Czas na
coś z rodzimego podwórka, czyli jeden z najpopularniejszych
polskich zespołów - IRA. Mimo że w w pierwszej połowie lat 90.
odnosił on niemałe sukcesy, jego początki nie były usłane różami.
Kapela powstała z inicjatywy gitarzysty Jakuba Płucisza, do którego
wkrótce dołączył basista Dariusz Grudzień, perkusista Wojciech Owczarek i wokalista Artur Gadowski (dwaj ostatni jako jedyni z tego
składu grają w IRZE do dziś). Warto zauważyć, że w pierwszym etapie grupy ważnym instrumentem były keyboardy, dlatego skład od razu poszerzono o klawiszowca - na przełomie lat 1987-1991 było ich aż trzech, ale na albumie zagrał Tomasz Bracichowicz. Skład ten zarejestrował materiał na debiut. Płyta nie przyniosła jednak dużego rozgłosu i dziś jest raczej zapominana wśród słuchaczy - nawet przez fanów grupy, którzy w większości uważają następny w kolejności "Mój dom" za ten bardziej właściwy debiut. A jak prezentuje się "Ira" po niemal trzech dekadach od wydania?
Zawartość debiutu to łagodna, radiowa odmiana rocka, praktycznie brak
tu mocy i jakiegokolwiek ognia, znanego z kilku późniejszych dzieł.
Słychać, że zespół nie ma jeszcze doświadczenia i gra bardzo
zachowawczo, a tym samym niezbyt imponująco. Nawet tak
charyzmatyczny wokalista, jak Artur Gadowski, śpiewa jeszcze dość
niepewnie. Poza tym, krążek brzmi cienko i nieporadnie, dużą
rolę odgrywają klawisze, a na dodatek przy nagrywaniu zastosowano
automat perkusyjny, bo w studiu nie było warunków na nagranie prawdziwej perkusji. Rezultat nie wypada więc przekonująco. A
szkoda, bo same kompozycje często sprawiają naprawdę dobre
wrażenie, są chwytliwe, melodyjne, a niektóre z nich opatrzone
lepszym wykonaniem i bardziej trafionymi aranżacjami mogłyby być hitami. Zdecydowanie nie można odmówić im przebojowości. Już na tym etapie twórcy pokazali, że potrafią
pisać całkiem zapamiętywalne utwory, choć w niektórych
przypadkach nie uniknięto popadania w banał.
Naprawdę
zgrabnie wypadają wolniejsze kawałki. Całkiem udany "Adres w
sercu" to chyba jedyna rozpoznawalna propozycja z tego albumu.
Przy tym jako jedna z niewielu przetrwała na kilku późniejszych
trasach kapeli. Drugim kawałkiem, który chłopaki często grali na
koncertach (i nadal grają, zaś pozostałe szybko wypadły ze
setlisty) było "Zostań tu" - klimatyczne nagranie ze
świetnym, subtelnym motywem gitarowym i ładną linią wokalną.
Choć wersję tę psują nieszczęsne brzmienia syntezatora.
Prawdziwą moc i potencjał tego kawałka pokazały dopiero
późniejsze wykonania koncertowe czy wersja z albumu "Znamię".
Jeszcze lepsze wrażenie robi "Mów do mnie" z niezwykle
uroczą melodią i najlepszą z tego zestawu solówką. To chyba jedyny moment, gdzie pasują keyboardy. Całkiem
nieźle wypada też chwytliwe "Wszystko mogę mieć".
W
bardziej dynamicznej części też zdarzają się całkiem dobre utwory, jednak zawodzą w nich aranżacje. Przykładowo: "Kiedyś
będziesz moja" bez nieszczęsnych klawiszy i z lepszą
produkcją mógłby być bardzo dobrym rockowym wymiataczem, mogącym
znaleźć się na następnym krążku. A tak jest tylko nieźle.
Podobnie sprawa ma się z "Iluzją" i "Hej mała". Niestety, pozostałe trzy
kompozycje ("Odsłoń twarz", "Srebrne sny" i "Na
na") są już zbyt trywialne, topornie zagrane i po prostu nieudolnie
zaaranżowane. Szczególnie okropnie prezentuje się brzmienie
klawiszy w "Odsłoń twarz", niczym w typowej piosence
disco polo. W niektórych momentach zastępują one gitarę - jak się
okazuje, zupełnie niepotrzebnie. Dodaje to tylko poczucia kiczowatości. To tutaj najbardziej widać brak doświadczenia muzyków. Na przełomie lat 80. i 90. grupa grała utwory z rockową werwą i wypadały tam znacznie lepiej (najbardziej "Iluzja" i "Odsłoń twarz").
Niestety,
debiut IRY wypada co najwyżej przeciętnie, szczególnie na tle
trzech późniejszych studyjnych dokonań. Mimo że ogólny poziom kompozycji
prezentuje się całkiem dobrze, to zawiodła produkcja, aranżacje i
poniekąd wykonanie. Szczególnie tandetnie prezentują się
klawisze, których brzmienie dziś zdecydowanie się nie broni. Był
potencjał na więcej, ale dopiero dołączenie do składu Piotra
Łukaszewskiego spowodowało, że kapela wzięła się na poważnie
do roboty. Można tę płytę przesłuchać w ramach ciekawostki, by
przekonać się jak zaczynał jeden z ważniejszych rockowych
zespołów lat 90., ale radzę zacząć przygodę z IRĄ od jej
właściwego
debiutu, czyli "Mój dom", na którym poprawiono wiele
błędów z debiutu.
Moja ocena - 5/10
Lista utworów:
01. Kiedyś będziesz moja (Jakub Płucisz, Andrzej Senar)
02. Wszystko mogę mieć (Artur Gadowski, Dariusz Grudzień)
03. Hej mała (Artur Gadowski, A. Gmitrzuk, Kuba Płucisz)
04. Adres w sercu (Artur Gadowski, Jakub Płucisz, Andrzej Senar)
05. Odsłoń twarz (Dariusz Grudzień, Andrzej Senar)
06. Zostań tu (Artur Gadowski, Jakub Płucisz)
07. Srebrne sny (Artur Gadowski, Jakub Płucisz, Andrzej Senar)
08. Iluzja (Artur Gadowski, Jakub Płucisz)
09. Mów do mnie (Artur Gadowski, A. Gmitrzuk, Jakub Płucisz)
10. Na na (Artur Gadowski, Jakub Płucisz)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz