Strata
Cliffa Burtona była ogromnym ciosem dla Metalliki. Burton był
wszechstronnym muzykiem i kompozytorem, a także jednym z najlepszych
metalowych basistów wszech czasów. Nie można również zapomnieć,
że James, Lars i Kirk stracili przede wszystkim przyjaciela. Na
skutek tego myśleli nawet o rozwiązaniu zespołu, ale m.in. za
sprawą matki Burtona, która odradzała im takie wyjście,
postanowili kontynuować działalność.
Rozpoczęto
poszukiwania człowieka, który zastąpi Burtona w zespole - po
miesiącu zatrudniono Jason Newsteda, który grał wcześniej w
thrashmetalowej kapeli Flotsam and Jetsam. Z Jasonem w składzie
nagrano w 1987 roku naprawdę niezłą EP-kę pod tytułem "The $5.98 E.P.: Garage Days Re-Revisited", zawierającą wyłącznie covery. Miała to
być dla Newsteda rozgrzewka i okazja do lepszego wpasowania się w
zespół. Rok później na półkach sklepowych ukazał się 4.
pełnoprawny album Metalliki - "...And Justice for All".
Tytuł równie kontrowersyjny, co jego zawartość.
Niestety,
to jak został nagrany ten longplay może budzić u słuchacza pewne
zakłopotanie. Podczas miksowania James i Lars podjęli decyzję o
wyciszeniu partii basowych Newsteda, które ponoć za bardzo stapiały
się z gitarą Hetfielda. Efektem tych poczynań jest suche i mało
przestrzenne brzmienie gitar, choć równie ściśnięta wydaje się perkusja. Z drugiej strony, pod względem wykonawczym Lars daje
na tym wydawnictwie swój życiowy popis, pokazując sporą inwencję, w tym wiele
popisowych kanonad i połamanych przejść perkusyjnych. Wiadomo, że
na albumie studyjnym można poprawiać produkcyjnie wiele rzeczy
(usuwać wpadki, łączyć kilka nagrań perkusji w jedno), niemniej
efekt robi spore wrażenie.
Niestety, już od pierwszego utworu rzucają się w oczy (czy też uszy) opisane wyżej produkcyjne uchybienia. "Blackened" to taki typowy dla ówczesnej Metalliki powoli rozkręcający się thrashowy czad - choć tym razem uniknięto akustycznego wstępu. Jednak już drugie nagranie - tytułowe "...And Justice for All" - jest bardzo rozbudowane, lecz z drugiej strony dość przekombinowane. Ciągłe zmiany tempa i motywów powodują uczucie chaosu, choć kilka momentów może robić wrażenie. Podobną złożonością charakteryzuje się antywojenny "One", ale tutaj efekt jest dużo bardziej zadowalający. Jego pierwsza połowa to bardzo ładna ballada, zaś druga zawiera w sobie dynamiczne, metalowe granie z zachwycającymi popisami gitarowymi Kirka Hammetta. Pierwsza perła tego wydawnictwa.
Niestety, już od pierwszego utworu rzucają się w oczy (czy też uszy) opisane wyżej produkcyjne uchybienia. "Blackened" to taki typowy dla ówczesnej Metalliki powoli rozkręcający się thrashowy czad - choć tym razem uniknięto akustycznego wstępu. Jednak już drugie nagranie - tytułowe "...And Justice for All" - jest bardzo rozbudowane, lecz z drugiej strony dość przekombinowane. Ciągłe zmiany tempa i motywów powodują uczucie chaosu, choć kilka momentów może robić wrażenie. Podobną złożonością charakteryzuje się antywojenny "One", ale tutaj efekt jest dużo bardziej zadowalający. Jego pierwsza połowa to bardzo ładna ballada, zaś druga zawiera w sobie dynamiczne, metalowe granie z zachwycającymi popisami gitarowymi Kirka Hammetta. Pierwsza perła tego wydawnictwa.
"Eye
of the Beholder" to również jeden z lepszych momentów krążka,
pełen ognia i z udanymi popisami gitarowymi. Z drugiej strony "The
Shortest Straw" i "The Frayed Ends of Sanity" są
bezbarwne, nie zapadają w pamięci i momentami strasznie się dłużą.
Nieco lepiej wypada od nich "Harvester of Sorrow", ale i
ten numer niekiedy trudno mi wysłuchać do końca. Utwory 5-7 na
poprzednich trzech krążkach byłby zwykłymi wypełniaczami. Są nimi też tutaj.
Zupełnie
inaczej ma się sprawa ze wspaniałym, (niemalże) instrumentalnym
"To Live Is to Die", poświęconym pamięci Cliffa Burtona.
Muzycy wielokrotnie powtarzają te same motywy, co jednak
nie daje uczucia znużenia. Jeszcze większe wrażenie robi bardziej wyciszona część ze świetną solówką i zaskakującą
recytacją wiersza Burtona (mówioną przez Hetfielda), po czym
panowie powracają do motywów z początku kawałka. Całość spina
również klamra w postaci akustycznego początku i końcówki. Rewelacyjne nagranie, druga
perła tego wydawnictwa. Zaś "Dyers Eve" to - podobnie jak
"Blackened" - gniewny, thrashowy czad na poziomie.
"...And
Justice for All" jest dla wielu słuchaczy kolejnym klasycznym
albumem Metalliki, ale dla mnie wypada dużo słabiej od poprzednich.
Spartaczone brzmienie i kilka nijakich utworów to moje podstawowe
zarzuty. Brakuje tu trochę ręki kompozytorskiej Burtona. Mimo to
lubię przynajmniej połowę tego materiału, choć poza "One"
i "To Live Is to Die" nie odnajduję tu zbyt wiele dla
siebie.
Wielki plus za dwie rzeczy:
Wielki plus za dwie rzeczy:
- wykonanie - słychać że muzycy byli wtedy w rewelacyjnej formie,
- pozostanie przy swoim stylu - chodzi tu o nagranie thashmetalowego materiału, odległego od kilku następnych, bardziej komercyjnych dokonań z lat 90.
Moja ocena - 7/10
Lista utworów:
01. Blackened (James Hetfield, Jason Newsted, Lars Ulrich)
02. ...And Justice for All (Kirk Hammett, James Hetfield, Lars Ulrich)
03. Eye of the Beholder (Kirk Hammett, James Hetfield, Lars Ulrich)
04. One (James Hetfield, Lars Ulrich)
05. The Shortest Straw (James Hetfield, Lars Ulrich)
06. Harvester of Sorrow (James Hetfield, Lars Ulrich)
07. The Frayed Ends of Sanity (Kirk Hammett, James Hetfield, Lars Ulrich)
08. To Live Is to Die (Cliff Burton, James Hetfield, Lars Ulrich)
09. Dyers Eve (Kirk Hammett, James Hetfield, Lars Ulrich)
01. Blackened (James Hetfield, Jason Newsted, Lars Ulrich)
02. ...And Justice for All (Kirk Hammett, James Hetfield, Lars Ulrich)
03. Eye of the Beholder (Kirk Hammett, James Hetfield, Lars Ulrich)
04. One (James Hetfield, Lars Ulrich)
05. The Shortest Straw (James Hetfield, Lars Ulrich)
06. Harvester of Sorrow (James Hetfield, Lars Ulrich)
07. The Frayed Ends of Sanity (Kirk Hammett, James Hetfield, Lars Ulrich)
08. To Live Is to Die (Cliff Burton, James Hetfield, Lars Ulrich)
09. Dyers Eve (Kirk Hammett, James Hetfield, Lars Ulrich)
Na Master of Puppets cholernie nie lubiłem The Thing i Lepera, tu nie ma ani jednego kawałka którego bym nie lubił, jest za to kilka bezbarwnych (dokładniej to 5,7,9), to mój ulubiony album Metalliki (jeżeli w ogóle mogę tak powiedzieć, bo ogólnie za nimi za bardzo nie przepadam)
OdpowiedzUsuń