"Live
to Donington" to ostatni z trzech albumów koncertowych wydanych
w 1993 roku, dokumentujących jeden z najmniej ciekawych epizodów w
karierze Iron Maiden. Został on nagrany 22 sierpnia 1992 roku,
podczas trasy koncertowej promującej krążek "Fear of the
Dark". Grupa dała wtedy drugi w swojej karierze (pierwszy miał
miejsce 20 sierpnia 1988 roku) występ na festiwalu Monsters of Rock
w brytyjskim Castle Donington dla blisko 70-tysięcznej publiczności.
Longplay ten został początkowo wydany w limitowanej serii (jedynie
w Wielkiej Brytanii, Brazylii, Włoszech, Korei Południowej,
Holandii, Kanadzie oraz Japonii). Nie promowano go również żadnym
singlem.
Jednak
pod koniec lat 90. zaczął być traktowany jako pełnoprawny album i
zaczął cieszyć się nieco większą popularnością, gdyż w 1998
roku został wznowiony na reedycji na równi z innymi albumami
studyjnymi i koncertowymi. Zmieniła się również okładka. Ta z
pierwotnego wydania (czarny napis na białym tle) była w swojej
ascetycznej formie bardzo nietypowa dla Maidenów, pasująca bardziej
na jakiegoś bootlega czy demo niż oficjalne wydawnictwo grupy. Na
potrzeby wznowienia zaprojektowano nową, by nie różniła się od
innych rysunków. Podjął się tego Mark Wilkinson, w tamtym czasie
projektant wydawnictw Judas Priest. Opisywany występ ukazał się
także na kasecie VHS pod nazwą "Donington Live 1992".
Była
to pierwsza oficjalnie udostępniona na płycie koncertówka kapeli
będąca zapisem jednego występu, a nie zbiorem wykonań z różnych
dni. Choć nie wiem czy był sens w ogóle wydawać ten koncert w
takiej formie. Nie da się ukryć, że nie należał on do
najbardziej udanych w karierze zespołu. Bruce Dickinson, wyraźnie
zmęczony śpiewaniem w Iron Maiden, ponownie nie unika fałszy
wokalnych (choć - ponownie - czasem nie idzie mu źle), a reszta
zespołu niby wypada całkiem nieźle (jak na profesjonalistów
przystało), ale czasem nie unika małych błędów wykonawczych i
nie gra z taką energią, jak np. na "Live After Death" czy
EP-ce "Maiden Japan" z 1981 roku - choć akurat z tamtego
składu pozostały zaledwie dwie osoby.
Poza
tym całość pokrywa się z wcześniejszymi koncertówkami, nie ma w
niej jakiegoś kompozycyjnego rarytasu, który sprawiłby, że
naprawdę warto go kupić. W porównaniu do repertuaru z A Real
Live/Dead One", pojawia się tu jedynie dodatkowo "Wrathchild",
który i tak można już było znaleźć w lepszej wersji na "Live
After Death". A podobnie jak poprzednie dwie koncertówki, również i ta wypada cienko oraz sucho pod względem brzmienia, być może
nawet jeszcze gorzej niż one. Steve Harris znów nie spisał się
pod tym względem. Na szczęście, na studyjnym "The X Factor"
podjął współpracę z Nigelem Greenem i może dzięki temu całość
wybrzmiała bardzo dobrze. Choć z drugiej strony, następny Virtual
XI", produkowany przez duet Harris-Green, znów był pod tym
względem słaby, więc sam już nie wiem...
Na
pochwałę zasługuje fakt, że setlista zawiera co najmniej jeden
utwór z każdej dotychczasowej płyty studyjnej. Dzięki temu
dostajemy prawdziwy przekrój twórczości grupy na przestrzeni lat.
Szkoda, że wykonania sprawiają jeszcze słabsze wrażenie niż te z
"A Real Live/Dead One". A przecież już tamte nie były
szczytem osiągnięć muzyków. Jednak warto zwrócić uwagę na
mający wartość historyczną, dość istotny dla zespołu i dziś w
sumie legendarny smaczek. Pod koniec występu do muzyków dołączył
nieoczekiwanie Adrian Smith, by wykonać z nimi "Running Free".
Wersja ta wypadła całkiem fajnie, a dodatkowo był to pierwszy
wspólny występ tria gitarowego Murray-Smith-Gers. Przez ostatnie
niecałe dwie dekady możemy nieustannie obserwować ich popisy, ale
wtedy takie połączenie to była prawdziwa petarda. Dołączenie
Smitha jest chyba jedynym powodem, dla którego można ewentualnie
zapoznać się z tym materiałem (choć większe wrażenie robi
oglądanie tego show).
Innym
fragmentem, który naprawdę się udał, był "Fear of the
Dark". Nie tak udany, jak kapitalna wersja z "A Real Live
One", ale i tak nieco wyróżniający się spośród innych
tutejszych popisów. Do tych lepszych wykonań należą również
"The Evil That Men Do", "From Here to Eternity",
"The Trooper", "Heaven Can Wait" czy "Bring
Your Daughter... to the Slaughter". Zaś w "Hallowed Be Thy
Name" Dickinson poradził sobie trochę lepiej niż w przypadku "A
Live Dead One". Wszystko jednak traci w pewnym stopniu przez
słabą jakość dźwięku. Zdarzają się również mniej ciekawe
momenty, szczególnie "Can I Play with Madness" czy
"Wasting Love", w którym wyjątkowo niedopasowani są
Murray i Gers. Przez większość czasu jest całkiem poprawnie, ale
czy tylko takiego poziomu oczekujemy od Iron Maiden? Myślę jednak,
że publiczność nie była rozczarowana widząc swoich idoli na
scenie. Dobre i tyle.
Nie
ukrywam, że trochę przykro słucha się tego albumu. Zważywszy na
atmosferę i warunki trasy koncertowej, wyraźnie słychać, że w
tym momencie kariery uszła nieco z muzyków chęć do wspólnego
grania. Zwłaszcza porównując dwa występy z Donington, drugi z nich wychodzi
zdecydowanie na niekorzyść. Nie ma mowy o większej fuszerce, bo
takie prawdopodobnie muzykom nigdy się nie zdarzały, ale i tak jest
to zapis z jednego z najgorszych etapów w karierze grupy. W związku
z tym wykonania nie są złe, ale głównie przez kiepskie brzmienie
i nie najlepszą predyspozycję wokalną Dickinsona nie przekonują w
pełni. I dlatego nie ma większego powodu, by po nie sięgać
(oprócz "Running Free"). Być może jest to najsłabsze
oficjalnie wypuszczone wydawnictwo Żelaznej Dziewicy.
Moja ocena - 6/10
Lista utworów:
01. Be Quick or Be Dead (Bruce Dickinson, Janick Gers)
02. The Number of the Beast (Steve Harris)
03. Wrathchild (Steve Harris)
04. From Here to Eternity (Steve Harris)
05. Can I Play with Madness (Bruce Dickinson, Steve Harris, Adrian Smith)
06. Wasting Love (Bruce Dickinson, Janick Gers)
07. Tailgunner (Bruce Dickinson, Steve Harris)
08. The Evil That Men Do (Bruce Dickinson, Steve Harris, Adrian Smith)
09. Afraid to Shoot Strangers (Steve Harris)
10. Fear of the Dark (Steve Harris)
11. Bring Your Daughter... to the Slaughter (Bruce Dickinson)
12. The Clairvoyant (Steve Harris)
13. Heaven Can Wait (Steve Harris)
14. Run to the Hills (Steve Harris)
15. 2 Minutes to Midnight (Bruce Dickinson, Adrian Smith)
16. Iron Maiden (Steve Harris)
17. Hallowed Be Thy Name (Steve Harris)
18. The Trooper (Steve Harris)
19. Sanctuary (Iron Maiden)
20. Running Free (Paul Di'Anno, Steve Harris)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz