15 czerwca 2017

Joan Jett & the Blackhearts - "Album" (1983)


"I Love Rock 'n Roll" przyniósł Joan Jett upragniony sukces komercyjny i platynową płytę w USA. Oczywiście wszystko to miało miejsce za sprawą tytułowej kompozycji, najbardziej rozpoznawalnej w dorobku wokalistki. Następny krążek nie przyniósł już takiego hitu, a co za tym idzie nie powtórzył tego wyniku, choć i tak był jednym z największych sukcesów w karierze Jett. Po przejrzeniu tracklisty od razu rzuca się w oczy mniejsza ilość przeróbek, a więcej własnych utworów. 2-letnia przerwa wydawnicza zobowiązuje.

Najważniejsze, że "Album" okazał się sporo lepszy od dwóch poprzednich solowych wydawnictw. Joan przypomniała sobie jak pisać dobre utwory z prostymi, nie ocierającymi się o przesadny banał melodiami. Wokalistka kontynuowała duet kompozytorski z Kennym Laguną, ale mimo to obyło się tu bez okropieństw w stylu "Victim of Circumstance" czy "Be Straight". Wręcz przeciwnie - dostajemy całkiem zgrabny zestaw autorski, uzupełniony dwoma coverami - "Everyday People" z repertuaru Sly and the Family Stone oraz "Tossin' and Turnin'" Bobby'ego Lewisa. Niestety, właśnie te przeróbki są największymi bolączkami longplaya - pierwszy z nich wypada nijako, zaś drugi jest po prostu sztampowym i nudnym rock and rollem. Jeśli muzycy chcieli koniecznie umieszczać przeróbki, to mieli do wyboru miliony nagrań z całego świata. Jednak mimo to zespół w większości nie umiał dobierać sobie czegoś ciekawego na albumy. Choć trzeba przyznać, że przynajmniej nie ma w nich aż tylu nieszczęsnych chórków. Szkoda, że zamiast nich na oryginalne wydanie nie trafiła nagrana podczas tej samej sesji całkiem fajna przeróbka "Star Star" The Rolling Stones - również prosta, ale nadrabiająca żywiołowością. Pojawiła się za to w niektórych wersjach kasetowych.

Należy także podkreślić, że na płycie wreszcie słychać dobre, dość ciężkie brzmienie - czyli ulepszono to, co było jedną z największych bolączek poprzednika. Słychać to już w otwierającym całość, opartym na niezłej melodii "Fake Friends". Sam utwór również jest zarówno odpowiednio zadziorny, jak i przebojowy. Mimo to, wciąż brakuje ciekawych solówek. "Fake Friends" był pierwszym singlem "Albumu", jednak, co oczywiste, nie powtórzył komercyjnego powodzenia "I Love Rock 'n Roll". Jeszcze bardziej chwytliwe, i po prostu świetne, linie melodyczne mają "Handyman" czy "A Hundred Feet Away". Grania na takim poziomie często brakowało we wcześniejszych solowych dokonaniach Jett, dzięki czemu słucha się tego z jeszcze większą satysfakcją. A w dalszej części materiału nie brakuje innych ciekawych propozycji. Bardzo dobrym numerem, szczególnie jak na standardy twórczości Jett, jest "Secret Love", oparty na naprawdę udanych riffach (choć jeden z nich kojarzy się mocno z "Love is Pain" z "I Love Rock 'n Roll"), z fajnym, bujającym rytmem i świetnie dopasowaną partią wokalną. Bardzo porządna robota. Z kolei następny w kolejności "The French Song" to ukłon w stronę francuskiej publiczności, wyróżniający się - jak sam tytuł wskazuje - refrenem śpiewanym w tym właśnie języku. Przy okazji, to kolejny numer z całkiem zgrabną melodią.

Bezwzględnie najlepiej z całego zestawu prezentuje się przejmujące "Why Can't We Be Happy", jeden z najlepszych utworów kiedykolwiek napisanych przez Jett, posiadający świetny wokal, intrygującą melodię i rewelacyjny refren, od którego ciężko się oderwać. Bardzo dziwne, że nie został wydany na singlu - mógłby być sporym hitem, bo ma ku temu wszelkie predyspozycje. "I Love Playin' with Fire" to znów powtórka z repertuaru poprzedniej grupy Joan. Słucha się tego całkiem dobrze, ale... choć jest to najlepsza dotychczasowa wersja utworu The Runaways, to po raz kolejny ciężko traktować taką obecność jako coś niezbędnego, bo znów nowsza wersja nie może równać się z oryginalną. Mniej w niej czadu i zadziorności, a dodatkowo męskie chórki w refrenie nie poprawiają jej odbioru (bardziej pasował tam ich żeński odpowiednik z albumu "Queens of Noise"). Na szczęście domknięcie całości sprawia naprawdę dobre wrażenie. Zarówno melodyjny "Coney Island Whitefish", jak i rozpędzony "Had Enough" można pochwalić za solidne riffy. Pierwszy z nich posiada delikatne urozmaicenia w warstwie rytmicznej, zaś drugi wyróżnia się mocną pracą gitar. Oba pozostawiają więc po sobie pozytywne odczucia.

Album (czy też "Album") sprawia dużo lepsze wrażenie od swoich poprzedników. Nadal nie dobija poziomem do najlepszych dzieł The Runaways, ale na tle solowego dorobku Jett jest to pozycja godna uwagi i przesłuchania. Być może nawet najlepsza z jej dyskografii, pełna (wreszcie) naprawdę dobrych melodii i riffów - i jedna z niewielu, które mogę polecić. Wokal pozostaje bez zmian, lecz gra instrumentalistów wciąż nie osiąga imponującego poziomu (i nigdy potem nie osiągnęła). Same kompozycje wypadają dużo korzystniej, do tego lepsze brzmienie i ograniczona ilość chórków działają mu na korzyść. Pozostaje tylko żal, że znów zdecydowano się na przeróbki sztampowych w momencie powstania płyty kompozycji, których w żaden sposób nie rozbudowano czy ulepszono. Autorski materiał broni się bowiem sam i tym razem nie mogę się do niego przyczepić. Z drugiej strony, aż strach pomyśleć jak dobrze mógłby on brzmieć w wykonaniu The Runaways z czasów "Queens of Noise" i "Waitin' for the Night". Tutejsze wykonanie "I Love Playin' with Fire" dobitnie pokazuje tę różnicę.

Moja ocena - 7/10

Lista utworów:
01. Fake Friends (Joan Jett, Kenny Laguna)
02. Handyman (Joan Jett, Kenny Laguna)
03. Everyday People (Sylwester Stewart)
04. A Hundred Feet Away (Peter Anders, Joan Jett, Kenny Laguna)
05. Secret Love (Joan Jett, Kenny Laguna)
06. The French Song (Ricky Bird, Joan Jett, Kenny Laguna, Mike Winter Jr.)
07. Tossin' and Turnin' (Ritchie Adams, Malou Rene)
08. Why Can't We Be Happy (Joan Jett, Kenny Laguna)
09. I Love Playin' with Fire (Joan Jett)
10. Coney Island Whitefish (Joan Jett, Kenny Laguna)
11. Had Enough (Ricky Bird, Joan Jett, Kenny Laguna)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz