12 sierpnia 2017

Iron Maiden - "A Matter of Life and Death" (2006)


14. album Iron Maiden, "A Matter of Life and Death", został bardzo dobrze przyjęty przez fanów i krytyków, znacznie lepiej niż poprzedni "Dance of Death". Członkowie zespołu byli tak zadowoleni ze swojego dzieła, że grali go na żywo w całości. Jednak mimo to żaden z tych utworów nie przetrwał na długo w setliście. Jeśli próbować porównać go z innym dziełem Żelaznej Dziewicy, to chyba tylko z "The X Factor", zarówno w kontekście czasu długości, jak i posępności nagranego materiału (choć w tej kwestii dzieło z Bayley'em nadal jest na pierwszym miejscu).

Longplay brzmi trochę lepiej niż poprzedni, choć brzmienie gitar zdecydowanie mogłoby być bardziej uwypuklone. Mimo obecności trzech gitarzystów, ich partie często zlewają się ze sobą, nieraz powodując uczucie, że gra tam wręcz jeden z nich. Wysunięta do przodu jest za to sekcja rytmiczna. Zespół po raz pierwszy zrezygnował z masteringu i kompresji, wszystko jest nagrane na żywca, bez jakichkolwiek poprawek. I to niestety słychać.

Na początku jak zwykle: krótko i przebojowo. Na szczęście pełniący rolę otwieracza "Different World" wzbudza bardziej pozytywne wrażenia niż "Wildest Dreams" z poprzednika. Ma ładną linię melodyczną i fajne wokale, ogólnie dobra robota. Trochę bardziej złożony "These Colours Don't Run" wypada jeszcze lepiej. To naprawdę solidnie pomyślana i zagrana kompozycja, do której nie pasują jedynie końcowe, rycerskie zaśpiewy Bruce'a. Niestety, produkcyjnie bardzo słychać to o czym wcześniej pisałem, czyli schowane gitary pod powłoką basu i perkusji, przez co brzmią zbyt niemrawo. Jedynie w czasie solówki wychodzą na pierwszy plan. Bardzo lubię uwypukloną sekcję rytmiczną w muzyce, jednak wydaje mi się, że panowie Murray, Smith i Gers są za często spychani na drugi plan.

"Brighter Than a Thousand Suns" to absolutnie wyjątkowe nagranie dla Iron Maiden. Bardzo ciężki, bezpardonowy i wielowątkowy utwór, który po prostu zachwyca. Potężne fragmenty kontrastują z bardzo klimatycznymi zwolnieniami. Niestety, muszę się przyczepić do nie najlepszej formy Bruce'a Dickinsona, który w wykrzyczanych partiach w zwrotkach czasem ledwo daje sobie radę. Na szczęście w tych spokojniejszych momentach wszystko jest na swoim miejscu. Po czymś tak dobrym "The Pilgrim" jawi się jako typowy średniaczek, choć z niesamowitą grą Harrisa na gitarze basowej. Tak czy inaczej, nie przepadam za tym nagraniem. Z kolei "The Longest Day" to kolejny utwór Maidenów, który świetnie się rozkręca, ale jego dynamiczniejsza część już nie robi takiego wrażenia. "Out of the Shadows" to ewidentny zapychacz - nudny, nijaki muzycznie i do tego z refrenem podprowadzonym z "Tears of the Dragon" z solowego dorobku Bruce'a.

Siedmiominutowy "The Reincarnation of Benjamin Breeg" był pierwszym singlem promującym "A Matter of Life and Death". Wybór to dość nietypowy, ponieważ zespół zazwyczaj wybierał w to miejsce utwory krótsze, bardziej przebojowe numery. Jednak "The Reincarnation of Benjamin Breeg" jest jak najbardziej reprezentatywny dla całego krążka, idealnie prezentuje to, czego można się po nim spodziewać. Mimo swej złożoności, momentalnie przyciąga uwagę i wrażenie to nie puszcza słuchacza aż do samego końca. Na uwagę zasługują świetne, długie gitarowe popisy. Podobny poziom prezentuje jeszcze dłuższy "For the Greater Good of God". To najlepszy popis Bruce'a na tym albumie i kolejna fajnie pomyślana kompozycja, z chwytliwymi melodiami i świetnym refrenem.

Następnym bardzo udanym utworem jest "Lord of Light", ze znakomitą grą sekcji rytmicznej i ostro tnącymi gitarami. Rewelacyjnie wypada jego druga połowa, w której nieoczekiwanie zmienia się klimat. "The Legacy" zaczyna się akustycznie, co nasuwa skojarzenia z o 3 lata starszym "Journeymanem". Nie jest to jednak podobny eksperyment, gdyż po pewnym czasie wkraczają ciężkie gitary. Niestety, sam kawałek sprawia wrażenie nieprzemyślanego, z nieudanymi zaśpiewami Bruce'a. Aczkolwiek w ostatnich czterech minutach pod względem gitarowym po raz pierwszy słyszymy z jakim zespołem mamy do czynienia, pojawiają się tu typowo maidenowe zagrywki i solówki. Za to duży plus.

"A Matter of Life and Death" nie sprawia wrażenia łatwego w odbiorze - potrzeba czasu, by go w pełni docenić. Sam na początku nie uważałem go za zbyt udany, ale z biegiem czasu zacząłem się przekonywać do niektórych kompozycji. Wszystkie z nich są utrzymane w podobnym stylu i klimacie, co zapewnia spójność, ale nie wyklucza różnorodności. Niestety, trudno oprzeć się wrażeniu, że krążek mógłby być krótszy, a materiał lepiej wyselekcjonowany.

Moja ocena - 7/10

Lista utworów:
01. Different World (Steve Harris, Adrian Smith)
02. These Colours Don't Run (Bruce Dickinson, Steve Harris, Adrian Smith)
03. Brighter Than a Thousand Suns (Bruce Dickinson, Steve Harris, Adrian Smith)
04. The Pilgrim (Janick Gers, Steve Harris)
05. The Longest Day (Bruce Dickinson, Steve Harris, Adrian Smith)
06. Out of the Shadows (Bruce Dickinson, Steve Harris)
07. The Reincarnation of Benjamin Breeg (Dave Murray, Steve Harris)
08. For the Greater Good of God (Steve Harris)
09. Lord of Light (Bruce Dickinson, Steve Harris, Adrian Smith)
10. The Legacy (Janick Gers, Steve Harris)

3 komentarze:

  1. Akurat "Out of the Shadows" to mój faworyt z tego albumu ;) Poza tym lubię też trzy pierwsze utwory oraz "Reincarnation...". Reszta taka sobie. Ale dawno tej płyty nie słuchałem i nie mam póki co na nią ochoty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, bo po pierwszym odsłuchu tylko "Out of the Shadows" zapadł mi w pamięć ("Benjamina" nie liczę, bo znałem wcześniej). Dekadę później (ależ ten czas leci - doskonale pamiętam jak ten album się ukazał) wciąż jest to mój ulubiony utwór z tego albumu. Choć całość jest bardzo równa i pozostałe utwory podobają mi się niewiele mniej. "Brighter Than a Thousand Suns", "Benjamin Breeg" i "For the Greater Good of God" są w czołówce. Jedynie ostatniego utworu nigdy nie lubiłem, jest zbyt kiczowaty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jest źle tylko faktycznie wokal Bruca Dickinsona w tych wyższych partiach mocno irytuje.

    OdpowiedzUsuń