W
drugiej połowie lat 80. muzycy Kiss zaczęli wypuszczać rzadziej
swoje krążki, w związku z czym rok 1986 był pierwszym, w którym
nie wydano studyjnego albumu grupy. Zabieg ten zadziałał na
korzyść, ponieważ "Crazy Nights" przyniósł lepszy
materiał niż dwa poprzednie dzieła tej kapeli. Dodatkowo, przez te
2 lata nie zmienił się skład Kiss, pierwszy raz od 1982 roku.
Warto wspomnieć, że omawiana płyta była wielkim sukcesem w
Wielkiej Brytanii, głównie za sprawą utworu (niemalże)
tytułowego.
A może i również dzięki złagodzeniu brzmienia. Płyta brzmi jeszcze bardziej radiowo i mniej zadziornie od dwóch poprzednich (nie mówiąc już o okresie 1981-1983). W rezultacie "Crazy Nights" to najlżejszy i najbardziej popowy krążek w dyskografii Kiss. Muzycy momentami zbliżyli się do muzyki wykonywanej wtedy m.in. przez Europe czy Bon Jovi, oddalając się od swoich hardrockowych korzeni. Niby podobne, gładkie kompozycje zdarzały się już na poprzednich albumach, ale przynajmniej nie dobijała ich tak cukierkowa produkcja. Szkoda też, że częściej skorzystali tu z syntezatorów, na których zagrali Stanley i Kulick. Można to jeszcze przeboleć, gdy kompozycje prezentują w większości zadowalający efekt. Choć w tym przypadku muzycy spełnili to zadanie połowicznie, to zauważam tu pewien progres w stosunku do "Animalize" i "Asylum".
Wracając jednak do wspomnianego hitu: jest to proste nagranie, ale trudno się oprzeć jego niesamowitej przebojowości. Słychać tu większą radość z gry niż na poprzednim krążku z Kulickiem. Chwytliwy riff, a także refren idealnie trafiły w gusta Brytyjczyków, dzięki czemu kawałek ten doszedł na rekordowe wtedy 4. miejsce na listach przebojów singli. Jednak w USA nie cieszył się już takim zainteresowaniem. Tylko ten numer przetrwał w setliście koncertowej Kiss po zakończeniu lat 80. Dobry poziom zostaje zachowany przy "I'll Fight Hell to Hold You", kompozycji z kolejnym naprawdę zgrabnym refrenem - moim zdaniem nie powinna pozostawać w cieniu słynniejszego utworu tytułowego. To moim zdaniem najjaśniejszy punkt longplaya i przykład, że radiowy przebój wcale nie musi być zły i tandetny.
Wracając jednak do wspomnianego hitu: jest to proste nagranie, ale trudno się oprzeć jego niesamowitej przebojowości. Słychać tu większą radość z gry niż na poprzednim krążku z Kulickiem. Chwytliwy riff, a także refren idealnie trafiły w gusta Brytyjczyków, dzięki czemu kawałek ten doszedł na rekordowe wtedy 4. miejsce na listach przebojów singli. Jednak w USA nie cieszył się już takim zainteresowaniem. Tylko ten numer przetrwał w setliście koncertowej Kiss po zakończeniu lat 80. Dobry poziom zostaje zachowany przy "I'll Fight Hell to Hold You", kompozycji z kolejnym naprawdę zgrabnym refrenem - moim zdaniem nie powinna pozostawać w cieniu słynniejszego utworu tytułowego. To moim zdaniem najjaśniejszy punkt longplaya i przykład, że radiowy przebój wcale nie musi być zły i tandetny.
Przy
okazji słuchania okropnie trywialnego "Bang Bang You" nasuwa się
pewna konkluzja: Kiss nigdy nie grali w specjalnie wyrafinowany
sposób, ale w drugiej połowie lat 80. jeszcze bardziej uprościli swoją muzykę.
Nie tyczy się to tylko omawianego longplaya, ale także dwóch
poprzednich i następnego. Z drugiej strony "No, No, No"
otwiera brawurowe solo Kulicka. W ogóle partie gitar zalatują tu
trochę vanhalenowym stylem i kawałek ten brzmi jak kissowa wersja "Hot for Teacher", tylko jeszcze prostsza i nie tak przebojowa. Po drodze otrzymujemy nijaki "Hell
or High Water" i wpadający w ucho (ale tylko na chwilę) "My
Way", choć można było obejść się w nim bez klawiszy. W
dalszej kolejności może się podobać energiczny "When Your
Walls Come Down" czy kroczący "Good Birl Gone Bad" z
fajnymi zagrywkami gitarowymi. Poza tym, czy tylko ja uważam, że w drugim z nich Simmons brzmi wokalnie jak Ace Frehley?
Naturalnie, pojawiają się tu również dużo bardziej komercyjne fragmenty, czyli amerykański i kiczowaty "Turn on the Night" oraz gładka ballada "Reason to Live", idealne do radia. Mimo swej tandetności, nie uważam je za całkowicie beznadziejne, a pierwszego z nich zdarza mi się czasem nawet przesłuchać. Warto w nim także pochwalić fajną partię wokalną Stanley'a. Niekoniecznie tego oczekuję od muzyki Kiss, ale takie to już były czasy, gdy glam/hairmetalowe klimaty były bardzo popularne i opłacalne komercyjnie. Nie dziwi więc, że obok "Crazy Crazy Nights" to właśnie one zostały wytypowane na późniejsze single. Na tym tle wybija się całkiem zadziorne zakończenie płyty - "Thief in the Night", jedno z jej najjaśniejszych punktów. Mimo że momentami brzmi jak słabsza wersja "Keep Me Comin'" z albumu "Creatures of the Night".
Naturalnie, pojawiają się tu również dużo bardziej komercyjne fragmenty, czyli amerykański i kiczowaty "Turn on the Night" oraz gładka ballada "Reason to Live", idealne do radia. Mimo swej tandetności, nie uważam je za całkowicie beznadziejne, a pierwszego z nich zdarza mi się czasem nawet przesłuchać. Warto w nim także pochwalić fajną partię wokalną Stanley'a. Niekoniecznie tego oczekuję od muzyki Kiss, ale takie to już były czasy, gdy glam/hairmetalowe klimaty były bardzo popularne i opłacalne komercyjnie. Nie dziwi więc, że obok "Crazy Crazy Nights" to właśnie one zostały wytypowane na późniejsze single. Na tym tle wybija się całkiem zadziorne zakończenie płyty - "Thief in the Night", jedno z jej najjaśniejszych punktów. Mimo że momentami brzmi jak słabsza wersja "Keep Me Comin'" z albumu "Creatures of the Night".
"Crazy
Nights" to w większości całkiem przyjemny materiał, ale poza
otwieraczem absolutnie nic nie zapadnie na dłużej w głowie. Dziwna sprawa,
ponieważ praktycznie każdy kawałek jest melodyjny i chwytliwy - a
mimo to o tych nagraniach po prostu nie sposób pamiętać. Krążek
w całości stanowi jednak widoczną poprawę po dwóch nie najlepszych,
poprzednich dziełach (mimo jeszcze większego złagodzenia
brzmienia). Może nic wybitnego, ale czasem dla odmiany można
zapuścić, gdy znudzą się te lepsze dokonania Kiss. Była to też
ostatnia platynowa płyta w USA, w następnych latach grupa przeżyła
mały spadek popularności, a następny w dyskografii "Hot in
the Shade" był już zdecydowanie słabszy.
Moja ocena - 6/10
Lista utworów:
01. Crazy Crazy Nights (Adam Mitchell, Paul Stanley)
02. I'll Fight Hell to Hold You (Bruce Kulick, Adam Mitchell, Paul Stanley)
03. Bang Bang You (Desmond Child, Paul Stanley)
04. No, No, No (Eric Carr, Bruce Kulick, Gene Simmons)
05. Hell or High Water (Bruce Kulick, Gene Simmons)
06. My Way (Desmond Child, Paul Stanley, Bruce Turgon)
07. When Your Walls Come Down (Bruce Kulick, Adam Mitchell, Gene Simmons)
08. Reason to Live (Desmond Child, Paul Stanley)
09. Good Girl Gone Bad (Peter Diggins, Davitt Sigerson, Gene Simmons)
10. Turn on the Night (Paul Stanley, Diane Warren)
11. Thief in the Night (Paul Stanley, Mitch Weissman)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz