4 października 2017

Kiss - "Asylum" (1985)


W okresie 1982-1985 miały miejsce najczęstsze zmiany na stanowisku gitarzysty prowadzącego Kiss. Ace'a Frehley'a zastępowali kolejno: Vinnie Vincent, Mark St. John i Bruce Kulick. St. John opuścił zespół z powodu problemów z ręką, które uniemożliwiały mu grę na gitarze. Na jego miejsce przyjęto więc Bruce'a - brata Boba, który grał w kilku utworach na albumie "Creatures of the Night". Na szczęście, pozostał on z Kiss na dłużej, a skład Stanley-Simmons-Carr-Kulick istniał jeszcze przez kilka lat. Panowie w kwestiach personalnych wreszcie się ustabilizowali.

Już "King of the Mountain" robi większe wrażenie niż cała zawartość "Animalize". Choć niestety tylko on. To jeden z najlepszych utworów napisanych przez Kiss w latach 80., rozpoczęty popisowym wstępem perkusyjnym Erica Carra, płynnie przechodzący w przebojowy, zgrabny rockowy numer. Carr cały czas świetnie napędza ten numer, ale brakuje tu ciekawych popisów gitarowych. Tak czy inaczej, płyta zaczyna się bardzo dobrze, jednak dalej muzycy nie utrzymują tego poziomu. Choć zadziorny "Any Way You Slice It" wstydu nie przynosi. Słychać, że Simmons w tym przypadku powrócił do formy kompozytorsko-wokalnej i nie odwala takiej fuszerki jak na poprzedniku. Inny podpisany przez niego numer "Trial By Fire" może trochę kojarzyć się z AC/DC (co nie musi być wadą), zaś jego w pełni autorska kompozycja "Secretly Cruel" niczym specjalnym nie zaskakuje.

"Who Wants to Be Lonely" posiada najbardziej zapamiętywalny, choć banalny refren z irytującymi chórkami. Na uwagę zasługuje jednak całkiem udane solo Kulicka. "I'm Alive" to kolejny czad napędzany świetną perkusją, ale tak naprawdę tylko Carr wyróżnia się w tym nagraniu. Nie do końca przekonuje też rozpędzony "Love's a Deadly Weapon", choć uwagę przykuwa tu niezwykle efektowny popis Bruce'a i uwypuklony w tym właśnie momencie bas. Melodyjny, nieco przejmujący "Tears Are Falling" to w sumie całkiem niezły kawałek, ale podobnie jak poprzednie nie zapada na długo w pamięci. Podobnie ma się sprawa z "Radar for Love". Mam wrażenie, że muzycy zatracili talent do pisania naprawdę udanych rockowych hitów, do których można z przyjemnością powracać. A w innych przypadkach kopiowali stare patenty - końcowy "Uh! All Night" w refrenie bardzo kojarzy się z o rok starszym "Heaven's on Fire". Nie muszę dodawać, że o kawałku momentalnie zapomniano i szybko wyleciał z setlisty. Tytuł w polskim tłumaczeniu powinien bardziej brzmieć "Uh! Koniec płyty", która jednak jako całość nie jest taka najgorsza.

"Asylum" stanowi kolejne potwierdzenie tezy, że o ile na początku kariery częste wydawanie albumów przez zespół działało mu wyłącznie na korzyść, tak z czasem zabieg ten stał się jego przekleństwem. Całość sprawia lepsze wrażenie niż "Animalize", ale nadal nie jest to poziom przeszłych dokonań Kiss. Nie zadowoli miłośników ciężkiego grania, choć słuchacze obracający się w glamowej stylistyce też nie będą do końca usatysfakcjonowani. Niemniej, kilka jego fragmentów zasługuje na uwagę. Całościowo to jednak płyta tylko dla oddanych fanów Kiss, którzy muszą przesłuchać wszystko, co wydał ten band w ciągu całej swojej kariery. Jeden jedyny "King of the Mountain" naprawdę trzyma fason, reszta (po wymieszaniu jakości wszystkich nagrań) prezentuje dość średni poziom.

Moja ocena - 5/10

Lista utworów:
01. King of the Mountain (Desmond Child, Bruce Kulick, Paul Stanley)
02. Any Way You Slice It (Howard Rice, Gene Simmons)
03. Who Wants to Be Lonely (Jean Beauvoir, Desmond Child, Paul Stanley)
04. Trial By Fire (Bruce Kulick, Gene Simmons)
05. I'm Alive (Desmond Child, Bruce Kulick, Paul Stanley)
06. Love's a Deadly Weapon (Wes Beech, Desmond Child, Gene Simmons, Paul Stanley, Rod Swenson)
07. Tears Are Falling (Paul Stanley)
08. Secretly Cruel (Gene Simmons)
09. Radar for Love (Desmond Child, Paul Stanley)
10. Uh! All Night (Jean Beauvoir, Desmond Child, Paul Stanley)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz