6 listopada 2017

Nirvana - "Incesticide" (1992)


Kiedy myślimy o dyskografii Nirvany, przypominamy sobie o istnieniu trzech albumów studyjnych i koncertowego "MTV Unplugged in New York". Nie każdy jednak pamięta o istnieniu "Incesticide" - kompilacji wydanej na fali popularności krążka "Nevermind", zawierającej w większości niepublikowane wcześniej utwory, czyli m.in. nagrania demo, B-side'y czy parę coverów. Siłą rzeczy zostały one nagrane w różnych składach (zaledwie w sześciu utworach gra Dave Grohl). Niektóre z nich były już wcześniej znane (np. z EP-ki "Hormoaning"), inne nie. Była to więc doskonała okazja, by zebrać taki materiał na jednej płycie i wyciągnąć dodatkową kasę od fanów.

Większość zawartych tu propozycji to bardzo krótkie kawałki, które mają w sobie wiele z punk rocka i niekiedy trudno je od siebie odróżnić. Jednak niektóre z nich się wyróżniają. Na przykład pierwsze dwa - "Dive" z niezwykle chwytliwym refrenem i "Sliver" z fajnym podkładem basowym. Przyzwoicie wyszły covery "Son of a Gun" i "Molly's Lips", zwłaszcza pierwszy z nich. W sumie nie odbiegają one znacznie od swoich pierwowzorów. Jednym z najlepszych momentów longplaya jest też odrzut z albumu "Bleach" - "Downer". Zaś "(New Wave) Polly" to po prostu podrasowana, ostrzejsza wersja akustycznego "Polly" z "Nevermind" - w tej dynamicznej wersji podoba mi się bardziej od oryginału.

Da się wyłapać na tym longplayu kilka naprawdę intrygujących numerów, zwłaszcza w końcowej części płyty. Należy do nich ciekawie rozwijający się "Aero Zeppelin", który po jakimś czasie przechodzi w świetne riffowanie. Jeszcze lepsze wrażenie robi brudny, ciężki "Big Long Now" o niesamowitym, wręcz hipnotycznym klimacie (podobnie jak w przypadku "Paper Cuts" kojarzy mi się z twórczością Alice in Chains, szczególnie pod względem wokalu). Bardzo dobrze wypada tu głos Kurta, a i pod względem wykonania trudno się do czegokolwiek przyczepić. W "Aunerysm" nie brakuje za to chwytliwości, dużą rolę odgrywa tu też gitara basowa. To trzy najdłuższe utwory z tego zestawu, ale przy tym też najlepsze. Z drugiej strony zupełnie nie przekonują mnie "Hairspray Queen" i "Turnaround" - oba mają niezwykle irytujące wokale Cobaina, a i zawartość muzyczna tego nie rekompensuje.

"Incesticide" to całkiem ciekawy dodatek do podstawowej dyskografii Nirvany. Może trochę razić nierównością, ale w większości prezentuje zadowalający poziom. A w obliczu tak niewielkiej ilości płyt kapeli okazuje się bardzo cennym materiałem. Nic wielkiego, ale można posłuchać. Dla fanów Nirvany i tak będzie to pozycja obowiązkowa.

Moja ocena - 7/10

Lista utworów:
01. Dive (Kurt Cobain, Krist Novoselic)
02. Sliver (Kurt Cobain)
03. Stain (Kurt Cobain)
04. Been a Son (Kurt Cobain)
05. Turnaround (Gerald Casale, Mark Mothersbaugh)
06. Molly's Lips (Eugene Kelly, Frances McKee)
07. Son of a Gun (Eugene Kelly, Frances McKee)
08. (New Wave) Polly (Kurt Cobain)
09. Beeswax (Kurt Cobain)
10. Downer (Kurt Cobain)
11. Mexican Seafood (Kurt Cobain)
12. Hairspray Queen (Kurt Cobain, Krist Novoselic)
13. Aero Zeppelin (Kurt Cobain, Krist Novoselic)
14. Big Long Now (Kurt Cobain)
15. Aneurysm (Kurt Cobain, Dave Grohl, Krist Novoselic)

1 komentarz:

  1. Pierwsza z płyt Nirvany która tak naprawdę mi się wkręciła. Pamiętam jeszcze jak ją uwielbiałem, ale po kilku latach zadałem sobie sprawę jak dużo w niej prostoty i szybkich a nawet nudnych piosenek. Które przypominają wypełniacze, ale z drugiej strony nie ma co się dziwić to zbiór odrzutów, Ep-ki, nagrań pobocznych. Pamiętam że uwielbiałem zadziorność i ciężkość "Aneurysm" ta agresywność w głosie Kurta. Z resztą uwielbiałem wszystkie 4 ostatnie kawałki razem z dziwnym "Hairspray Queen" sposób w jaki śpiewa Kurt był dla mnie atutem. Uwielbiałem jeszcze "Beeswax" równie ciężki i brudny, pamiętam wtedy liczyło się dla mnie ciężej i mocniej, fajne czasy to były.

    OdpowiedzUsuń