16 lipca 2019

Accept - "Eat the Heat" (1989)


W 1987 roku z grupy odszedł wokalista Udo Dirkschneider. Była to niewygodna sytuacja dla reszty muzyków, gdyż Accept kojarzono nie tylko z mocnymi riffami, ale przede wszystkim z charakterystycznym głosem wokalisty. I jak czas pokazał, kariera solowa poszła Udo zupełnie nieźle (inna sprawa, że nigdy nie udało mu się nagrać albumu na miarę największych dzieł Acceptu). Jego poprzednia kapela się nie rozpadła, jednak na nową płytę fani musieli czekać 3 lata, co było największym dotychczasowym odstępem czasowym.

W drodze castingu muzycy przesłuchali wielu wokalistów, w tym frontmana hardrockowego Baby Tuckoo - Roba Armitage'a, który dołączył na pewien czas do zespołu, nagrał z nim parę demówek i odbył kilka występów na żywo. Jednak już w 1988 roku został on zastąpiony Davidem Reecem - wokalistą posiadającym bardziej wszechstronny głos od Dirkschneidera, a także całkiem dobrą barwę głosu, pasującą jednak bardziej do tzw. pudel metalu (jak inaczej określa się glam metal) niż heavy. I faktycznie, materiałowi na jego jedynym dziele z Accept bliżej do tego, co w tamtym czasie grał m.in. Mötley Crüe czy Twisted Sister, niż do wcześniejszej twórczości kapeli. Nawet okładka pokazuje, że grupa zmieniła swoje oblicze.

Od pewnego czasu zauważalny był zwrot muzyki granej przez zespół w stronę przebojowego, amerykańskiego grania. Apogeum tych zapędów zostało osiągnięte przy okazji "Eat the Heat" - krążka wyglądającego jak produkt skrojony dla oczekiwań publiczności słuchających tamtejszej części mainstreamu. Twórcy kładą nacisk na tworzenie niezwykle chwytliwych, wpadających w ucho melodii i uzyskaniu brzmienia typowego dla wielu przebojów z lat 80. Do tego Reece był Amerykaninem (pozostali muzycy oczywiście pochodzili z Niemiec). Nie udało się - longplay wzbudził niewielkie zainteresowanie w Stanach Zjednoczonych, dochodząc zaledwie do 139. miejsca na liście Billboard 200, zaś w Europie paradoksalnie szło mu lepiej. Przy tym wydawnictwo to mogło zrazić do siebie wielu dotychczasowych miłośników. Twórczość Accept nigdy wcześniej (ani też później) nie była tak komercyjna i plastikowa.

Osobna kwestia należy się produkcji, która należy do najsłabszych w dyskografii Accept (może i dałbym jej nawet najniższe miejsce). Zespół ponowił współpracę z Deterem Dierksem, i był to moim zdaniem duży błąd. Rezultat producenta dziś nie broni się w żadnym stopniu i sprawia, że "Eat the Heat" dziś brzmi bardzo archaicznie, płasko i plastikowo (szczególnie perkusja). Podobny błąd Dierks popełnił rok wcześniej, przy nagrywaniu albumu "Savage Anusement" grupy Scorpions. Jednak takie brzmienie było w tamtym czasie popularne, ale gdy zestawimy z tym faktem wyniki sprzedaży okaże się, że muzycy zamiast osiągnięcia sukcesu ponieśli raczej porażkę.

Gorzej, że sam materiał nie jest najwyższych lotów, a wykonanie nieco słabsze niż w przypadku kilku poprzednich dokonań z Udo. Czasem wyróżniają się riffy i solówki Wolfa Hoffmana (warto też dodać, że odpowiada on tutaj za całą pracę gitar elektrycznych), ale reszta nie ma się jak wykazać. W tak komercyjnej konwencji wydaje się to dość zrozumiałe, ale od Accept oczekiwałbym czegoś więcej niż próba upodobania się do amerykańskich twórców największych hitów tamtych lat. Grupa wcześniej odnosiła i tak spore sukcesy, więc jeszcze większa komercjalizacja muzyki nie była potrzebna. Być może to odejście Udo sprowokowało muzyków do badania innego terytorium przy możliwości współpracy z bardziej wszechstronnym wokalistą.

Wyszło średnio, ale krążek ma do zaoferowania kilka interesujących momentów. Jak pierwszy w kolejności "X-T-C", rozpoczęty imponującą solówką Hoffmana. Od razu słychać inne brzmienie, ale sam kawałek się broni - jest przyjemnie melodyjny i przebojowy, dobrze wypada w nim także wokal Reece'a. Całkiem nieźle słucha się także singlowego "Generation Clash", opartego na fajnej linii basu i utrzymanego w kroczącym tempie. Choć można było go nieco skrócić. Utwór ten został potem powtórzony na albumie "Death Row", z wokalem Udo. W późniejszej części longplay zaczyna rozczarowywać. "Chain Reaction" to zwyczajny, miałki kawałek, podobnie jak wolniejszy "Love Sensation", choć ten prezentuje ciut wyższy poziom. Nawet z lepszą produkcją nie dałoby się ich uratować. "Turn the Wheel" to kolejna próba stworzenia stadionowego przeboju, ale zakończona połowicznym powodzeniem. Zgrabniej wyszło to w następnym nagraniu.

Stronę B otwiera jeden z lepszych fragmentów całości, czyli autentycznie chwytliwy, oparty na solidnym motywie "Prisoner". Niestety, przy okazji "Mistreated" powracamy do złego poziomu. To strasznie nudna, trwająca niecałe 9 minut, a przez to ciągnąca się w nieskończoność power ballada. Choć przyznam, że partia wokalna może robić wrażenie - Udo nigdy nie zaśpiewałby tego w tak ekspresyjny sposób. Z kolei "Stand 4 What U R" to jeden z najbardziej radiowych momentów spośród tych bardziej dynamicznych propozycji. "Hellhammer" również ma niewiele do zaoferowania, a mimo to wypada całkiem przyzwoicie. Jednak dopiero na zakończenie dostajemy porcję starego dobrego Accept. "D-Train" to najbardziej dynamiczna, czadowa i szalona kompozycja z zestawu. I chyba jedyna, która spokojnie mogłaby się pojawić na "Balls to the Wall" czy "Restless and Wild". W uzyskaniu większej radości przeszkadza tylko kiepska produkcja zafundowana przez Dierksa, ale i tak przeważają pozytywne odczucia. Gdyby było tu więcej tego typu kawałków, miałbym o tym albumie lepsze zdanie.

W oryginalnej wersji "Eat the Heat" pominięto dwie kompozycje nagrane w trakcie tej sesji. Do niektórych edycji albumu dodawano całkiem niezły, szybki "Break the Ice". Wielkiej wartości by nie dodał, ale w podstawowym wydaniu mógłby on spokojnie zastąpić "Mistreated" czy "Chain Reaction". Czasami drugim bonusem był tandetny (w tym nie odstawałby od reszty), przesłodzony w warstwie wokalnej "I Can't Believe in You", tym razem słusznie pominięty w oryginalnej wersji. Wznowienia albumu dokonane w XXI wieku posiadają oba dodatki na płycie CD. Warto dodać, że pierwotna wersja europejska i amerykańska różniły się kolejnością utworów (przykładowo - amerykańska kończyła się na "Mistreated").

"Eat the Heat" brzmi jak nieudolna próba twórczego dopasowania się do czasów w jakich powstawał. Można go uznać za sprawdzian odświeżenia i urozmaicenia twórczości kapeli, jednak przez zupełnie odmienny wokal i plastikową produkcję płyta nie pasuje kompletnie do reszty dyskografii. Choć samego Reece'a bym się nie czepiał, bo jego głos nieźle komponuje się z warstwą instrumentalną. Niektóre utwory są całkiem dobre i nie powinny rozczarować, ale jako całość ten zestaw działa po prostu przeciętnie i nie spełnia oczekiwań. Zresztą po premierze krążka wielu fanów zdyskwalifikowało nowe oblicze Accept, a trasa promująca okazała się porażką - frekwencja na koncertach była niska, a muzycy zaczęli popadać w konflikty, co zaowocowało zakulisową bójką w Chicago między Reecem a basistą Peterem Baltesem. Nic dziwnego, że po tym niepowodzeniu jeszcze w 1989 roku zespół się rozpadł i parę lat później słusznie ponowił współpracę z Udo Dirkschneiderem. Etap działalności z Davidem jawi się więc po latach jako niezbyt istotny.

Moja ocena - 5/10

Lista utworów:
01. X-T-C (Peter Baltes, Gaby Hoffmann, Wolf Hoffmann, Stefan Kaufmann, David Reece)
02. Generation Clash (Peter Baltes, Gaby Hoffmann, Wolf Hoffmann, Stefan Kaufmann, David Reece)
03. Chain Reaction (Peter Baltes, Gaby Hoffmann, Wolf Hoffmann, Stefan Kaufmann, David Reece)
04. Love Sensation (Peter Baltes, Gaby Hoffmann, Wolf Hoffmann, Stefan Kaufmann, David Reece)
05. Turn the Wheel (Peter Baltes, Gaby Hoffmann, Wolf Hoffmann, Stefan Kaufmann, David Reece)
06. Prisoner (Peter Baltes, Gaby Hoffmann, Wolf Hoffmann, Stefan Kaufmann, David Reece)
07. Mistreated (Peter Baltes, Gaby Hoffmann, Wolf Hoffmann, Stefan Kaufmann, David Reece)
08. Stand 4 What U R (Peter Baltes, Gaby Hoffmann, Wolf Hoffmann, Stefan Kaufmann, David Reece)
09. Hellhammer (Peter Baltes, Gaby Hoffmann, Wolf Hoffmann, Stefan Kaufmann, David Reece)
10. D-Train (Peter Baltes, Gaby Hoffmann, Wolf Hoffmann, Stefan Kaufmann, David Reece)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz