Na
początku XXI wieku już chyba nikt nie wierzył, że Scorpionsi są
jeszcze w stanie nagrać naprawdę udany album. Grupa przez kilka
dobrych lat eksperymentowała, najczęściej w złym kierunku.
Balladowy "Pure Instinct" i nowoczesny
"Eye II Eye" nie spotkały się z życzliwym przyjęciem
krytyków, podobnie stało się z orkiestrowym (choć moim zdaniem
udanym) "Moment of Glory" i akustyczną "Acousticą".
Muzycy podjęli więc jedyną słuszną decyzję - wrócili do tego,
co potrafią najlepiej i nagrali premierowy, wyraźnie hardrockowy
materiał. I przy okazji, najlepszy od lat. Dodatkowo, w roli
basisty zadebiutował tu nasz rodak, Paweł Mąciwoda.
Całość otwiera "New Generation" (tytułowo zgrabnie nawiązujący do kilkuletniej premierowej przerwy wydawniczej), ceniony przez wielu, choć muszę przyznać, że mnie nie zachwyca - zaczyna się dość ciekawie, ale reszta jest trochę przydługa. Znacznie lepsze wrażenie sprawia "Love 'em or Leave 'em". Słuchając go, aż chce się wykrzyczeć Wreszcie! Wreszcie zespół gra z należytą energią i tworzy wyśmienite melodie - w rezultacie dostajemy mocny przebój z prawdziwego zdarzenia. "Deep and Dark" okazuje się - tak jak może sugerować tytuł - mroczny i ciężki... ale tylko na początku. Tak naprawdę jest to miejscami lekka kompozycja z dość chwytliwą linią melodyczną. "Blood Too Hot" i "Someday Is Now" to spora dawka energii, a i pod względem melodycznym nie można im wiele zarzucić. Dobrą gitarową robotę słychać także w pulsującym "This Time", choć mógłby być on jeszcze cięższy produkcyjnie.
Całość otwiera "New Generation" (tytułowo zgrabnie nawiązujący do kilkuletniej premierowej przerwy wydawniczej), ceniony przez wielu, choć muszę przyznać, że mnie nie zachwyca - zaczyna się dość ciekawie, ale reszta jest trochę przydługa. Znacznie lepsze wrażenie sprawia "Love 'em or Leave 'em". Słuchając go, aż chce się wykrzyczeć Wreszcie! Wreszcie zespół gra z należytą energią i tworzy wyśmienite melodie - w rezultacie dostajemy mocny przebój z prawdziwego zdarzenia. "Deep and Dark" okazuje się - tak jak może sugerować tytuł - mroczny i ciężki... ale tylko na początku. Tak naprawdę jest to miejscami lekka kompozycja z dość chwytliwą linią melodyczną. "Blood Too Hot" i "Someday Is Now" to spora dawka energii, a i pod względem melodycznym nie można im wiele zarzucić. Dobrą gitarową robotę słychać także w pulsującym "This Time", choć mógłby być on jeszcze cięższy produkcyjnie.
Prawdziwą
perełką tego wydawnictwa jest kompozycja "Through My Eyes",
doskonale skonstruowana i wykonana. Ładne, przejmujące
zwrotki kontrastują z potężnym refrenem, a mimo to całość
zdecydowanie trzyma się kupy, a przy okazji została
rewelacyjnie zinterpretowana przez Meine'a. To ich najlepszy tego
typu numer co najmniej od czasów "Lonely Nights", a także
najciekawszy w okresie XXI wieku. Jeśli chodzi o inne wolniejsze utwory - balladowy "Maybe I Maybe You" jest trochę zbyt
patetyczny, choć ratuje go trochę gitarowa część końcowa.
Lepsze wrażenie sprawia całkiem zgrabny "She Said".
Czas
przejść do najsłabszych punktów "Unbreakable". "Borderline" może i
byłby całkiem niezły, gdyby nie udziwnione partie wokalne oraz
aranżacje - przez to jest najsłabszym elementem całości, pasującym bardziej do kiepskiego poziomu "Eye II Eye". "My
City My Town" niby jest typową kompozycją Scorpions, ale jakoś
nie powala i można ją uznać za wypełniacz. Podobne wrażenie
sprawia "Can You Feel It". Na końcu zespół
zamieścił udziwniony "Remember the Good Times (Retro Garage Mix)"
- zastanawia mnie ten podtytuł, bo nic mi nie wiadomo o istnieniu innej
wersji. A może oryginalny miks uległ zniszczeniu? Faktycznie brzmieniowo trochę odstaje. Albo za bardzo się do niego nie przyłożyli, a potem się tłumaczą.
"Unbreakable"
to całkiem niezły, hardrockowy materiał. Szkoda, że miejscami jest mocno nierówny, a potencjał niektórych utworów nie został należycie
wykorzystany. Z drugiej strony posiada co najmniej dwa świetne
momenty i w większości sprawia dość pozytywne wrażenie. Na pewno zawiera w sobie więcej energii i świeżości niż męczący "Eye II Eye". Obietnice i
oczekiwania były spore, jednak zespół stanął na wysokości
zadania i ich nie zawiódł - po latach błądzenia i odchodzenia od swojego oryginalnego
stylu, w pewien sposób potwierdził on swoją klasę i nagrał jeden ze swoich lepszych krążków
z ostatnich 30 lat. Choć z drugiej strony, zdecydowanie nie dosięga on
poziomem do tych najbardziej klasycznych z lat 1972-1984.
Moja ocena - 6/10
Lista utworów:
01. New Generation (Klaus Meine, Rudolf Schenker)
02. Love 'em or Leave 'em (James Kottak, Klaus Meine, Rudolf Schenker)
03. Deep and Dark (Matthias Jabs, Klaus Meine)
04. Borderline (Klaus Meine, Rudolf Schenker)
05. Blood Too Hot (Klaus Meine, Rudolf Schenker)
06. Maybe I Maybe You (Klaus Meine, Anoushirvan Rohani)
07. Someday Is Now (James Kottak, Rudolf Schenker)
08. My City My Town (Klaus Meine)
09. Through My Eyes (Klaus Meine, Rudolf Schenker)
10. Can You Feel It (James Kottak, Klaus Meine)
11. This Time (Matthias Jabs)
12. She Said (Christian Kolonovits, Klaus Meine)
13. Remember the Good Times (Retro Garage Mix) (Eric Bazilian, Klaus Meine, Rudolf Schenker)
Fajny blog! Dodaję do obserwowanych. Dobrze by było, gdyby jednak można gdzieś na jednej stronie widzieć oceny albumów: czy to w formie jednego podsumowującego posta, podstrony, czy na początku recenzji danego albumu. Wchodzenie w każdy post jest nieco męczące.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na http://muzykofil.blogspot.com/