Krążki
"5150" i "OU812" były ogromnymi sukcesami
komercyjnymi, ale rozczarowały swoją zawartością. Syntetyczne
brzmienia i popowe melodie sprawdziły się dobrze na listach
przebojów, jednak z perspektywy czasu okazało się, że wiele z
tych aranżacji nie zniosło dobrze próby czasu. Tym lepiej, że na
kolejnym dziele studyjnym powrócono do typowo rockowego, zadziornego
grania. Lata 80-te się skończyły, moda na elektronikę powoli się
kończyła, dlatego też muzycy Van Halen dopasowując się do nowych
czasów zdecydowali się powrócić do korzeni. Co więcej -
stworzono jeden z najcięższych albumów w karierze Van Halen,
stanowiący miłą odskocznię od syntezatorowego image'u grupy,
znanego od czasu "1984".
Longplay
miał przede wszystkim zadowolić wielbicieli wcielenia Van Halen z
ery Davida Lee Rotha, a tym samym w pełni przekonać ich do nowego
składu z Sammym Hagarem. Muzycy próbowali uchwycić swój
niepowtarzalny dźwięk sprzed dekady. W tym wypadku nie bez
znaczenia było nawiązanie ponownej współpracy z producentem
pierwszych sześciu wydawnictw Van Halen - Tedem Templemanem. Popowe
melodie odeszły w zapomnienie (z jednym wyjątkiem), przez co w
większości mamy do czynienia z zadziornym czadem, w którym nie
brak miejsca na przebojowość i przystępność. Co najlepsze,
powrót do stylu znanego z pierwszych płyt nie przeszkodził wcale
nowemu wydawnictwu ponownie zająć 1. miejsce na liście Billboardu
i sprzedawać się w milionach egzemplarzy - co pokazuje jak wielką
renomą cieszyło się w tym czasie mocne, hardrockowe granie. Sam
krążek nazwano "For Unlawful Carnal Knowledge", co swoją
drogą stanowi niecodzienny skrót "F.U.C.K.", i takim
mianem album ten nazywa często wielu słuchaczy.
Zapewne
w 1991 roku można było śmiało ogłosić, że Van Halen dawno nie
miał tak dobrego otwarcia, jak "Poundcake". Był to
pierwszy singiel "F.U.C.K.", z powodzeniem zapowiadający
opisaną wcześniej odmienność. Początkowe dźwięki wiertarki
elektrycznej dają jasno do zrozumienia: będzie ostro. Mięsiste
brzmienie gitar, mocna gra sekcji rytmicznej i dopasowany wokal
Hagara złożyły się na naprawdę udany start, który miażdży
każdy pojedynczy utwór z "5150" i "OU812". Od
razu słychać, że produkcja jest jednym z największych atutów
"For Unlawful Carnal Knowledge". Wszystko brzmi soczyście
i po prostu naturalnie, bez zbędnego kombinowania przy konsolecie.
W
"Judgement Day" równie dobrze wyważono przystępną
melodię z surowym brzmieniem. "Spanked" i "Runaround"
nie trzymają już takiego poziomu, aczkolwiek słucha się ich
całkiem przyjemnie i na pewno należą one do udanych momentów
longplaya. Lekką obniżkę poziomu przynosi dopiero zbyt długi i
przeładowany "Pleasure Dome", w którym jednak znajdzie
się kilka godnych uwagi momentów. "In 'n' Out" wypada
typowo dla Van Halen, lecz przydałoby się go skrócić, zaś "Man
on a Mission" intrygująco się zaczyna, ale w całości nie
wypada zbyt zajmująco (ale też nie fatalnie). Chwilami odnosi się
wrażenie, że twórcy mają pomysły na utwory, ale nie potrafią
ich sensownie rozwinąć. Ostatnie trzy nagrania można uznać za
nieszkodliwe wypełniacze.
Warto
natomiast zatrzymać się przy całkiem przebojowym "The Dream
Is Over" z zapamiętywalnym refrenem, a także przy ognistej
końcówce w postaci "Top of the World", melodycznie
podobnej do "Dance the Night Away" z "Van Halen II",
a momentami kojarzącej się nawet ze słynnym "Jump". Z
kolei "Right Now" to jeden z największych hitów
longplaya, posiadający najbardziej przyswajalną, radiową melodię.
Dzięki znaczącej roli klawiszy przypomina to stylistykę "5150"
i jego najlepsze fragmenty, ale w zamian wzbogacone o porządną
produkcję. Całości dopełnia niezwykle urokliwa, akustyczna
miniaturka "316", którą Eddie grał już w latach 80. na
koncertach jako swoisty wstęp do dynamicznych popisów solowych.
Tytuł umieszczony na "F.U.C.K." zaczerpnął od daty urodzin syna, Wolfganga, który przyszedł
na świat 16 marca 1991 roku.
"For
Unlawful Carnal Knowledge" to dla Van Halen poprawa wizerunku po
dwóch poprzednich albumach. Mimo że to nadal nie poziom pierwszych
płyt i na pewno nie nazwę go szczytowym osiągnięciem kapeli, to
jednak w porównaniu do wcześniejszych dokonań z Hagarem materiał
ten zdecydowanie lepiej broni się po latach. Brak w nim
rewelacyjnych kawałków, ale z drugiej strony nie ma też czegoś, co
byłoby ewidentną wtopą. Na tle ówczesnej mocnej konkurencji na
rynku rockowo-metalowym opisywana płyta nie prezentuje się zbyt
okazale, ale sama w sobie jest całkiem udaną pozycją, która może
się podobać, ale niekoniecznie budzić zachwyt. Solidna robota -
tylko tyle i aż tyle.
Moja ocena - 7/10
Lista utworów:
01. Poundcake (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
02. Judgement Day (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
03. Spanked (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
04. Runaround (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
05. Pleasure Done (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
06. In 'n' Out (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
07. Man on a Mission (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
08. The Dream Is Over (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
09. Right Now (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
10. 316 (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
11. Top of the World (Michael Anthony, Sammy Hagar, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
Nie chce się czepiać ale jeśli Hagar to Hagarem, a nie Hagerem ;)
OdpowiedzUsuńBrawo za czujność, już poprawione.
Usuń