10 kwietnia 2016

Aerosmith - "Toys in the Attic" (1975)


"Toys in the Attic" jest przez wielu nazywany szczytowym osiągnięciem Aerosmith (spora część stawia na jego następcę, "Rocks"). Za jego sprawą muzycy osiągnęli wymarzony sukces komercyjny - krążek wylądował ostatecznie na 11. miejscu zestawienia Billboard 200 i do dnia dzisiejszego zdobył w Stanach Zjednoczonych 8 platynowych płyt. Nie stało się to bez przyczyny - znalazło się na nim kilka nieśmiertelnych hitów, które z chęcią są grane do dziś na koncertach. Jak widać, w tym przypadku idealnie mogłoby się sprawdzić się porzekadło: do trzech razy sztuka. Rzecz w tym, że album pod względem poziomu jest nieco słabszy od poprzednich.

Co ciekawe, oprócz tradycyjnego znacznego wkładu w powstawanie materiału Steven Tyler wymyślił także pomysł na tytuł albumu oraz okładkę - a stało się to w momencie, gdy znalazł na strychu swojego domu zniekształconego pluszowego misia. Warto przyznać, że wokalnie Tyler rozkręcił się na dobre i jego głos od tej płyty brzmi po prostu rewelacyjnie. Słychać też niestety, że chłopaki powoli zmierzają w stronę poprockowego brzmienia - balladowy "You See Me Crying" posiada wielowarstwową aranżację i jest oparty w dużej mierze na akompaniamencie pianina i smyczek. Niby kawałek ten sprawdza się na zakończenie i stara się podtrzymać poziom poprzednich ballad, ale w porównaniu do "Dream On" i "Seasons of Wither" nie robi aż tak dużego wrażenia.

W odróżnieniu od zakończenia, album rozpoczyna się bardzo dynamicznie. Energiczny utwór tytułowy zawiera w sobie niemalże heavymetalowy power oraz tempo, wciąż pozostając jednym z najszybszych w dorobku Aerosmith. To przy tym wzorowy start - krótki, szybki, treściwy i przebojowy. Szczególnie warto zwrócić w nim uwagę na nieprzeciętny popis basowy Toma Hamiltona podczas solówki gitarowej. Heavymetalowo brzmi również nietypowy dla zespołu "Round and Round", zagrany w średnim tempie i oparty na niesamowicie ciężkich riffach. Szkoda, że w dyskografii grupy nie ma zbyt wielu takich kawałków.

Reszta materiału charakteryzuje się ogromną dawką chwytliwości - jednymi z najlepszych tego przykładów są "No More No More" czy "Uncle Salty". Mimo że pozostają one w pamięci już po pierwszym przesłuchaniu, to nie należą do szczególnie zajmujących. Podobnie jak tekstowe spojrzenie na biblijną historię Edenu pod tytułem "Adam's Apple", jednak ten kawałek wyróżnia się w kontekście muzycznym fajnymi unisonami gitarzystów w solówce. Wszystkie te propozycje mieszczą się jeszcze w obszarze niezłych, ale nie wnoszą wiele do całości oprócz paru niezłych motywów. Co innego w kontekście przeróbki, czyli przezabawnego tekstowo "Big Ten Inch Record" Freda Weimantela. Zespół mocno trzymał się oryginalnego podejścia rockabilly, wraz z partią fortepianu, sekcją klaksonu i imponującą partią harmonijki, obsługiwaną tradycyjnie przez Tylera. Odstaje on stylistycznie od reszty, ale nie zaniża poziomu i wprowadza trochę potrzebnego urozmaicenia.

Najbardziej znanym fragmentem longplaya jest bez wątpienia "Walk This Way", zawierający jeden z najbardziej rozpoznawalnych riffów w historii muzyki i prawdopodobnie życiowe solówki Joe Perry'ego. W momencie nagrania partia wokalna była dość niecodzienna na albumie hardrockowym - zwrotki są przez Tylera niemalże rapowane. W sumie 11 lat później powstała także rapowa wersja wykonana przez Run-D.M.C., z gościnnym udziałem dwóch wymienionych wcześniej muzyków. Nie wiem czy to powód do dumy, ale w przypadku "Walk This Way" można mówić o sporym wkładzie w powstanie rapu. Na sam koniec zostawiłem "Sweet Emotion" - jeden z największych przebojów Aerosmith, grany na zdecydowanej większości koncertów. Rozpoczyna się fajną, wyraźną partią basu i charakterystycznymi harmoniami wokalnymi. W mostku między zwrotkami a refrenem dostajemy agresywne partie gitary, a w końcówce nie zabrakło innych interesujących popisów instrumentalnych. "Sweet Emotion" i "Walk This Way" zawojowały listy przebojów, co zapewniło sukces samemu longplayowi.

W ogólnym rozrachunku "Toys in the Attic" stanowi jedno z lepszych i równiejszych wydawnictw Aerosmith. Niby nie zawiera ani jednego słabego czy średniego nagrania, ale z drugiej strony brakuje też czegoś na miarę "Seasons of Wither" czy "One Way Street". Pojedyncze kawałki w większości się bronią, a samej płyty dobrze się słucha jako całości. Zespół pod względem wykonania dał z siebie całkiem sporo i dostarczył solidny zbiór kompozycji. Zarówno single, jak i cała płyta cieszyły się dużym zainteresowaniem w momencie wydania (choć głównie była to zasługa wspomnianych wcześniej singli), dzięki czemu Aerosmith uplasował się w górnym rzędzie hardrockowych zespołów lat 70. Mimo to, większe umiejętności kompozycyjne zaprezentował na dwóch poprzednich albumach. Dlatego w tym przypadku ocena o oczko niżej.

Moja ocena - 7/10

Lista utworów:
01. Toys in the Attic (Joe Perry, Steven Tyler)
02. Uncle Salty (Tom Hamilton, Steven Tyler)
03. Adam's Apple (Steven Tyler)
04. Walk This Way (Joe Perry, Steven Tyler)
05. Big Ten Inch Record (Fred Weismantel)
06. Sweet Emotion (Tom Hamilton, Steven Tyler)
07. No More No More (Joe Perry, Steven Tyler)
08. Round and Round (Steven Tyler, Brad Whitford)
09. You See Me Crying (Darren Solomon, Steven Tyler)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz