Eksperyment
pod tytułem "Slang" zdecydowanie się nie powiódł. Grupa
próbowała podpiąć się pod modny w momencie wydania, choć pod
tym względem już powoli upadający nurt rocka alternatywnego,
pomieszany z poprockowym graniem. Mimo że znaleźli się nieliczni
obrońcy tego wydawnictwa, to popularność kapelą i tak zmalała, a
sama płyta sprzedawała się dużo słabiej niż poprzednie
dokonania.
Taki
obrót sprawy nie zadowalał muzyków, dlatego postanowili w pewnym
stopniu powrócić do wypracowanego stylu znanego z "Hysterii"
i "Adrenalize". Doszło nawet do tego, że Robert "Mutt"
Lange pomógł twórcom w opracowaniu trzech utworów, a także
użyczył dodatkowego wokalu w "Promises" i "All
Night". Nie został jednak producentem albumu, a miejsce to
zajął Pete Woodroffe, który podjął się tego zadania razem z
zespołem. Krążek nadal nie przyniósł dużej poprawy pod względem
komercyjnym, ale niewątpliwie mógł w mniejszym stopniu rozczarować
niektórych fanów grupy.
Najwięcej
starego Def Leppard ewidentnie odnajdziemy w singlowym "Promises",
ze wstępem kojarzącym się ze słynnym "Photograph".
Niemniej, ten przyjemnie melodyjny kawałek ten robi najlepsze
wrażenie spośród całości, a przy tym posiada autentycznie
chwytliwy refren, przypominający o najlepszych czasach Def Leppard.
Szkoda, że nie utrzymano całego materiału na takim poziomie.
Choć przecież otwierający longplay "Demollition Man" też
do najgorszych nie należy. Ciekawostką jest w nim solo gitarowe,
zagrane przez... Damona Hilla, dwukrotnego mistrza świata Formuły
1, który był w tym czasie sąsiadem basisty, Ricka Savage'a.
W
dalszej części longplaya natrafimy na sporą liczbę uchybień.
Balladowy "Goodbye" razi zbyt dużą porcją ckliwości, w
"Back in Your Face" można mieć zastrzeżenia co do zbyt
płaskiej produkcji, a "All Night" przywołuje nieprzyjemne
skojarzenia z zawartością "Slangu", czyli poprockowego
grania na zadziwiająco niskim poziomie. Gdyby nie dopisanie Lange'a
jako współautora, stwierdziłbym nawet, że to jakiś odrzut ze
"Slang", nie odstający od niego swoją słabością.
Poziom wyrównuje całkiem zgrabny "Paper Sun" z
klimatycznymi partiami gitarowymi. "It's Only Love" sprawia
wrażenie niepotrzebnej powtórki po i tak średnio udanym "Goodbye",
już sam wstęp od niego odstrasza. O ile w czasach największej
świetności Def Leppard udawało się muzykom pisać zręczne,
pamiętne ballady, tak w późniejszym etapie kariery niejednokrotnie
mieli z tym problem.
W
drodze do finału natrafimy na kilka absolutnie niezajmujących
wypełniaczy ("21st Century Sha La La La Girl", "Day
After Day"). Pewien potencjał kryje się w spokojnym "To Be
Alive" i spośród tego typu propozycji wypada on najlepiej, nie
czuć w nim żenady i obciachu. Przyjemnie słucha się utrzymanego w
podobnym klimacie "Guilty", ale może dlatego, że
pobrzmiewają tu echa świetnego "Animal". Całkiem
ciekawie prezentuje się też drugi instrumental w dorobku Def
Leppard - "Disintegrate", czyli całkiem niezły popis
gitarowy Phila Collena. "Switch 512" to nie jest i popisy
Clarke'a były po prostu lepsze, ale oba instrumentale opierają się
na podobnej budowie. W końcowym, żwawym "Kings of Oblivion"
też znalazło się trochę energii, choć nadal nic tu
nadzwyczajnego.
Powrót
do stylu bliższego "Hysterii" poniekąd się opłacił.
Problemem tego dzieła jest to, że znalazło się na nim za dużo
utworów. Gdyby skrócić całość o najsłabsze 4-5 z nich, krążek
byłby krótki (może nawet zbyt krótki, jak na wydawnictwo z
końcówki XX wieku), ale wrażenie pozostałoby dużo lepsze, choć
nadal dalekie od ideału. Niemniej,
"Euphoria" sprawia wrażenie widocznej poprawy po
beznadziejnym "Slangu" i niewiele lepszym "Adrenalize", a także wyraźnie solidniejszej
pozycji od następnego w kolejności "X". W porównaniu do
sąsiadujących wydawnictw, na "Euphorii" w największym stopniu czuć ducha starego Def Leppard. A że nie należy do zbyt udanych - cóż, to
problem prawie wszystkich studyjnych płyt wydanych po "Hysterii"...
Moja ocena - 5/10
Lista utworów:
01. Demolition Man (Vivian Campbell, Phil Collen, Joe Elliott)
02. Promises (Phil Collen, Robert John "Mutt" Lange)
05. All Night (Phil Collen, Robert John "Mutt" Lange)
06. Paper Sun (Vivian Campbell, Phil Collen, Joe Elliott, Rick Savage, Pete Woodroffe)
07. It's Only Love (Vivian Campbell, Joe Elliott, Robert John "Mutt" Lange, Rick Savage)
08. 21st Century Sha La La La Girl (Phil Collen, Joe Elliott, Rick Savage)
09. To Be Alive (Vivian Campbell, P.J. Smith)
10. Disintegrate (Phil Collen)
11. Guilty (Vivian Campbell, Phil Collen, Joe Elliott, Rick Savage, Pete Woodroffe)
12. Day After Day (Vivian Campbell, Phil Collen, Joe Elliott)
13. Kings of Oblivion (Phil Collen, Joe Elliott, Rick Savage)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz