten zdecydowanie lepiej broni się po latach. Brak w nim rewelacyjnych kawałków, ale z drugiej strony nie ma też czegoś, co byłoby ewidentną wtopą. Na tle ówczesnej mocnej konkurencji na rynku rockowo-metalowym opisywana płyta nie prezentuje się zbyt okazale, ale sama w sobie jest całkiem udaną pozycją, która może się podobać, ale niekoniecznie budzić zachwyt. Solidna robota - tylko tyle i aż tyle.

Moja ocena - 7/10

Lista utworów:
01. Poundcake (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
02. Judgement Day (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
03. Spanked (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
04. Runaround (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
05. Pleasure Done (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
06. In 'n' Out (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
07. Man on a Mission (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
08. The Dream Is Over (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
09. Right Now (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
10. 316 (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
11. Top of the World (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)

2 komentarze:

  1. Nie chce się czepiać ale jeśli Hagar to Hagarem, a nie Hagerem ;)

    OdpowiedzUsuń