28 września 2017

Ozzy Osbourne - "Diary of a Madman" (1981)


Książę Ciemności albumem "Blizzard of Ozz" powrócił do tzw. gry i pokazał, że bez wsparcia kolegów z Black Sabbath potrafi nagrać ciekawy materiał. Sytuacja ma się podobnie z kolejnym krążkiem, zatytułowanym "Diary of a Madman". Może longplay ten nie przyniósł tyle wiekopomnych hitów, ale bez wątpienia był kolejnym dowodem na pomysłowość Ozzy'ego i jego muzyków. Dodatkowo, znacznie poprawiono tu brzmienie, które do dziś się broni.

Przy okazji "Diary of a Madman" znów pojawiły się niesnaski między Osbournem a muzykami odpowiedzialnymi za sekcję rytmiczną. Dotyczyły one nie tylko kwestii autorstwa kompozycji, ale i przypisania właściwych osób do danego stanowiska. Bob Daisley i Lee Kerslake ponownie nagrali swoje partie, jednak w opisie całą robotę przypisano Rudy'emu Sarzo i Tommy'emu Aldridge'owi, którzy zastąpili poprzednią sekcję rytmiczną po nagraniu albumu. I ponownie jak w przypadku "Blizzard of Ozz", na reedycji z 2002 roku oryginalne partie zastąpiono ścieżkami nagranymi przez Roberta Trujillo i Mike'a Bordina, zaś całą sytuację poprawiono 9 lat później, na wydaniu "Diary of a Madman" z okazji jego 30-lecia.

"Over the Mountain" to bardzo żywiołowe, heavymetalowe nagranie z ostrymi jak brzytwa riffami i efektownymi solówkami Rhoadsa. Do dziś pamiętam jak piorunujące wrażenie zrobiło na mnie, gdy słuchałem go po raz pierwszy. W wolniejszym "Flying High Again" postawiono na ciężar, ale nie brak też miejsca na bardzo chwytliwy refren. Najlepsze w pierwszych płytach Ozzy'ego było właśnie umiejętne łączenie zapamiętywalnych melodii z ostrym brzmieniem. Po części akustyczny "You Can't Kill Rock and Roll" to (jak już wskazuje sam tytuł) rockowy hymn, do tego całkiem nieźle pomyślany i wykonany. Dobre wrażenie robią spokojniejsze fragmenty, ale jeszcze lepsza jest mocna część instrumentalna. Nie gorsze wrażenie robi niepokojący "Believer" ze złowieszczym podkładem basowym i ciekawym przyspieszeniem w środku. W "Little Dolls" trochę większą rolę odgrywa perkusja, a dodatkowo mamy tu niezwykle melodyjną partię Ozzy'ego. Przy spokojnym "Tonight" lekko spada poziom całości, a wszystko przez zbyt sztampowy refren. Na szczęście o "S.A.T.O." nie można powiedzieć złego słowa - to soczyste, dynamiczne nagranie z melodyjnym popisem gitarowym.

Największe zaskoczenie powoduje jednak tytułowy "Diary of a Madman" - kawałek o bardzo intrygującym, niepokojącym klimacie i z przeszywającymi partiami gitary. A praca Randy'ego jest tu bardzo różnorodna - od delikatnych akustycznych zagrywek przechodzi do prawdziwie ciężkich, heavymetalowych riffów i solówek, a te należą do najlepszych w jego wykonaniu. Pojawiają się tu również nietypowe fragmenty z udziałem smyczków czy chóru - tym samym osiągnięto imponujący rezultat. Nie można zapomnieć o udanej partii wokalnej Ozzy'ego, która jeszcze bardziej potęguje złowieszczą atmosferę. Widać, że wokalista poszukiwał nowych muzycznych środków wyrazu i w tym wypadku trafił w dziesiątkę. Być może właśnie to ten utwór jest najwspanialszym z solowego dorobku Osbourne'a. A na pewno najbardziej zaskakującym.

Poziom rewelacyjnego debiutu został utrzymany. "Diary of a Madman" może nie zapisał się w świecie rocka tak bardzo, jak jego poprzednik, ale niewątpliwie jest to równie ciekawy, a na dodatek lepiej brzmiący materiał. Pełno tu niespodzianek, wyśmienitych solówek czy intrygujących riffów. Szkoda, że obecnie Książę Ciemności trochę pomija go na koncertach, bo m.in. porywające "Over the Mountain" czy "Flying High Again" są wręcz stworzone do wykonywania na żywo.

Osobny akapit muszę poświęcić największej gwieździe pierwszych dwóch krążków Osbourne'a - Randy'emu Rhoadsowi. Niesamowity, kreatywny muzyk, który mógł jeszcze wiele w życiu osiągnąć. Wszystkie plany współpracy obu panów przekreślił wypadek lotniczy z 19 marca 1982 roku. Ozzy i spółka stracili kolegę, a świat jednego z najlepszych gitarzystów heavymetalowych. Nadal ciekawi mnie jak by wyglądał trzeci album wokalisty z Randym na pokładzie. A niestety eks-wokalista Black Sabbath nigdy nie osiągnął już w solowym dorobku tak wysokiego poziomu, jak przy "Diary of a Madman".

Moja ocena - 9/10

Lista utworów:
01. Over the Mountain (Bob Daisley, Lee Kerslake, Ozzy Osbourne, Randy Rhoads)
02. Flying High Again (Bob Daisley, Lee Kerslake, Ozzy Osbourne, Randy Rhoads)
03. You Can't Kill Rock and Roll (Bob Daisley, Ozzy Osbourne, Randy Rhoads)
04. Believer (Bob Daisley, Ozzy Osbourne, Randy Rhoads)
05. Little Dolls (Bob Daisley, Lee Kerslake, Ozzy Osbourne, Randy Rhoads)
06. Tonight (Bob Daisley, Lee Kerslake, Ozzy Osbourne, Randy Rhoads)
07. S.A.T.O. (Bob Daisley, Lee Kerslake, Ozzy Osbourne, Randy Rhoads)
08. Diary of a Madman (Bob Daisley, Lee Kerslake, Ozzy Osbourne, Randy Rhoads)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz