9 maja 2016

Scorpions - "Lovedrive" (1979)


Uli Jon Roth odszedł, a na jego miejsce przyjęto niejakiego Matthiasa Jabsa. Traf chciał, że w tym samym czasie do grupy powrócił Michael Schenker, który został wyrzucony z UFO. Tak powstał sześcioosobowy skład, który istniał przez kilka miesięcy. Schenker zdążył zarejestrować partie gitarowe w "Another Piece of Meat", "Coast to Coast" i tytułowym "Lovedrive". Niedługo potem odszedł i założył swój zespół Michael Schenker Group. Muzyka zaprezentowana na "Lovedrive" jest mniej skomplikowana niż historia jego powstania.

A to dlatego że mamy tu do czynienia ze znacznym uproszczeniem zawartości muzycznej. O ile z Rothem na pokładzie grupa tworzyła rzeczy ambitne (jak "Drifting Sun" czy "The Sails of Charon"), tak od tej płyty porzucili to jednoznacznie na rzecz bardziej przystępnych utworów. W końcu założeniem Rudolfa Schenkera i Klausa Meine'a było podbicie amerykańskiego rynku muzycznego. Nie przełożyło się to jednak na spadek jakości zawartego tu materiału - Scorpions i w takiej prostszej odmianie prezentowało się niezwykle przejrzyście.

Porównując "Loving You Sunday Morning" do któregokolwiek z wcześniejszych otwieraczy rzuca się w oczy (a raczej w uszy) wygładzenie brzmienia gitar, co daje pierwsze oznaki odmienności od poprzednich krążków. Bardziej drapieżny i trochę lepszy jest "Another Piece of Meat". Do "Always Somewhere" nigdy nie miałem żadnych zarzutów (to bardzo ładna i miła dla ucha piosenka), dopóki nie dowiedziałem się o istnieniu utworu "Simple Man" Lynyrd Skynyrd. Podobieństwo obu kawałków jest bardzo duże, a na niekorzyść Scorpionsów przemawia fakt, że "Simple Man" powstał wcześniej, co nasuwa pytania o plagiat. Melodyjny "Coast to Coast" to jeden z dwóch instrumentali w historii grupy, a jest on popisem technicznych umiejętności Michaela.

W "Is There Anybody There?" Scorpionsi eksperymentują z... reagae. Nie mam nic przeciwko temu, w końcu poradzili sobie bardzo dobrze. Utwór zapada w pamięć i jest dobrze wykonany. Do grona moich ulubionych kawałków z tego zestawu należy rozpędzony "Lovedrive" ze świetną współpracą gitar i fajnym, galopującym basem, przypominającym trochę późniejsze wyczyny Steve'a Harrisa z Iron Maiden (późniejsze w kontekście nagrywania albumów). Piękny "Holiday" trzyma poziom i zapoczątkowuje erę słynnych ballad zespołu. Właściwie jedynym niewypałem jest chaotyczny, przesadnie agresywny "Can't Get Enough". Gdyby nie ten kawałek, można by było mówić o świetnej, bardzo równej płycie, a tak dostajemy jedną wpadkę.

Mimo wszystko "Lovedrive" to wciąż znakomite granie. Może prostsze i mniej zadziorne niż wcześniej, ale broni się udanymi (poza jednym wyjątkiem) kompozycjami. Wtedy kapela nie wydawała jeszcze słabszych płyt. Może nie jest to szczyt ich możliwości (co można przeczytać w niektórych recenzjach), ale zdecydowanie wyższa półka.

Moja ocena - 8/10

Lista utworów:
01. Loving You Sunday Morning (Klaus Meine, Herman Rarebell, Rudolf Schenker)
02. Another Piece of Meat (Herman Rarebell, Rudolf Schenker)
03. Always Somewhere (Klaus Meine, Rudolf Schenker)
04. Coast to Coast (Rudolf Schenker)
05. Can't Get Enough (Klaus Meine, Rudolf Schenker)
06. Is There Anybody There? (Klaus Meine, Herman Rarebell, Rudolf Schenker)
07. Lovedrive (Klaus Meine, Rudolf Schenker)
08. Holiday (Klaus Meine, Rudolf Schenker)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz