8 sierpnia 2018

IRA - "Mój dom" (1991)


Debiut IRY nie spotkał się z najlepszym przyjęciem ani powodzeniem komercyjnym. Mimo to, muzycy mieli już za sobą pierwsze sukcesy (m.in. wyróżnienie na Festiwalu w Opolu), dzięki którym nie mogli przekreślić na dobre swojej twórczości. Musieli jednak za wszelką cenę utrzymać się na rynku muzycznym i przebić swoje niezbyt chlubne dokonanie studyjne. Momentem przełomowym było nawiązanie współpracy z gitarzystą Piotrem Łukaszewszkim, występującym wcześniej w kilku grupach, z których najpopularniejszą były TSA Evolution i Skawalker.

Łukaszewski rozpoczął w twórczości IRY swoisty nowy rozdział i solidnie zmobilizował muzyków do pracy. Gitarzysta był zafascynowany zagranicznym ciężkim graniem, dzięki czemu wprowadził do muzyki IRY wiele nowych patentów, poniekąd stosowanych już wcześniej w Skawalkerze. Styl IRY uległ znacznym modyfikacjom. Postawiono tu na mocny, hardrockowy czad, niemalże na miarę najlepszych zagranicznych kapel. I jakościowo bliżej do takiego właśnie grania na wysokim poziomie (słychać m.in. inspiracje Guns N' Roses) niż do nieporadnego debiutu. W związku z tym muzycy zrozumieli, że wcale nie potrzebują wcale brzmień klawiszowych. I była to decyzja najlepsza z możliwych. Dzięki temu nie można mówić o tandetności, zaś klawiszowe naleciałości były na parę lat praktycznie nieobecne w twórczości IRY.

Dzięki dołączeniu Łukaszewskiego utworzył się w zespole duet gitarowy. Piotr przejął rolę gitarzysty prowadzącego, zaś Płucisz - który odpowiadał za całą gitarową robotę na debiucie - zagrał partie rytmiczne. Wzmocniło to ciężar kompozycji, a te powstały praktycznie od podstaw. Choć niektóre, jak np. "Spadam" czy "Bierz mnie", stworzono jeszcze w dużej mierze przed dołączeniem gitarzysty. Przyłożono się do produkcji, dzięki czemu płyta nadal brzmi profesjonalnie i nie przypomina pod tym względem często nieudolnych polskich dzieł z lat 80. I właśnie to brzmienie sprawia, że momentami ma się wrażenie, że słuchamy jakiejś zawodowej amerykańskiej płyty, tylko z polskim wokalem. Co do wokalu - w dużym stopniu poprawił się głos Artura Gadowskiego, który zaczął nabierać charakterystycznej barwy i chrypki. Zaś co do innych zmian personalnych - pod koniec lat 80. zatrudniono basistę Piotra Sujkę, który od tej pory nie rozstawał się z zespołem.

Z tego materiału spokojnie dało się wykroić kilka przebojów i koncertowych klasyków. Do najważniejszych należy niewątpliwie tytułowy, oparty na charakterystycznym riffie "Mój dom", od razu pokazujący możliwości nowego składu, a w szczególności Gadowskiego, prezentującego praktycznie na samym początku długi, mocny okrzyk, czyli coś, czego brakowało na poprzedniku. Brakowało też energii i mocnego grania, a tego mamy tutaj aż w nadmiarze. Sam "Mój dom" to praktycznie flagowy utwór IRY, swoisty hymn zagrany na wysokim poziomie. A dalej napięcie nie opada. Praktycznie przez większość czasu materiał trzyma równy, wysoki poziom. Twórcom udało się sprawnie połączyć hardrockowy ogień z przebojowymi melodiami i liniami wokalnymi, czego dowodem "Płonę" ze świetnie ułożonym refrenem. Podobnie jak "California", choć ta opatrzona jest dość klimatycznym wstępem. Kawałków opartych na dynamicznym, ognistym riffowaniu znalazło się dużo więcej, m.in. niewiele słabsze "Spadam" czy "Miłość i nienawiść". Do większych hitów należy "Bierz mnie" z kolejnym chwytliwym refrenem. Na tym tle trochę słabiej prezentuje się "Nie uciekaj", który nie robi już takiego wrażenia.

Są też wolniejsze propozycje, pozwalające na chwilę odetchnąć od szybkich galopad i będące miłym urozmaiceniem. "Nadzieja" to jedna z najbardziej rozpoznawalnych kompozycji w dorobku grupy, do dziś niemiłosiernie ograna przez stacje radiowe. To naprawdę dobry utwór, ale wolę dwa inne z tego zestawu. "Nie zatrzymam się", z niemalże autobiograficznym tekstem o docieraniu grupy na szczyt, to także wyrazisty przebój, a przy tym nieco zgrabniejszy i rewelacyjnie zaśpiewany przez Artura. Naprawdę intrygująco wypada również leniwie płynące "Nowe życie". Kiedyś uważałem go za słabszy punkt, ale z kolejnymi odsłuchami zyskuje on coraz bardziej. Fajnie prezentuje się kontrast podkładu gitary akustycznej i pojawiających się co chwilę, różnorodnych solówek na elektryku. Z kolei końcowa miniaturka "Twój cały świat" nieco odstaje od tego poziomu, można było ją jeszcze trochę rozbudować, bo w obecnym kształcie pozostawia mały niedosyt.

"Mój dom" w niczym nie przypomina niezdarnego debiutu, a w momencie wydania okazał się nową jakością w twórczości IRY - zespołu, z którym od tego momentu trzeba było się liczyć na rynku muzycznym. Nowa krew w postaci Łukaszewskiego dała korzystne rezultaty, zarówno dla kapeli, jak i słuchaczy. Krążek zawiera w sobie znacznie więcej dojrzałości i profesjonalizmu niż debiut. Nie dziwi więc dlaczego był tak wielkim sukcesem, zdobywając w Polsce status platynowej płyty. Nawet jeśli można mówić o kopiowaniu zagranicznych wzorców, muzycy robią to z klasą. Niemalże szczytowe osiągnięcie IRY.

Moja ocena - 8/10

Lista utworów:
01. Mój dom (Jakub Płucisz)
02. Płonę (Artur Gadowski, Wojciech Owczarek, Piotr Sujka)
03. California (Artur Gadowski, Piotr Łukaszewski)
04. Nie zatrzymam się (Artur Gadowski, Piotr Łukaszewski, Wojciech Owczarek, Jakub Płucisz, Piotr Sujka)
05. Spadam (Artur Gadowski, Jakub Płucisz)
06. Bierz mnie (Artur Gadowski, Jakub Płucisz)
07. Nadzieja (Piotr Łukaszewski, Leszek Mróz)
08. Miłość i nienawiść (Grzegorz Adamowicz, Artur Gadowski, Wojciech Owczarek, Jakub Płucisz)
09. Nowe życie (Artur Gadowski, Piotr Łukaszewski, Jakub Płucisz)
10. Nie uciekaj (Artur Gadowski, Wojciech Owczarek, Jakub Płucisz)
11. Twój cały świat (Maciej Kraszewski, Piotr Łukaszewski, Janusz Pyzowski)

1 komentarz:

  1. No cóż, jako rozrywka na pewno sprawdza się to dobrze, dla mnie IRA w okresie 1991-93 (Znamię to inny rodzaj grania, Ogrody z kolei pominę milczeniem) jest okrutną karykaturą Guns N Roses, co zresztą uwypuklało się gdy coverowali Knockin on a Heaven's door.

    Debiut to tandeta przesiąknięta latami 80. ale ten plastik miał dla mnie ogromny urok.

    Ilekroć słyszę o "złotym deszczu" jestem lekko zażenowany...

    OdpowiedzUsuń