W
chwili wydania debiutu Maanam był na szczycie popularności. Nie
tylko płyta, ale także niealbumowe single (w tym słynne "Cykady
na Cykladach") cieszyły się dużym zainteresowaniem. Podobnie
jak w przypadku następnego pełnoprawnego dzieła, dziwnie
zatytułowanego "O!" - czego dowodzi fakt, że grupa przed
jego premierą otrzymała zamówienie miliona płyt nowego krążka,
do czego ostatecznie nie doszło, a przez cały 1982 rok muzycy
zagrali ponad 400 koncertów. Jednak czy w tym przypadku sukces
komercyjny poszedł w parze z artystycznym? Z perspektywy czasu można
stwierdzić, że połowicznie.
Drugi
album jest w dużej mierze kontynuacją debiutu, ale z pewnymi
urozmaiceniami. Niekoniecznie na plus. Słychać, że mimo wszystko
zespół nie chce jedynie powielać znanych już patentów, rozwija się i szuka nowych środków wyrazu. Jednak te bardziej
nietypowe fragmenty są największą słabością wydawnictwa. Jego
poziom osłabiają... trzy miniaturki. Kompletnie nie rozumiem po co
zostały tu w ogóle zawarte - nie dość, że nie przynoszą ze sobą
niczego ciekawego, to mimo swojej krótkości osłabiają wrażenia
podczas słuchania. I to dość znacznie.
O ile
"Bodek", w którym słychać odgłosy otwierania butelki i
picia alkoholu, jest w sumie nieszkodliwy (ale też zbędny), tak
pozostałe dwie są już bardzo kiepskie. W "Zwierzę"
słychać krótki, gościnny popis Tomasza Stańki, grającego na
trąbce. Z całym szacunkiem dla tego muzyka, pokaz ten wypada
fatalnie i dodatkowo strasznie chaotycznie. Jeszcze bardziej
niesłuchalny jest "Ninon", stylizowany na stare,
przedwojenne nagrania, z okropnym wokalem Kory. Dla mnie
przesłuchanie tego nagrania należy do niezwykle męczących
doświadczeń. O ile "Zwierzę" można nazwać (choć co
prawda kiepskim) przedłużeniem gry Stańko (udziela się on również
we wcześniejszym "Die Grenze"), to "Ninon"
kompletnie nie pasuje do sąsiadujących z nim utworów, co
dodatkowo podkreśla jego bezcelowość.
Bardziej
konwencjonalne propozycje prezentują na szczęście dużo lepszy
poziom. Szczególnie w pierwszej połowie płyty. Wrażenie robi już
pierwszy, niemalże tytułowy "O! Nie rób tyle hałasu",
oparty na bardzo szybkim, zawadiackim riffie i galopującej grze
sekcji rytmicznej. To nagranie spokojnie mogłoby spokojnie znaleźć
się na debiucie i na pewno nie odstawałoby od reszty pod względem
jakości. Pod względem stylistycznym słychać w tym kontynuację
koncepcji dynamicznych kawałków na miarę "Stoję, stoję,
czuję się świetnie" czy "Oddechu szczura". Do
lepszych tego typu kompozycji należy też wesoły i lekko naiwny "Nie poganiaj mnie,
bo tracę oddech", choć trochę zepsuty przez udziwnioną
końcówkę z przedziwnymi odgłosami. Jeszcze jedna miniaturka,
zdecydowanie najlepsza spośród wszystkich, pod tytułem "An-24
Antonow", to przede wszystkim popis gitarowy Ryszarda Olesińskiego ze sporą ilością
energii. Z kolei "Pałac na piasku" wypada zbyt nijako i
nie wyróżnia się niczym specjalnym.
Ciekawe
rzeczy można też znaleźć wśród tych bardziej stonowanych
kawałków. Całkiem niezły poziom prezentuje "Paranoja jest
goła" z fajnymi solówkami gitarowymi, ale to dwie inne
kompozycje są jednymi z kluczowych momentów longplaya. "Parada
słoni i róża" zachwyca głęboką partią Kory, a także
zawartością muzyczną. A jeszcze bardziej intrygująco prezentuje
się "Die Grenze" (choć zawsze zastanawiał mnie ten
tytuł, bo przecież Kora śpiewa tu w swoim ojczystym języku, a nie
niemieckim), zawierający jedne z najlepszych motywów w katalogu
Maanamu i ciekawą warstwę instrumentalną, godzącą brzmienia
gitar i trąbki, w tym końcową solówkę na gitarze basowej. Są to
dwa najbardziej dojrzałe i przemyślane kawałki z tego zestawu.
Poprzez ich chłodny, nieco melancholijny nastrój, słychać w nich
tę niezbyt beztroską, niepokojącą atmosferę stanu wojennego -
czyli czasów, w jakich był nagrywany ten krążek. Jeszcze jeden
wolniejszy utwór - "Jest już późno, piszę bzdury" -
nie dobija już do tego poziomu, choć sam w sobie wypada całkiem
nieźle, szczególnie otwierający go riff.
Drugi
album Maanamu nie wyszedł tak dobrze, jak debiut. W przeciwieństwie
do niego, a także swojego następcy, całość sprawia wrażenie
kilkunastu losowo wrzuconych oraz przemieszanych ze
sobą kompozycji. Twórcy starali się zaprezentować nieco bardziej
różnorodny materiał, ale chyba właśnie przez to płyta nie
wypadła już tak przekonująco. Po prostu czasem zbyt dużo w niej
niepotrzebnego udziwniania. Najbardziej dobijają ją nieszczęsne
miniaturki (a przynajmniej dwie z nich), ale nawet bez nich nie byłby
to poziom poprzednika. Na szczęście sporo jego fragmentów nadal
robi wrażenie i trzyma się zaskakująco dobrze, co wystarczająco
pozwala podwyższyć ocenę do 6-tki.
Moja ocena - 6/10
Lista utworów:
01. Bodek (-)
02. O! Nie rób tyle hałasu (Marek Jackowski, Kora)
03. Paranoja jest goła (Marek Jackowski, Kora)
04. Parada słoni i róża (Marek Jackowski, Kora)
05. Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech (Marek Jackowski, Kora)
06. Die Grenze (Marek Jackowski, Kora)
07. Zwierzę (Tomasz Stańko)
08. Pałac na piasku (Marek Jackowski, Kora)
09. Jest już późno, piszę bzdury (Marek Jackowski, Kora)
10. Ninon (Michał Halicz, Walter Jurman, Bronisław Kaper)
11. An-24 Antonow (Kora, Ryszard Olesiński)
01. Bodek (-)
02. O! Nie rób tyle hałasu (Marek Jackowski, Kora)
03. Paranoja jest goła (Marek Jackowski, Kora)
04. Parada słoni i róża (Marek Jackowski, Kora)
05. Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech (Marek Jackowski, Kora)
06. Die Grenze (Marek Jackowski, Kora)
07. Zwierzę (Tomasz Stańko)
08. Pałac na piasku (Marek Jackowski, Kora)
09. Jest już późno, piszę bzdury (Marek Jackowski, Kora)
10. Ninon (Michał Halicz, Walter Jurman, Bronisław Kaper)
11. An-24 Antonow (Kora, Ryszard Olesiński)
Bzdura, album przynajmniej dobry, a następny Nocny Patrol to sztos, jak jedynka.....
OdpowiedzUsuń