23 czerwca 2019

Saxon - "Saxon" (1979)


W drugiej połowie lat 70. istniały tak mało znane i niszowe zespoły rockowe, jak Coast czy Sob, które nie wydały w swojej krótkiej karierze ani jednego wydawnictwa. Jednak w 1976 roku z połączenia wysiłków muzyków tych dwóch grup (wokalista Biff Byford i gitarzysta Paul Quinn z Coast podjęli współpracę z gitarzystą Grahamem Oliverem, basistą Stevem Dawsonem oraz perkusistą Johnem Walkerem z Sob) powstał dużo bardziej znany zespół, istniejący do dziś i cieszący się niemałym zainteresowaniem wśród miłośników heavy metalu.

Ich kapela pierwotnie nosiła kontrowersyjną nazwę Son of a Bitch, lecz po dwóch latach i zmianie perkusisty na Pete'a Gilla, muzycy postanowili zmienić ją na Saxon. W tym czasie wiele koncertowali i grali przeróbki znanych formacji, a w międzyczasie pisali również własny materiał, od początku będący jedną z pierwszych prób grania typowo heavymetalowej muzyki. Saxon dołączył więc do obszaru inspirowanej muzyką hardrockową Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu, odcinającej się w znaczącym stopniu od popularności i twórczości punk rocka.

Ostatecznie w 1979 roku chłopakom udało się podpisać kontrakt płytowy. Nagrań dokonano w pierwszych trzech miesiącach tego samego roku w londyńskim Livingston Recording Studios, zaś wydany przez francuską wytwórnię Carrere longplay był gotowy do sprzedaży już 21 maja. Mimo narastającego boomu na NWOBHM, album praktycznie przeszedł bez echa, nie zajmując żadnych lokat na listach przebojów. Wielu fanów do dziś uważa go za niespecjalne początki kariery zespołu. I trudno się temu dziwić - kompozycje są w większości niezbyt ciekawe, brzmienie płaskie, a umiejętności muzyków jeszcze nie do końca zachwycające. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że krążek nagrano zbyt szybko - nad całością można było dłużej posiedzieć, bardziej dopracować i przede wszystkim stworzyć lepsze utwory.

Debiut Saxon stał się jedną z pierwszych płyt NWOBHM, a sama grupa jedną z najbardziej rozpoznawalnych w tym obszarze (nastąpiło to dzięki o 9 miesięcy młodszej płycie "Wheels of Steel"). Choć swój sukces i dzisiejszą renomę wyrobiła sobie dzięki godnej uznania wytrwałości, a także regularnemu wypuszczaniu płyt (największy odstęp czasowy to 3 lata). Do dziś wydała 22 albumy studyjne i choć wiele z nich było udanych, to członkowie Saxon nigdy nie nagrali dzieła na miarę największych dokonań Iron Maiden, Diamond Head czy Def Leppard (choć w przypadku dwóch ostatnich można mówić tylko o pojedynczych przypadkach). Także debiut nie należy do największych osiągnięć Saxon.

Mimo że "Rainbow Theme" i "Frozen Rainbow" (tak naprawdę jedna kompozycja, bezsensownie rozbita w opisie okładki na dwie) to absolutnie rewelacyjne otwarcie. Bliżej mu do klasycznej rockowej ballady niż heavy metalu. Pojawia się w nim wiele kapitalnych motywów czy powalająca solówka gitarowa, a nie można też zapomnieć o pełnej pasji partii wokalnej Byforda. Tym jednym utworem twórcy pokazali, że drzemią w nich niemałe możliwości wykonawcze i kompozytorskie. A sam kawałek jest o tyle unikalny i niesamowity, że muzycy nigdy potem nie nagrali niczego podobnego. Przyznam jednak, że "Rainbow Theme/Frozen Rainbow" bardziej pasowałby na zakończenie płyty, jako wielki finał. Z drugiej strony, kawałek sprytnie umieszczono na początku płyty, gdyż tak dobre otwarcie obiecuje wysokiej klasy dzieło. Gdyby całość zaczęła się od "Big Teaser" i "Judgement Day", nie każdy miałby ochotę dotrwać do końca.

Niestety, reszta, bliższa heavy metalowi, raczej nie zachwyca. Stanowi wręcz pokaz jak nie grać tego typu muzyki. Utwory często są nieskładne i nieporadne, brak w nich jakichś ciekawszych melodii i pomysłów. "Big Teaser" ma niby całkiem chwytliwy refren, ale reszta nie przekonuje, w tym niezbyt udana partia wokalna, której brakuje polotu. W "Judgement Day" niby lepiej prezentuje się wokal, ale sam numer wypada chaotycznie. Twórcy przerzucając się w przeróżnych motywach starają się być bardziej progresywni, ale im to nie wychodzi. Zupełnie niepotrzebnym zabiegiem okazało się kompletnie niepasujące do reszty zwolnienie w pierwszej połowie kawałka.

Tymczasem "Stallions of the Highway" okazuje się dość nijaki, mimo że bliżej mu do oblicza Saxon z lat 80. Mimo to, najmniej interesujących rzeczy odnajdziemy w kiepskim "Backs to the Wall". "Still Fit to Boogie" to dla odmiany - i zgodnie z tytułem - dużo ostrzejsze boogie. Na tle trzech poprzednich kawałków prezentuje się całkiem przyzwoicie i wprowadza nieco większą ilość energii. Za to rozpoczęty marszowym wstępem "Militia Guard" posiada jedną z najlepszych tutejszych partii Billa, śpiewającego w bardziej melodyjny sposób. Całkiem dobrą robotę odwalają też gitarzyści. "Militia Guard" również nie stanowi niczego specjalnego i także razi dużą chaotycznością, ale przynajmniej nie odrzuca.

Pierwsze dzieło Saxon nie przedstawia jeszcze pełnego potencjału muzyków i można w jego kontekście mówić o wielu wpadkach, ale ostatecznie nie prezentuje się tragicznie. Choć gdyby nie obecność "Rainbow Theme/Frozen Rainbow", jego zawartość nie zasługiwałaby na większą ocenę niż 4. Ten wspaniały początek może więc okazać się wystarczającą zachętą do przesłuchania całości. Reszta nie dorasta mu do pięt i ewentualnie można ją sobie darować. Całość trwa jednak niecałe 29 minut, dzięki czemu nie męczy w aż tak dużym stopniu. Mimo to, dopiero parę kolejnych płyt sprawiło, że muzycy dołączyli do panteonu NWOBHM i pokazało, że stać ich naprawdę na wiele.

Moja ocena - 5/10

Lista utworów:
01. Rainbow Theme (Biff Byford, Steve Dawson, Pete Gill, Graham Oliver, Paul Quinn)
02. Frozen Rainbow (Biff Byford, Steve Dawson, Pete Gill, Graham Oliver, Paul Quinn)
03. Big Teaser (Biff Byford, Steve Dawson, Pete Gill, Graham Oliver, Paul Quinn)
04. Judgement Day (Biff Byford, Steve Dawson, Pete Gill, Graham Oliver, Paul Quinn)
05. Stallions of the Highway (Biff Byford, Steve Dawson, Pete Gill, Graham Oliver, Paul Quinn)
06. Backs to the Wall (Biff Byford, Steve Dawson, Pete Gill, Graham Oliver, Paul Quinn)
07. Still Fit to Boogie (Biff Byford, Steve Dawson, Pete Gill, Graham Oliver, Paul Quinn)
08. Militia Guard (Biff Byford, Steve Dawson, Pete Gill, Graham Oliver, Paul Quinn)

2 komentarze:

  1. Moim ulubionym kawałkiem z tego albumu jest właśnie "Milita Gurad"- ogólnie jeden z ich ambitniejszych kawałków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Militia Guard" to i tak jeden z fajniejszych kawałków z debiutu. Gdyby tylko był lepiej przemyślany, byłoby naprawdę dobrze.

      Usuń