Uli Jon
Roth odszedł, a na jego miejsce przyjęto niejakiego Matthiasa Jabsa. Traf
chciał, że w tym samym czasie do grupy powrócił Michael Schenker, który został wyrzucony z UFO. Tak powstał sześcioosobowy skład,
który istniał przez kilka miesięcy. Schenker zdążył
zarejestrować partie gitarowe w "Another Piece of Meat",
"Coast to Coast" i tytułowym "Lovedrive".
Niedługo potem odszedł i założył swój zespół Michael
Schenker Group. Muzyka zaprezentowana na "Lovedrive" jest
mniej skomplikowana niż historia jego powstania.
A to
dlatego że mamy tu do czynienia ze znacznym uproszczeniem zawartości
muzycznej. O ile z Rothem na pokładzie grupa tworzyła rzeczy
ambitne (jak "Drifting Sun" czy "The Sails of Charon"), tak od tej płyty porzucili
to jednoznacznie na rzecz bardziej przystępnych utworów. W końcu
założeniem Rudolfa Schenkera i Klausa Meine'a było podbicie
amerykańskiego rynku muzycznego. Nie przełożyło się to jednak na
spadek jakości zawartego tu materiału - Scorpions i w takiej
prostszej odmianie prezentowało się niezwykle przejrzyście.
Porównując
"Loving You Sunday Morning" do któregokolwiek z
wcześniejszych otwieraczy rzuca się w oczy (a raczej w uszy)
wygładzenie brzmienia gitar, co daje pierwsze oznaki odmienności od
poprzednich krążków. Bardziej drapieżny i trochę lepszy jest
"Another Piece of Meat". Do "Always Somewhere"
nigdy nie miałem żadnych zarzutów (to bardzo ładna i miła dla
ucha piosenka), dopóki nie dowiedziałem się o istnieniu utworu
"Simple Man" Lynyrd Skynyrd. Podobieństwo obu kawałków
jest bardzo duże, a na niekorzyść Scorpionsów przemawia fakt, że
"Simple Man" powstał wcześniej, co nasuwa pytania o
plagiat. Melodyjny "Coast to Coast" to jeden z dwóch
instrumentali w historii grupy, a jest on popisem technicznych
umiejętności Michaela.
W "Is
There Anybody There?" Scorpionsi eksperymentują z... reagae.
Nie mam nic przeciwko temu, w końcu poradzili sobie bardzo dobrze.
Utwór zapada w pamięć i jest dobrze wykonany. Do grona moich ulubionych kawałków z tego zestawu należy rozpędzony
"Lovedrive" ze świetną współpracą gitar i
fajnym, galopującym basem, przypominającym trochę późniejsze wyczyny Steve'a Harrisa z Iron Maiden (późniejsze w kontekście nagrywania albumów). Piękny "Holiday" trzyma poziom i zapoczątkowuje erę słynnych ballad zespołu. Właściwie
jedynym niewypałem jest chaotyczny, przesadnie agresywny "Can't Get Enough". Gdyby nie ten kawałek, można by było mówić o świetnej, bardzo równej płycie, a tak dostajemy jedną wpadkę.
Mimo wszystko "Lovedrive"
to wciąż znakomite granie. Może prostsze i mniej zadziorne niż
wcześniej, ale broni się udanymi (poza jednym wyjątkiem)
kompozycjami. Wtedy kapela nie wydawała jeszcze słabszych płyt. Może nie jest to szczyt ich możliwości (co można przeczytać w niektórych recenzjach), ale zdecydowanie wyższa półka.
Moja ocena - 8/10
Lista utworów:
01. Loving You Sunday Morning (Klaus Meine, Herman Rarebell, Rudolf Schenker)
02. Another Piece of Meat (Herman Rarebell, Rudolf Schenker)
03. Always Somewhere (Klaus Meine, Rudolf Schenker)
04. Coast to Coast (Rudolf Schenker)
05. Can't Get Enough (Klaus Meine, Rudolf Schenker)
06. Is There Anybody There? (Klaus Meine, Herman Rarebell, Rudolf Schenker)
07. Lovedrive (Klaus Meine, Rudolf Schenker)
08. Holiday (Klaus Meine, Rudolf Schenker)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz