Album
"Destroyer" został pokochany przez publiczność, co
przełożyło się na wyniki sprzedaży (obecnie ma status podwójnej platyny w USA). Po
takim sukcesie, w tym samym roku, na półkach sklepowych
ukazał się krążek "Rock and Roll Over" z nowym
materiałem. Po kilku eksperymentach z brzmieniem i aranżacją
utworów, muzycy wrócili do bardziej surowego stylu znanego z
pierwszych trzech wydawnictw. Dodatkowo, tym razem komponowanie
odpuścił sobie Ace Frehley, skupiając się jedynie na wykonaniu
stworzonych przez kolegów rzeczy.
Twórcy
witają nas spokojną, akustyczną zagrywką na początku "I
Want You", która jednak dość szybko przechodzi w hardrockowy
czad z bardzo dobrą solówką, wyjątkowo graną przez Paula
Stanley'a. Dobrego poziomu nie obniża całkiem zgrabny,
energiczny "Take Me". "Calling Dr. Love" to jedno
z tych bardziej rozpoznawalnych dzieł Simmonsa, głównie ze
względu na jego tekst - basista wciela się tu w rolę tytułowego
Dr. Love. Piszę o tekście, ponieważ muzycznie kawałek nie
reprezentuje sobą niczego nadzwyczajnego. "Ladies Room" i
"Baby Driver" to dość typowe dla grupy propozycje, ale
również specjalnie nie porywają, są strasznie prościutkie i łatwo
o nich zapomnieć. Okropnie nijaki, banalny i po prostu kiepski jest też "Love 'em
and Leave 'em". "Mr. Speed" ma przyjemnie zakręcony
riff, ale nic ponadto. W kawałkach 3-7 trudno mi wyróżnić coś na
ewidentny plus.
Większy
poziom prezentuje końcówka longplaya. Chwytliwy "See in Your
Dreams" to zdecydowanie jeden z lepszych fragmentów całości,
z naprawdę niezłą melodią i efektownymi popisami Frehley'a.
Na tle większości zawartych tutaj słabych/przyzwoitych numerów
definitywnie wybija się lżejszy, akustyczny "Hard Luck Woman",
ballada w klimacie solowych nagrań Roda Stewarta (w sumie Paul
Stanley napisał "Hard Luck Woman" dla Stewarta, ale po
sukcesie "Beth" postanowił zachować go dla swojej
kapeli). Nie tylko stylistycznie. Pojawia się tu bowiem rewelacyjna
melodia, wsparta naprawdę dobrym wokalem Crissa, który nie brzmi
tutaj tak płaczliwie, jak w "Beth". Intrygujący kawałek,
świetny w odbiorze, zdecydowanie najbardziej udany fragment "Rock
and Roll Over". Ostry, zeppelinowy "Makin' Love"
również pozostawia za sobą bardzo dobre wrażenia, choć w paru
miejscach można się uczepić średniej partii wokalnej Stanley'a.
Świetnie brzmią tutaj gitary, szczególnie w trakcie niemalże
heavymetalowej, niezwykle dynamicznej solówki. Gdyby reszta trzymała
poziom dwóch ostatnich utworów, można byłoby mówić o bardzo
udanej całości.
"Rock
and Roll Over" nadal pozostaje w cieniu
"Destroyera". Trudno powiedzieć czy słusznie czy nie - oba albumy są nierówne, choć
zagrane w równie przekonujący sposób. W odróżnieniu od
poprzednika, nie wszyscy członkowie zespołu są z niego zadowoleni.
Zawiera on sporo nie do końca wyróżniających się numerów, ale
są tu również co najmniej dwa świetne utwory. Całokształt
pozostawia po sobie niezłe wrażenia, choć nadal wypada
słabiej od trzech albumów studyjnych z lat 1974-1975.
Warto
dodać, że po wydaniu "Rock and Roll Over" chłopaki z
Kiss postanowili przystopować z tak częstym wydawaniem premierowego
materiału (oprócz sytuacji z solowymi albumami muzyków z 1978
roku, które są trochę na uboczu dyskografii) i odtąd nagrywali nowe płyty raz na rok. Przez te 3 lata od wydania debiutu wiele
się w grupie zmieniło i w 1976 roku o Kiss słyszał już chyba
każdy fan amerykańskiej muzyki rockowej. Szczególnie o ich
nietypowych występach scenicznych.
Moja ocena - 6/10
Lista utworów:
01. I Want You (Paul Stanley)
02. Take Me (Sean Delaney, Paul Stanley)
03. Calling Dr. Love (Gene Simmons)
04. Ladies Room (Gene Simmons)
05. Baby Driver (Peter Criss, Stan Penridge)
06. Love 'em and Leave 'em (Gene Simmons)
07. Mr. Speed (Sean Delaney, Paul Stanley)
08. See in Your Dreams (Gene Simmons)
09. Hard Luck Woman (Paul Stanley)
10. Makin' Love (Sean Delaney, Paul Stanley)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz