Pod koniec lat 80. w szeregach zespołu Ramones działo się źle. Przede wszystkim odczuwalny był brak komercyjnych sukcesów, ale także sami muzycy czuli się znużeni wzajemnym towarzystwem. Joey i Johnny od lat rozmawiali ze sobą sporadycznie, a zafascynowany hip hopem Dee Dee od pewnego czasu coraz bardziej oddalał się od reszty. Doszło nawet do tego, że w 1987 roku wydał fatalny, wyśmiany przez środowisko muzyczne singiel "Funky Man", w którym zaprezentował nieudolną próbę rapowania, a w 1989 roku nagrał swój pierwszy solowy album, w większości utrzymany w stylu "Funky Man" i przynoszący niewiele lepszy materiał. W tym samym roku został także wydany 11. album studyjny Ramones "Brain Drain", a po nagraniu materiału na niego Dee Dee na dobre odszedł z zespołu. Odtąd z klasycznego składu kapeli pozostali tylko Joey i Johnny.
28 maja 2018
24 maja 2018
Def Leppard - "Euphoria" (1999)
Eksperyment
pod tytułem "Slang" zdecydowanie się nie powiódł. Grupa
próbowała podpiąć się pod modny w momencie wydania, choć pod
tym względem już powoli upadający nurt rocka alternatywnego,
pomieszany z poprockowym graniem. Mimo że znaleźli się nieliczni
obrońcy tego wydawnictwa, to popularność kapelą i tak zmalała, a
sama płyta sprzedawała się dużo słabiej niż poprzednie
dokonania.
20 maja 2018
Metallica - "S&M" (1999)
"Load",
"ReLoad" i "Garage Inc." przyniosły muzykom Metalliki niemałe pieniądze. W celu podtrzymania popularności
zdecydowali się na jeszcze bardziej radykalne posunięcie - nagranie albumu
koncertowego z udziałem orkiestry. Jako że w tym czasie nikt nie
podjął się takiego wyzwania, na Metallicę w dużej mierze
przypadł cały splendor w kontekście zapoczątkowania eksperymentów, łączących muzykę
symfoniczną z rockowym instrumentarium. Zespół miał już
wcześniej jedną koncertówkę, wydany w 1993 roku "Live Shit:
Binge & Purge" - blisko trzygodzinny zbiór nagrań
tradycyjnych występów na żywo. Tu poszli o krok dalej.
16 maja 2018
Accept - "Restless and Wild" (1982)
Czwarty
studyjny album Accept pod tytułem "Restless and Wild" to
jeszcze większy zwrot ku ostremu, heavymetalowemu graniu.
Praktycznie nie ma tu miejsca na znaczne zwolnienie, a tym bardziej
na urzekające ballady typu "Breaking Up Again" czy "No
Time to Lose". Muzycy konsekwentnie podążają wytoczoną przez
siebie ścieżką, dzięki czemu opisywane dzieło jest spójniejsze
stylistycznie niż poprzednie. Dodatkowo, zespół po raz pierwszy
samodzielnie zajął się produkcją, rezygnując z usług
profesjonalnych producentów.
12 maja 2018
Judas Priest - "Sin After Sin" (1977)
Na
rzecz niewielkiego zainteresowania krążkiem "Sad Wings of
Destiny" (choć i tak większego niż w przypadku "Rocka
Rolla") muzycy nadal borykali się z problemami finansowymi.
Dodatkowo rozstali się z perkusistą Alanem Moorem, więc do
nagrań na następny longplay pod tytułem "Sin After Sin"
wynajęto Simona Phillipsa jako sesyjnego muzyka (w trasie
koncertowej brał już udział jego następca Les Binks). Kluczowa
była przede wszystkim zmiana wytwórni - przed rejestrowaniem
materiału zespół podpisał kontrakt z prestiżową wytwórnią
Columbia. Zapewniało to nie tylko lepszą akcję promocyjną, ale i
dostęp do bardziej profesjonalnych producentów.
8 maja 2018
Queen - "Queen II" (1974)
Po
udanym debiucie czwórka muzyków z Queen postanowiła rok później
wydać jego następcę, nazwanego niewymyślnie "Queen II".
Na szczęście muzyka na albumie nie jest tak banalna, jak jej tytuł.
Nie mamy do czynienia z prostą kontynuacją. W porównaniu do
debiutu słychać pewne zmiany - mniej hardrockowego czadowania, a
więcej typowo queenowego przepychu, teatralności czy wręcz patosu,
a wszystko to podsycone odrobiną pretensjonalności. Tak - "Queen
II" charakteryzuje się eklektyzmem materiału, wielkim
rozmachem i różnorodnością aranżacji.
4 maja 2018
Van Halen - "For Unlawful Carnal Knowledge" (1991)
Krążki
"5150" i "OU812" były ogromnymi sukcesami
komercyjnymi, ale rozczarowały swoją zawartością. Syntetyczne
brzmienia i popowe melodie sprawdziły się dobrze na listach
przebojów, jednak z perspektywy czasu okazało się, że wiele z
tych aranżacji nie zniosło dobrze próby czasu. Tym lepiej, że na
kolejnym dziele studyjnym powrócono do typowo rockowego, zadziornego
grania. Lata 80-te się skończyły, moda na elektronikę powoli się
kończyła, dlatego też muzycy Van Halen dopasowując się do nowych
czasów zdecydowali się powrócić do korzeni. Co więcej -
stworzono jeden z najcięższych albumów w karierze Van Halen,
stanowiący miłą odskocznię od syntezatorowego image'u grupy,
znanego od czasu "1984".
Subskrybuj:
Posty (Atom)