28 kwietnia 2016

Guns N' Roses - "Use Your Illusion I" (1991)


Cztery lata trzeba było czekać na pełnoprawnego następcę "Appetite for Destruction". Przez ten czas między muzykami narastały konflikty, szczególnie między Axlem a resztą, zaś czarę goryczy przelał fakt przywłaszczenia sobie przez wokalistę wyłącznych praw do nazwy zespołu. Wzajemne niejasności poskutkowały odejściem w 1991 roku gitarzysty Izzy'ego Stradlina, jednego z głównych kompozytorów materiału, na którego miejsce przyjęto Gilby'ego Clarke'a.

Podczas sesji nagraniowej dochodziło do wielu innych sporów między muzykami, czego skutkiem było m.in. wyrzucenie z kapeli bębniarza Stevena Adlera (zastąpionego Mattem Sorumem) z powodu zbytniego uzależnienia od narkotyków. Zdążył on zagrać tylko w "Civil War", który znajduje się na następnej płytce. Istnieje pogłoska, że niewiele brakowało, by dzieła w ogóle nie ujrzały światła dziennego. Na szczęście tak się nie stało, a fani otrzymali w zamian dwa krążki, wypchane niemal po brzegi muzyką - każdy z nich trwa ok. 75 minut. Nikt wcześniej nie wydał dwóch osobnych albumów tego samego dnia. Jak na standardy Guns N' Roses skala tych wydawnictw była czymś wręcz nieprawdopodobnym.

Co do zawartości - zapomnijcie o jednorodnym stylistycznie hardrockowym czadzie znanym z debiutu. "Use Your Illusion" to dzieło eklektyczne i zróżnicowane, a przy tym w miarę spójne. Twórcy chcieli jak najbardziej pokazać swoją wszechstronność, dlatego w kontekście materiału można mówić o flircie z różnymi gatunkami muzycznymi - stąd pojawiają się odwołania do country, punka, bluesa czy nawet techno. Axl niejednokrotnie podkreślał swoje zamiłowanie twórczością Queen, gdzie muzycy nie ograniczali się do grania czystego hard rocka i prezentowali różne style. Nie dziwi więc fakt, że w podobny sposób chciał zrobić "Use Your Illusion". Czasem takie zróżnicowanie stylistyczne trochę się gryzie, jednak wszystko spaja identyczne brzmienie gitary Slasha czy niezmienny wokal Axla.

Zadanie zarejestrowania nowej muzyki było o tyle ułatwione, że zarówno w przypadku żółtej, jak i niebieskiej części skorzystano w dużej mierze z materiału napisanego jeszcze przed powstaniem "Appetite for Destruction", m.in. "Back Off Bitch", "Bad Obsession", "You Could Be Mine" czy "The Garden". Należało więc je nagrać i uporządkować z nowo powstałymi kompozycjami. Jednak członkowie pomyśleli o kilku nietypowych rozwiązaniach, m.in. o udziale orkiestry w "November Rain" czy dodaniu partii klawiszy do sporej ilości utworów. W tym celu zatrudniono dodatkowego klawiszowca, Dizzy'ego Reeda, który poza Rosem jako jedyny przetrwał w Gunsach na wiele następnych lat. Jak się jednak okazało, udział Reeda nie zawsze był dobrym pomysłem, bo wiele z tych kawałków radziłoby sobie równie dobrze - albo i nawet lepiej - bez obecności instrumentów klawiszowych.

Nie oznacza to, że brakuje tu konkretnych czadów - otwierający żółtą część "Right Next Door to Hell" dorównuje żywiołowością najlepszym fragmentom debiutu. Inne udane tego typu propozycje to "Perfect Crime" czy "Back Off Bitch" (doprawdy niesamowity to tytuł). Wyróżnić można znakomity, posiadający ekscytujące popisy solowe Slasha "Don't Damn Me", a także przyjemnie melodyjny "Dead Horse" z Axlem grającym we wstępie na gitarze akustycznej. Z kolei "Double Talkin' Jive" odznacza się wokalem Izzy'ego oraz nietypową partią na gitarze akustycznej zagraną w stylu flamenco. Stradlin zaśpiewał również w "Dust n' Bones" i w lekko country'owym "You Ain't the First". Sporo ze stylistyki country ma w sobie także całkiem niezły "Bad Obsession".

Gunsi zamieścili tu dwie niezapomniane ballady, również napisane jeszcze przed debiutem. W mojej opinii są to godne następczynie "Patience" z poprzedniego "G N' R Lies". "Don't Cry" to niezwykle uroczy utwór, ale według mnie w wydaniu studyjnym wypada nijako, szczególnie jeśli porównać go ze świetnymi wersjami koncertowymi. Co innego autorska kompozycja Rose'a, czyli "November Rain", która i w tej wersji po prostu zachwyca. Jest to dzieło niezwykle rozbudowane i wysmakowane, a jego esencją są trzy legendarne solówki Slasha - po prostu mistrzowska robota w jego wykonaniu. Wrażenie robią umiejętności wokalne Axla, będącego wówczas w olimpijskiej formie. Dodatkowo, zagrał on także intrygującą partię fortepianową. Warto dodać, że "Don't Cry", "November Rain" i "Estranged" z bliźniaczej części zostały pomyślane jako muzyczna i tekstowa trylogia, co podkreśliły efektowne i kosztowne jak na początek lat 90. teledyski.

Jest i cover - na pierwszym krążku to zadanie pełni dynamiczna wersja słynnego "Live and Let Die" (z repertuaru Paula McCartney'a i zespołu Wings, która oryginalnie powstała do ósmego filmu o Bondzie - "Żyj i pozwól umrzeć"). "Garden of Eden" to iście punkowa agresja, choć trochę za dużo tu chaosu. Nie do końca udała się też współpraca z Alicem Cooperem przy okazji nieco folkowego, ale dość nudnego "The Garden". Z kolei wspomniany wcześniej "You Ain't the First" robi za średnio zajmujący, ale nieszkodliwy wypełniacz. Na koniec dostajemy jednak rozbudowaną "Comę", która niedawno powróciła do koncertowego setu Gunsów, po ponad 20-letniej przerwie. Za pomocą posępnej zawartości muzycznej, a także umieszczenia wielu psychodelicznych odgłosów stworzono psychopatyczną atmosferę, która przykuwa uwagę przez cały czas.

Moja ocena - 7/10

Lista utworów:
01. Right Next Door to Hell (Timo Caltia, Axl Rose, Izzy Stradlin)
02. Dust n' Bones (Duff McKagan, Slash, Izzy Stradlin)
03. Live and Let Die (Linda McCartney, Paul McCartney)
04. Don't Cry (Axl Rose, Izzy Stradlin)
05. Perfect Crime (Axl Rose, Slash, Izzy Stradlin)
06. You Ain't the First (Izzy Stradlin)
07. Bad Obsession (West Arkeen, Izzy Stradlin)
08. Back Off Bitch (Paul Huge, Axl Rose)
09. Double Talkin' Jive (Izzy Stradlin)
10. November Rain (Axl Rose)
11. The Garden (West Arkeen, Del James, Axl Rose)
12. Garden of Eden (Axl Rose, Slash)
13. Don't Damn Me (Dave Lank, Axl Rose, Slash)
14. Bad Apples (Duff McKagan, Axl Rose, Slash, Izzy Stradlin)
15. Dead Horse (Axl Rose)
16. Coma (Axl Rose, Slash)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz