Jeden
rok, jeden longplay. Tempo zespołu było w tym czasie błyskawiczne, ale i w pewien sposób wyczerpujące. Do tego stopnia, że na
następnym albumie zaszły poważne zmiany. W rezultacie "Diver
Down" jest kolejnym nietypowym dla Van Halen dziełem. Nie
chodzi tylko o nietypowe rozwiązania niektórych kompozycji, ale
przede wszystkim o nieoczywisty dobór materiału. Nie da się ukryć,
że na "Diver Down" autorzy zamieścili pewien klarowny
podział utworów: autorskie, pełne
nagrania, miniaturki i covery. Dlatego też recenzję wyjątkowo
podzielę na trzy osobne części.
Zacznę
od dłuższych kompozycji, stworzonych przez zespół. "Hang 'Em
High" to typowy dla Van Halen hardrockowy, ognisty czad. Nie
wybijający się ponad wcześniejsze tego typu propozycje, ale
naprawdę miły w odsłuchu. Zdecydowanie luźniejszy charakter ma
"Secrets", jednak kawałek prezentuje się dość nijako. Również "The Full Bug", mimo zastosowania harmonijki w czasie
solówki, jest zbyt bezbarwny. Rewelacyjnie, szczególnie na tle
poprzednich dwóch omawianych nagrań, wypada "Little Guitars",
z początku dość mroczny, ale potem nabierawszy pogodnego
charakteru - w obu tych wydaniach wypada jednak przekonująco.
Zaledwie cztery autorskie nagrania, które poza "Hang 'Em High"
i "Little Guitars" wypadają nie najlepiej na tle
poprzednich dokonań. No nieładnie.
Czas na
miniaturki. "Cathedral" to trwające ponad minutę solo
gitarowe. Eddie sprytnie pokombinował przy tym kawałku, dając
słuchaczowi błędne wrażenie, że gra nie na gitarze, a na
syntezatorze. "Intruder" to przede wszystkim kapitalnie
zrobione narastanie napięcia (głównie dzięki mocnej grze sekcji
rytmicznej) do kompozycji "(Oh) Pretty Woman". "Little
Guitars (Intro)" to - jak sama nazwa wskazuje - wstęp do opisanej
wcześniej autorskiej kompozycji. Ładny, ale czy potrzebny? Może
lepiej sprawdziłby się jako część "Little Guitars",
bez osobnego wyszczególniania.
I na
koniec covery. "Where Have All the Good Times Gone!" to
druga po "You Really Got Me" przeróbka utworu The Kinks -
i na niemal równie porywającym poziomie. Świetnie sprawdza się
jako start "Diver Down" i stanowi jego najjaśniejszy
punkt. Może się podobać pulsująca wersja "Dancing in the
Street". Ale już "(Oh) Pretty Woman" nie przekonuje.
Poza cięższym brzmieniem za mało tu zmian w stosunku do oryginału,
poza nie umieszczono tu popisów Eddiego na gitarze, które mogłyby
ubarwić tę przeróbkę. Jako singiel zajęła ona wysokie miejsca
na listach przebojów, przynajmniej tyle.
Ogromnym
zaskoczeniem pośród coverów jest "Big Bad Bill (Is Sweet
William Now)", który nawiązuje do starej muzyki lat 20-tych.
Gościnnie na klarnecie zagrał tutaj ojciec Alexa i Eddiego, Jan Van
Halen. Prawdziwie rodzinne nagranie, które niby nie pasuje do stylu
Van Halen, ale stanowi całkiem niezłą odskocznię od bardziej
zachowawczego repertuaru grupy. Poza tym bardzo fajnie wypadła
zawadiacka partia wokalna Rotha, śpiewającego w zupełnie innym
stylu. Niestety, końcowe "Happy Trails" to
już niepotrzebne dziwadło z pijackimi zaśpiewami, w tym z
niedbałym wokalem Rotha.
"Diver
Down" może budzić mieszane uczucia, a poprzez miszmasz w
doborze materiału jest zdecydowanie najmniej spójnym dziełem
grupy. Dłuższe, autorskie utwory zbyt często mieszają się z
instrumentalnymi nagraniami, co po pewnym czasie może męczyć. A
jeszcze większe zastanowienie powodują niektóre, niepasujące do
twórczości Van Halen covery, typu "Happy Trails". Mimo
wszystko, nadal nie brak naprawdę udanych, atrakcyjnych numerów,
zarówno autorskich (jak "Little Guitars" czy "Intruder"),
jak i coverowanych (jak "Big Bad Bill (Is Sweet William Now)" czy "Where Have All the Good Times Gone!"). Całości, mimo
uchybień, można posłuchać. Tylko bez nastawiania się na coś
wielkiego. To longplay nagrany na całkowitym luzie, bez żadnego
spinania się i jeśli w ten sposób do niego podejdziemy, to ten
chaotyczny zlepek nagrań może okazać się całkiem przyjemny.
Dzięki
ogromnemu zainteresowaniu koncertami i wielomilionowym nakładom
sprzedaży płyt, popularność Van Halen rosła z roku na rok. Do
tego stopnia, że Eddie wystąpił gościnnie na (jak się okazało)
megapopularnym, najlepiej sprzedającym się w historii albumie
Michaela Jacksona "Thriller". Zagrał wyśmienitą solówkę
w utworze "Beat It", będącą kolejnym pokazem jego
pomysłowości i techniki gry. Już to można uznać za spory sukces,
a mimo to następny krążek "1984" będzie jeszcze
większym krokiem ku zwiększeniu powodzenia i popularności.
Moja ocena - 6/10
Lista utworów:
01. Where Have All the Good Times Gone! (Ray Davies)
02. Hang 'Em High (Michael Anthony, David Lee Roth, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
03. Cathedral (Michael Anthony, David Lee Roth, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
04. Secrets (Michael Anthony, David Lee Roth, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
05. Intruder (Michael Anthony, David Lee Roth, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
06. (Oh) Pretty Woman (William Dees, Roy Orbison)
07. Dancing in the Street (Marvin Gaye, Ivy Hunter, William Stevenson)
08. Little Guitar (Intro) (Michael Anthony, David Lee Roth, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
09. Little Guitar (Michael Anthony, David Lee Roth, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
10. Big Bad Bill (Is Sweet William Now) (Milton Ager, Jack Yellen)
11. The Full Bug (Michael Anthony, David Lee Roth, Alex Van Halen, Eddie Van Halen)
12. Happy Trails (Dale Evans)
Jak ja nie lubię tego zespołu, taki jarmarczno-plastikowy, trochę tacy gunsi 10 lat wcześniej.
OdpowiedzUsuńSzczelam że 1984 będzie miało jeszcze niższą ocenę.
Akurat "1984" to ostatni album Van Halen, który naprawdę lubię.
Usuń