Wydany
7 miesięcy po "A Real Live One", bliźniaczo podobny pod
względem tytułu "A Real Dead One", stanowi jego
uzupełnienie. Tym razem wzięto na warsztat kompozycje z okresu
1980-1984, czyli identycznie jak w przypadku pierwszej koncertówki
- "Live After Death". Nie uniknięto więc powtórek. Na "A
Real Dead One" zamieszczono więc siedem utworów, które
znalazły się na tamtym albumie ("The Number of the Beast",
"The Trooper", "Running Free", "Run to the
Hills", "2 Minutes to Midnight", "Iron Maiden"
oraz "Hallowed Be Thy Name"). W większości materiał ten
zarejestrowano między kwietniem a czerwcem 1993 roku, choć
najstarsze nagrania pochodzą z sierpnia 1992 roku ("The Number
of the Beast", "The Trooper" i "Iron Maiden").
Dlaczego istnieje między nimi tak długi odstęp czasowy? Po wydaniu muzycy brali
udział w dwóch półrocznych trasach koncertowych, nazwanych "Fear
of the Dark Tour" (czerwiec-listopad 1992) i "Real Live
Tour" (marzec-czerwiec 1993, plus dwa pożegnalne koncerty w
sierpniu). Do historii przeszły wspomniane pożegnalne występy z
Dickinsonem, zagrane w londyńskim Pinewood Studios. Głównie dlatego, że na słuchaczy
czekała cała masa atrakcji. Oprócz obejrzenia 17 zagranych przez
zespół kawałków, publiczność była świadkiem magicznych
sztuczek iluzjonisty Simona Drake'a. Można było zaobserwować m.in.
ucięcie rąk Dave'a Murray'a w trakcie wykonywania "From Here
to Eternity" czy końcową, symboliczną śmierć Bruce'a
Dickinsona w... urządzeniu zwanym żelazną dziewicą. W maju 1994
roku wydano ten koncert na kasetach VHS pod tytułem "Raising
Hell".
Muszę
przyznać, że mimo podobieństw repertuaru, część ta bardziej
przypadła mi do gustu. Poprawiono delikatnie brzmienie względem
jedynki, a same wykonania wydają się mieć więcej energii i
radości z grania. Nawet Bruce Dickinson nie męczy się w tych
nagraniach w takim stopniu, jak na poprzedniku. Aczkolwiek za kilka
przypadków powinienem go zbesztać. Bo np. o ile na "A Real
Live One" Dickinson dał z siebie wszystko w końcowym "Fear
of the Dark", tak tutaj w pełniącym tę samą rolę "Hallowed
Be Thy Name" ledwo daje sobie radę. A szkoda, bo
instrumentaliści tradycyjnie odwalają kawał świetnej roboty. To właśnie "Hallowed Be Thy Name" wydano na singiel promujący album - szczerze nie wiem dlaczego zdecydowano się na taki ruch. W początkowym "The
Number of the Beast" też nie jest pod tym względem najlepiej.
O ile Dickinson w tym czasie posiadał jeszcze kapitalne warunki
wokalne, o tyle zmęczenie grą w kapeli spowodowało, że w latach
1992-1993 marnował swój głos. Niektóre jego popisy są więc
poniżej krytyki. Na szczęście ma też swoje niezłe momenty, których
zauważyłem tu więcej niż na "A Real Live One".
Powtórki
kompozycyjne są ogólnie udane. Instrumentaliści może grają z
mniejszą energią niż wtedy, ale ogólnie nie zawodzą oczekiwań.
Choć Janick Gers czasami średnio radzi sobie ze solówkami granymi
pierwotnie przez Adriana Smitha. Jednak jako że to "Live After
Death" była pierwszą koncertówką Iron Maiden - i w dodatku
wybitną - to siłą rzeczy jest ona obiektem wszelkich porównań
dla nowszych płyt. A te wypadają na jej korzyść. Warto więc
bliżej przyjrzeć się nagraniom, które na "Live After Death"
się nie znalazły. Na krążku ułożono je - być może specjalnie
- jedno po drugim, od trzeciego do siódmego w kolejności
odtwarzania. Spośród nich najlepsze wrażenie robi kapitalnie
zagrane "Where Eagles Dare". Bruce również pokazuje się
tu z dobrej strony, jakby wróciła mu chęć do wspólnego grania z
resztą składu. Dziwi mnie fakt, że ta wersja "Where Eagles
Dare" jest jedyną oficjalnie wydaną. Muzycy nie wykonywali go
tak często, jak wiele innych klasycznych kompozycji. A szkoda, bo na
żywo sprawdza się idealnie.
Reszta
to nagrania z ery Paula Di'Anno ("Prowler", "Transylvania",
"Remember Tomorrow" i "Sanctuary"). Nawet na
"Live After Death" Dickinson nie śpiewał w takich nagraniach tak dobrze,
jak jego poprzednik, więc i tu nie ma poprawy pod tym względem. A w
"Prowler" czy "Remember Tomorrow" znów daje o sobie znać znużenie i problemy z
dobrym śpiewaniem. Po raz kolejny instrumentaliści nadrabiają
braki wokalne, i to dość znacznie. Co pokazują również w
energicznym wykonaniu instrumentalnej "Transylvanii". Mimo braków wokalnych, cieszy ich obecność na tym wydawnictwie. Pierwsze trzy to ich jedyne oficjalnie wydane wykonania z Brucem w składzie. Choć w przypadku "Remember Tomorrow" istnieje jeszcze wersja ze strony B singla "The Number of the Beast" - choć muzykę do niej nagrano jeszcze w 1981 roku, kiedy Di'Anno był w kapeli, a po paru miesiącach dograno partię Bruce'a. Z kolei "Sanctuary" często powtarzano na późniejszych koncertówkach, czasem w lepszej jakości.
W
kontekście całości przychodzi mi też do głowy pewna myśl: może - by nie robić zbędnych powtórek - lepiej było wydać "A Real
Live One" na jednej płycie, uzupełniając pozostałą piątką,
która nie była obecna na wydawnictwie z 1985 roku (w tym koniecznie
"Where Eagles Dare")? Nowsze wersje nie są złe, ale jeśli
zostają odegrane identycznie jak pierwowzory i wersje z "Live
After Death", to po co umieszczać je ponownie? Z drugiej
strony, wykonania te są szczególnie dla słuchaczy, którzy posiadają np. "A
Real Dead One" jako jedyną koncertówkę Maidenów. Wtedy
obecność takiego "Hallowed Be Thy Name" czy "The Trooper" wydaje się
uzasadniona. Choć przy proponowanym przeze mnie rozwiązaniu w grę
wchodziłoby wydanie podwójnego CD o łącznym czasie ok. 85 minut.
Ale wtedy wystarczyłoby wyrzucić jedno nagranie, przekraczające
czas trwania 5 minut, i mamy zapchany pełny kompakt bez powtórzeń
materiału.
Jeśli
miałbym wybrać tę lepszą część "A Real One", byłaby
to właśnie ta. Nie ma wielkiej poprawy poziomu względem
poprzednika, ale tego materiału słucha się według mnie z większą
przyjemnością. Mimo całkiem zadowalających wykonań, "A Real
Dead One" wciąż pozostaje daleko w tyle za wielkim "Live
After Death", którego poziom i tak nie został nigdy przebity
(choć w wypadku "Rock in Rio" z 2002 roku nie było wcale
tak daleko). Nie widzę również większego sensu w wypuszczaniu
takiego dzieła, dodatkowo nagranego w tak trudnym dla zespołu
okresie. Ale jeśli już wyszło, należy ocenić je jak najbardziej
uczciwie. W tym przypadku: dobra robota, i nic więcej.
Moja ocena - 7/10
Lista utworów:
01. The Number of the Beast (Steve Harris)
02. The Trooper (Steve Harris)
03. Prowler (Steve Harris)
04. Transylvania (Steve Harris)
05. Remember Tomorrow (Paul Di'Anno, Steve Harris)
06. Where Eagles Dare (Steve Harris)
07. Sanctuary (Iron Maiden)
08. Running Free (Paul Di'Anno, Steve Harris)
09. Run to the Hills (Steve Harris)
10. 2 Minutes to Midnight (Bruce Dickinson, Adrian Smith)
11. Iron Maiden (Steve Harris)
12. Hallowed Be Thy Name (Steve Harris)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz