27 kwietnia 2016

Guns N' Roses - "G N' R Lies" (1988)


Muzykom Guns N' Roses nie spieszyło się do nagrania pełnoprawnej kontynuacji "Appetite for Destruction". Debiut ten okazał się gigantycznym, niespodziewanym wręcz sukcesem, odbił się szerokim echem w świecie muzycznym, a przy tym był na tyle rozpoznawalny, że dzięki jego komercyjnemu powodzeniu grupa zaczęła intensywnie koncertować. Siłą rzeczy nagranie większej ilości nowego materiału zostało odłożone na później.

Oczekiwanie na przyszły, dwupłytowy "Use Your Illusion" zostało więc umilone wypuszczeniem dość intrygującego wydawnictwa o nazwie "G N' R Lies", będącego czymś pomiędzy regularnym albumem studyjnym a kompilacją. W tym wypadku można powiedzieć, że pomysłodawcy tego projektu poszli w pewnym sensie na łatwiznę. Pierwsza część krążka pochodzi bowiem z nagranej 2 lata wcześniej EP-ki "Live ?!*@ Like a Suicide". Opisywany minialbum nie był wtedy łatwo dostępny (i nadal nie jest), ponieważ w 1986 roku ograniczono jego wydanie do 10 tysięcy kopii, dodatkowo jedynie w formie winylowej i kasetowej. Postanowiono więc odświeżyć ten materiał i umieścić go na płycie długogrającej z nowym materiałem. Siłą rzeczy, dzięki temu zabiegowi nigdy nie wznowiono wydania "Live ?!*@ Like a Suicide" w formie EP-ki. Warto dodać, że wydaniem minialbumu zajęła się wytwórnia Uzi Suicide, którą z tej okazji założyli... sami muzycy.

Z innych ciekawostek - na EP-kę nie zdecydowano się zamieścić autorskiego numeru "Shadow of Your Love", którego rejestracja przez wiele lat krążyła między ludźmi wyłącznie w formie bootlegów. Wprowadzając również małą dygresję, w kontekście całości warto zwrócić uwagę na nietypową okładkę, która z założenia miała być zjadliwą satyrą na prasę i wszelakie pisma, przez co zaprezentowano ją w formie tabloidowej pierwszej strony gazety. Efekt wyszedł doprawdy imponujący - to koncepcja pełna szczegółów i ukrytych smaczków, które można wyłapać posiadając wyłącznie wersję winylową.

Dzięki odgłosom publiczności, utwory zawarte na pierwszej stronie "G N' R Lies" brzmią jakby zostały nagrane podczas koncertu bądź koncertów grupy. Prawda na ten temat wygląda zupełnie inaczej - by zaoszczędzić na kosztach materiał ten został nagrany w studiu, zaś odgłosy publiczności dodano osobno, by stworzyć wrażenie scenicznej otoczki (pochodzą one z festiwalu Texxas Jam, który odbył się w końcówce lat 70., długo przed powstaniem Guns N' Roses). Właściwie bez znajomości tej informacji trudno odgadnąć, że to wersje studyjne - zespół gra z taką energią, jakby naprawdę znajdował się na scenie. I wydaje mi się, że przez wiele lat spora część słuchaczy nie wiedziała, że słucha niekoncertowego materiału.

Właściwie pierwsza strona brzmi jak kontynuacja "Appetite for Destruction", choć poprzez to, że te nagrania są starsze, stanowi raczej prototyp debiutu. Mamy tutaj przemieszane ze sobą dwa autorskie, powstałe jeszcze w czasach Hollywood Rose kawałki (ostre, hardrockowe "Reckless Life" i nieco lżejsze, mniej udane "Move to the City") oraz dwa covery ("Nice Boys" z repertuaru Rose Tattoo oraz "Mama Kin" Aerosmith). Choć właściwie każdy z nich brzmi jakby został stworzony przez Gunsów. Szczególnie dobrze wypadła przeróbka "Mama Kin", zagrana bardziej energetycznie od pierwotnej wersji kapeli Stevena Tylera. Już na tym etapie słychać spory potencjał zespołu, który już niebawem nagra "Appetite for Destruction".

Troszkę ciekawiej prezentuje się druga część "G N' R Lies", jakże inna od hałaśliwej prezentacji umiejętności instrumentalistów zawartej na "Live ?!*@ Like a Suicide". Znalazły się na niej cztery... akustyczne kawałki. Dzięki temu muzycy mogli pokazać, że czują się dobrze nie tylko w mocnym, hardrockowym graniu. Jeśli ktoś sądził, że Guns N' Roses w wersji bez prądu straci cały swój power, musiał się miło rozczarować. Na repertuar złożyły się trzy absolutnie premierowe utwory, plus "You're Crazy", który został wcześniej zarejestrowany w innej wersji na "Appetite for Destruction". Warto zauważyć, że tylko w dwóch nagraniach ("Used to Love Her" i "You're Crazy") słychać perkusję, reszta to wyłącznie robota gitarzystów i Axla. Producent Mike Clink opisał moment nagrywania akustycznego materiału jako magiczny, i rzeczywiście w niektórych momentach trudno się z nim nie zgodzić.

Najbardziej słychać to na otwarciu strony. Znalazł się tutaj jeden z najpiękniejszych akustycznych numerów jakie słyszałem - "Patience". Rozpoczyna się melodyjnym gwizdaniem Axla, po czym wokalista daje jeden ze swoich najwspanialszych popisów wokalnych, pokazując że oprócz operowania wysokimi rejestrami głosu potrafi również zaśpiewać w sposób delikatny, przejmujący - można to uznać za pierwszą tego typu próbę na albumie studyjnym, później rozwiniętą w "November Rain" czy "Estranged". Kompozycja jest zagrana z wyczuciem, posiada nieziemską atmosferę i zdecydowanie chce się do niej wielokrotnie powracać. Poziom spada przy okazji "Used to Love Her". W sumie całkiem przyjemny akustyk, ale, szczególnie po przesłuchaniu "Patience", sprawia wrażenie błahego wypełniacza. Niepoważny, przyprawiony czarnym humorem tekst i lekka, wesoła melodyjka pozwala wysnuć stwierdzenie, że "Used to Love Her" został nagrany wyłącznie dla żartu i tak też należy go traktować. Chwilami brzmi to wręcz jak parodia country.

"You're Crazy" został zaprezentowany w dużo łagodniejszej aranżacji, tekst zaś pozostał ten sam. Ciężko wybrać, która wersja bardziej mi się podoba - obie przedstawione są w zupełnie inny sposób, przy czym ta różnorodność sprawdza się zarówno w jednym, jak i drugim przypadku. "One in a Million" byłby zwykłym, niezbyt wyróżniającym się utworem, gdyby nie bardzo kontrowersyjny, napisany przez Axla i ocierający się m.in. o rasizm czy homofobię tekst, w którym wokalista zdecydowanie nie przebiera w słowach. Na skutek tego powstał wielki skandal, który swego czasu napsuł muzykom sporo krwi i przysporzył im wielu przeciwników, co o dziwo jeszcze bardziej zwiększyło popularność zespołu. Tekst ten powstał w oparciu o przeżycia wokalisty, jakich doświadczył podczas pierwszego przybycia do Los Angeles. To w jaki sposób został zaśpiewany przez Axla przechodzi najśmielsze pojęcie. Emocje jakie włożył w ten utwór są nie do opisania. Tego trzeba posłuchać!

Warto znać "G N' R Lies", nawet nie będąc fanem Guns N' Roses. Jest to pozycja zupełnie inna od debiutu, jako pierwsza ukazująca wszechstronność grupy, choć nie w takim stopniu, jak eklektyczne "Iluzjony". Dzięki zróżnicowaniu, a także krótkiej ilości materiału krążek ten może być całkiem niezłym wprowadzeniem do twórczości tej kapeli. Jako całość album może sprawiać wrażenie trochę przypadkowego - stąd wyraźny podział na dwie różne części - jednak niemalże przez większość czasu utrzymuje porządny poziom. Początek wydawnictwa prezentuje energiczne, ogniste oblicze zespołu, zaś spokojniejsza strona pozwala dużo lepiej wsłuchać się w warsztat techniczny muzyków. Poza tym, jak nie ulec urokowi "Patience"?

Moja ocena - 7/10

Lista utworów:
01. Reckless Life (Axl Rose, Slash, Izzy Stradlin, Chris Weber)
02. Nice Boys (Gary Anderson, Michael Cocks, Gordon Leach, Dallas Royall, Ben Wells)
03. Move to the City (Del James, Izzy Stradlin, Chris Weber)
04. Mama Kin (Steven Tyler)
05. Patience (Axl Rose, Izzy Stradlin)
06. Used to Love Her (Axl Rose, Izzy Stradlin)
07. You're Crazy (Axl Rose, Slash, Izzy Stradlin)
08. One in a Million (Axl Rose)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz