14 września 2019

The Beatles - "With the Beatles" (1963)


Za sprawą triumfalnego powodzenia pierwszych singli oraz albumu "Please Please Me" The Beatles stał się jednym z najpopularniejszych i najbardziej pożądanych angielskich zespołów. Muzycy spędzali całe dnie będąc w trasie koncertowej, występując w radiu i telewizji czy biorąc udział w sesjach nagraniowych. Zaczynając w małych liverpoolskich klubach, po pewnym czasie zaczęli zapełniać całe sale koncertowe. Ich muzyka, a także dostojny image zaczęły doprowadzać słuchaczy do coraz większego zachwytu. Było zauważalne, że w trakcie występów na żywo coraz częściej publiczność (szczególnie fanki) wpadała w prawdziwy, histeryczny szał, krzycząc na tyle głośno, że muzycy czasem nie słyszeli siebie nawzajem. Zjawisko, nazwane niedługo potem przez prasę Beatlemania, osiągało coraz większy zasięg.

Warte odnotowania są także inne przypadki wyjątkowości zespołu. Już przed wydaniem debiutanckiego dzieła, w lutym 1963 roku, Beatlesi mieli występować w formie supportu amerykańskich piosenkarzy Chrisa Monteza i Tommy'ego Roe, jednak już wtedy wszyscy wiedzieli, że większość publiczności i tak przyjdzie zobaczyć formację Lennona i McCartney'a. Ostatecznie nastąpiła zamiana co do głównych gwiazd wieczoru. Podobnie było podczas majowo-czerwcowej trasy z Roy'em Orbisonem. W Wielkiej Brytanii taka zamiana uznanych muzyków z nowymi gwiazdami była czymś zupełnie nowym. Powodem takiej decyzji był fakt ogromnej popularności liverpoolskiej kapeli.

To wszystko pokazuje jaką renomą cieszyli się już w 1963 roku ci muzycy, po jakimś czasie nazwani przez media fantastyczną czwórką (słynna Fab4). Oczywistym było, że kolejny, wydany 1 sierpnia tego samego roku singiel, zatytułowany "She Loves You", osiągnie pokaźne lokaty na listach notowań. Co więcej, ustanowił on w Wielkiej Brytanii rekord tempa sprzedaży (w cztery tygodnie słuchacze nabyli ok. 750 tysięcy egzemplarzy) i przez 15 następnych lat był to najchętniej kupowany singel w historii państwa (wynik ten pobił dopiero Paul McCartney i jego Wings singlem "Mull of Kintyre"). A sam "She Loves You", z charakterystycznym yeah, yeah, yeah w refrenie, to naprawdę chwytliwa, dość intensywna piosenka, jedna z lepszych autorskich z początkowego etapu ich kariery. Śmiało można stwierdzić, że to właśnie ona na dobre rozkręciła Beatlemanię. Zaś pozycję grupy ostatecznie ugruntował niezapomniany występ z listopada 1963 roku. Odbył się on podczas gali Royal Command Performance, a jednym z widzów była m.in. księżniczka Małgorzata. Beatlesi zjednali sobie wtedy sympatię chyba wszystkich zebranych widzów i jeszcze bardziej zwiększyli swoje powodzenie.

W międzyczasie "Please Please Me" nieprzerwanie zajmował pierwsze miejsca na listach przebojów. Logicznym celem czwórki było przebicie tego wyniku kolejnym albumem studyjnym. Mimo nieustannego podróżowania przez zespół, na nagranie tego materiału poświęcono więcej czasu niż w przypadku debiutu. Beatlesi opracowali inną i nową dla nich metodę rejestrowania, nie wpychając nagrywania większości tracklisty na jeden dzień. Muzycy wchodzili do studia w przerwach od swoich występów. W związku z tym obejmujące siedem sesji nagrania w studiu na Abbey Road zaczęły się 18 lipca, a zakończyły 23 października 1963 roku. Pozwoliło to m.in. na staranniejsze dopracowanie repertuaru.

Wytwórnia EMI ponoć opóźniała opublikowanie "With the Beatles", wyczekując aż utrzymujące się wyniki sprzedaży "Please Please Me" osłabną na tyle, że fani jeszcze bardziej zapragną otrzymać nowe, dłuższe wydawnictwo. W Wielkiej Brytanii płyta ukazała się 22 listopada 1963 roku (swoją drogą, data ta pokryła się z zamachem na ówczesnego prezydenta USA - Johna F. Kennedy'ego) i w tydzień osiągnęła pokaźny wynik sprzedaży 500 tysięcy egzemplarzy. Łatwo zauważyć, że tylko jeden longplay było w stanie strącić debiut ze szczytów list przebojów, i był nim właśnie "With the Beatles". EMI już przed premierą otrzymało ponad 250 tysięcy zamówień od słuchaczy. Był to pierwszy w historii przemysłu muzycznego krążek, który sprzedał się w ilości ponad miliona egzemplarzy w Wielkiej Brytanii. Jak na ówczesne standardy był to piorunujący wynik, szczególnie że wyżej recenzowanej płycie udało się to uzyskać w okres jednego roku.

Projektem okładki zajął się tym razem Robert Freeman, znany w tym czasie z robienia czarno-białych opraw dla twórców jazzowych. Od razu pojawiła się koncepcja zrobienia czegoś podobnego dla wydawnictwa The Beatles. Efektem było dość intrygujące, choć budzące mały niedosyt zdjęcie, ukazujące wyraźną lewą połowę twarzy muzyków i niewyraźną prawą (w kontekście Harrisona praktycznie niewidoczną). Przy tym fotograf ustawił głowę Ringo w tak charakterystyczny sposób, by wszystkie cztery zmieściły się w kadrze. Po 1963 roku muzycy jeszcze parę razy skorzystali z usług Freemana - mimo że po pewnym czasie niektórzy z otoczenia The Beatles narzekali trochę na okładkę z "With the Beatles".

Warto dodać, że miesiąc przed wydaniem longplaya, 17 października, został wypuszczony kolejny chwytliwy singiel, zawierający typowo beztroską dla ówczesnych Beatlesów kompozycję "I Want to Hold Your Hand". Była to pierwsza piosenka kapeli, która uzyskała szczytowe miejsce na liście Billboard Hot 100 w Stanach Zjednoczonych. Ostatecznie sprzedało się tam kilka milionów kopii, a ze względu na ogromną sprzedaż "I Want to Hold Your Hand" stał się wówczas najlepiej sprzedającym się singlem Beatlesów. Podobnie jak "She Loves You", kawałek ten nie został zamieszczony na "With the Beatles". Jednak z uwagi na swój sukces w USA, dostał się na wersję przygotowaną na tamtejszy rynek muzyczny. Ponoć to "It Won't Be Long" był pisany z myślą o wydaniu na singlu, jednak po stworzeniu odpowiednio przebojowego "I Want to Hold Your Hand" pomysł ten został zarzucony.

Sukces singli spowodował również, że przedstawiciele niemieckiego oddziału EMI postanowili namówić Briana Epsteina i George'a Martina, by muzycy nagrali jeszcze raz te utwory, ale w wersjach niemieckojęzycznych, dzięki czemu będą one miały jeszcze większą szanse na komercyjne powodzenie w tamtym kraju. Co po pewnym czasie stało się faktem - singiel "Komm, gib mir deine Hand"/"Sie liebt dich" wyszedł w Niemczech dnia 5 marca 1964 roku i z miejsca cieszył się olbrzymim zainteresowaniem, dochodząc do 1. miejsca listy największych hitów (udało się to też wcześniejszej, anglojęzycznej wersji). Ja sam, z uwagi na moją niechęć do języka niemieckiego, osobiście dużo bardziej wolę wersje oryginalne.

Jak już wspomniałem, na podstawową edycję nie dostała się zawartość singli, także stron B - odpowiednio "I'll Get You" i "This Boy" z "She Loves You" i "I Want to Hold Your Hand". Wydaje mi się, że co w tamtym czasie nie wyszłoby spod znaku The Beatles, wielu słuchaczy i tak kupiłoby to w ciemno, a grupa miała już tak ugruntowaną pozycję, że nie musiała wabić kupujących sukcesami małych płytek, jak w przypadku "Love Me Do" i "Please Please Me" z poprzednika. Dzięki temu na pełnoprawnym dziele mogli zawrzeć więcej kompozycji, nie tylko swojego autorstwa. Z uwagi na niewielki odstęp czasowy między nagrywaniem dwóch albumów, chłopaki znów sięgnęli po przeróbki. Przewaga autorskiego materiału nad coverami jest równie nieznaczna, co na debiucie - 8 na 14 utworów. Gdyby wydłużyć datę premiery między poszczególnymi płytami, twórcy mieliby więcej czasu nad pracą ze swoimi kawałkami i zamieściliby ich więcej. Co udowodnił następny krążek - "A Hard Day's Night".

Jeśli mowa o wersji amerykańskiej, to podobnie jak w przypadku poprzednika znów została ona wydana z opóźnieniem, tym razem dwóch miesięcy (20 stycznia 1964 roku) i nosiła nazwę "Meet the Beatles!". Dobór materiału również uległ zmianie. Wydanie to rozpoczyna się od wspomnianego wcześniej singlowego hitu "I Wanna to Hold Your Hand", a w dalszej kolejności mamy powtórzony z debiutu "I Saw Her Standing Here" oraz nastrojową balladę "This Boy". Dopiero od czwartego utworu pojawiają się nagrania z europejskiej edycji, zaprezentowane w tej samej kolejności, jednak z pominięciem prawie wszystkich (oprócz "Till There Was You") przeróbek. Amerykanie nie mieli powodów do obaw, gdyż pominięte z brytyjskiego zestawu kompozycje, a także kilka nagrań z singli (w tym "She Loves You") znalazły się na następnym albumie dostępnym w tamtym kraju - "The Beatles' Second Album".

Na nieswój repertuar złożyły się następujące przeróbki: "Till There Was You" Anity Bryant, "Please Mister Postman" The Marvelettes, "Roll Over Beethoven" Chucka Berry'ego, "You've Really Got a Hold on Me" Smokey'a Robinsona, "Devil in His Heart" Richarda Drapkina oraz "Money (That's What I Want)" Barretta Stronga. Większość z nich brzmi jak typowe kompozycje kapeli. Np. taki "You Really Got a Hold on Me" posiada melodię zalatującą tymi tworzonymi przez duet Lennon/McCartney. Przyjemnie wypada niezwykle wyluzowana wersja "Till There Was You" z grającym na bongosach Ringo, czy "Devil in Her Heart" z interesującym rozłożeniem partii wokalnych. Z kolei rock'n'rollowy "Roll Over Beethoven" to pokaźna dawka energii. Na tym tle średnio prezentuje się wyjątkowo monotonny "Please Mister Postman" czy dość nijaki "Money (That's What I Want)", może oprócz zadziornego wokalu Lennona.

Warto wskazać, że aż 5 pierwszych utworów na albumie to autorskie kawałki. Dzięki temu strona A posiada liczną reprezentację kompozytorskich prób trzech twórców. Trzech, ponieważ "With the Beatles" okazał się pierwszym wydawnictwem, na którym twórczo zadebiutował George Harrison. Stworzony przez niego numer pod nazwą "Don't Bother Me" (oczywiście także przez niego zaśpiewany) wypada całkiem nieźle, jednak nie wybija się niczym szczególnym ponad propozycje duetu jego kompanów. Twórczość Harrisona zawsze pozostawała w cieniu innych przebojów duetu Lennon/McCartney, jednak dopiero kolejne lata pokazały, że był to równie utalentowany kompozytor. A pierwszą jego próbę i tak można uznać za całkiem udaną. Zaś wokalnie George udziela się jeszcze częściej niż na debiucie - oprócz "Don't Bother Me" użyczył swojego głosu również w "Roll Over Beethoven" oraz "Devil in Her Heart". I trzeba uczciwie przyznać, że wychodziło mu to coraz lepiej.

Więcej ciekawszych kąsków znajdziemy w twórczej pracy Lennona i McCartney'a. W całość świetnie wprowadza "It Won't Be Long" z kolejną powtórką patentu z yeah, yeah, yeah w refrenie, a także momentalnie zapadającą w pamięć melodią. Choć najbardziej ponadczasową posiada mccartney'owy "All My Loving" - największy klasyk z tego zestawu, chwytliwością nieustępujący singlowym "She Loves You" i "I Want to Hold Your Hand", przez co brzmi najbardziej ponadczasowo. Do tego kawałek jako jeden z pierwszych pokazał Paula od strony niezwykłego twórcy fantastycznych piosenek. Aż prosiłoby się, by nagranie to zostało wydane w Wielkiej Brytanii na małej płytce. W Kanadzie czy Australii zajął szczyty notowań, ale z drugiej strony, w Stanach Zjednoczonych doszedł tylko do 45. miejsca, co jak na standardy tej grupy nie było ekscytującym rezultatem.

Warto pochwalić umieszczony między nimi, dość łagodny "All I've Got to Do", czy inny autorski kawałek ze strony A - "Little Child", choć niezbyt dobrym pomysłem było dodanie do niego partii harmonijki, brzmiącej (w porównaniu do np. delikatnie starszego "Love Me Do") trochę archaicznie. Dużo przebojowości ma w sobie "Hold Me Tight", który został nagrany już na poprzedni longplay, jednak na potrzeby drugiego dzieła został zarejestrowany (przynajmniej) raz jeszcze. Warty uwagi jest jeszcze typowo beatlesowski "Not a Second Time", z kolei niezmiernie wesoły, śpiewający przez Starra "I Wanna Be Your Man" stanowi najmniej ciekawy punkt krążka. Nie mam pojęcia czy to przez wokal perkusisty czy nie, ale akurat śpiewane przez niego utwory prawie zawsze należą do tych mniej atrakcyjnych chwil na wydawnictwach zespołu. O dziwo, "I Wanna Be Your Man" został wcześniej wydany na singlu przez... The Rolling Stones, a samą kompozycję Lennon i McCartney ukończyli podczas gdy w tym samym pokoju, w którym przebywali, rozmawiali ze sobą Mick Jagger i Keith Richards.

"With the Beatles" to stylistycznie płyta pokrewna względem debiutu i przygotowana według takiej samej receptury. Przez podobny charakter i brak eksperymentów aranżacyjnych nie stanowi ona kroku naprzód, a wręcz wypada nieco słabiej względem poprzednika. Niektóre melodie nie są już tak wyraziste, przez co nie zapadają w pamięć, a ponadto brak w nim tak powalającego wykonania, jak w przypadku "Twist and Shout". Mimo to, znajdują się tutaj mocne punkty, a określony poziom całości zostaje zachowany. Jestem pewien, że w 1963 roku longplay robił o wiele większe wrażenie niż obecnie, ale nawet po 55 latach od jego wydania można do niego powrócić bez poczucia żenady. W końcu to The Beatles.

Moja ocena - 7/10

Lista utworów:
01. It Won't Be Long (John Lennon, Paul McCartney)
02. All I've Got to Do (John Lennon, Paul McCartney)
03. All My Loving (John Lennon, Paul McCartney)
04. Don't Bother Me (George Harrison)
05. Little Child (John Lennon, Paul McCartney)
06. Till There Was You (Meredith Willson)
07. Please Mister Postman (Robert Bateman, Georgia Dobbins, William Garrett, Freddie Gorman, Brian Holland)
08. Roll Over Beethoven (Chuck Berry)
09. Hold Me Tight (John Lennon, Paul McCartney)
10. You Really Got a Hold on Me (Smokey Robinson)
11. I Wanna Be Your Man (John Lennon, Paul McCartney)
12. Devil in Her Heart (Richard Drapkin)
13. Not a Second Time (John Lennon, Paul McCartney)
14. Money (That's What I Want) (Janie Bradford, Berry Gordy)

1 komentarz:

  1. Kontynuacja udanego debiutu, dla mnie tak samo udana jak sam debiut. W szczególności następny przebojowy otwieracz "It Won't Be Long", "All My Loving" i też mój ulubiony "Money (That's What I Want)" a "Little Child" mogli sobie podarować.

    OdpowiedzUsuń