Po odejściu Dee Deego w 1989 roku, zespół stracił jednego ze swoich głównych kompozytorów. Muzyk napisał samodzielnie wiele kawałków (w tym tak ważne pozycje, jak "Rockaway Beach" czy "53rd & 3rd") i w tym aspekcie był obok Joey'a główną siłą napędową Ramones. Spowodowało to pewien zastój w tworzeniu nowych kompozycji, jednak na album "Mondo Bizarro" z 1992 roku trafiły jeszcze trzy kawałki, napisane dla Ramones przez Dee Deego i Daniela Rey'a. Na następnym krążku nie zamieszczono już żadnego napisanego przez nich utworu.
W ogóle na "Acid Eaters" nie zawarto żadnego autorskiego utworu Ramones, ponieważ był to zbiór coverów. Grupa już wcześniej nierzadko umieszczała na swoich albumach przeróbki (w tym bardzo dobre wersje "Needles and Pins", "Take It as It Comes" czy mój ulubiony "Baby, I Love You"), ale tym razem muzycy postanowili rozszerzyć tę koncepcję i nagrać cały longplay w takim stylu. Być może właśnie dlatego, że nie mieli wystarczającej ilości nowego materiału (choć w sumie na następny krążek również nie, ale to już inna historia). Albo po prostu lubili grać cudze utwory, czego wyraz dali w poprzednich latach.
Oczywiście, mimo tego, że nie mamy tu do czynienia z żadnym premierowym utworem, materiał nadal brzmi jak grany przez Ramones. Inna opcja nie wchodzi w grę. Co ciekawe, grupa zabrała się za kompozycje z lat 60., często z okolic rocka garażowego czy psychodelicznego. Chciano tym samym oddać hołd kapelom tworzącym w tamtych latach, zarówno spośród tych bardziej (The Rolling Stones czy The Who), jak i mniej (Amboy Dukes czy The Seeds) znanych. Muzycy po prostu przerobili kompozycje na swój styl, z drobnymi wyjątkami. Tak było w przeszłości i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Już przeróbki "Let's Dance" i "California Sun" z pierwszych dwóch płyt brzmiały jak autorskie dzieła Ramones, dlatego i w tym wypadku nie ma co się nastawiać na większe urozmaicenia. Mimo to, wiele coverów dokonanych w przeszłości przez zespół nadal brzmiało przyjemnie.
A jak jest na "Acid Eaters"? Różnie, bardzo różnie. Zaczyna się nie najgorzej, jednym z najlepszych fragmentów krążka - "Journey to the Center of the Mind" z repertuaru The Amboy Dukes. Fajna wersja, która może dać sporo energii i radości ze słuchania. W przypadku "Out of Time" The Rolling Stones mamy za to okazji posłuchać kapeli w lżejszym i luźniejszym wydaniu. Ale już "Substitute" The Who w wykonaniu Ramones nie przekonuje. Do najsłabszych momentów należy także "Somebody to Love" The Great Society, z jednym z najbardziej fałszujących popisów wokalnych Joey'a. Mimo że to jedna z niewielu okazji na jakimkolwiek dziele Ramones, by usłyszeć solówkę gitarową (niestety, niezbyt powalającą).
Dla kontrastu, bardzo dobrze wyszedł następny w kolejności "When I Was Young" z repertuaru The Animals. Zespół bardzo trzymał się podejścia pierwowzoru, co wyszło w sumie na korzyść, bo dzięki temu "When i Was Young" brzmi bardziej nietypowo i intrygująco od reszty. To jeden z tych przypadków, gdzie koncepcja kurczowego trzymania się oryginału nie okazała się złym pomysłem, a wręcz przeciwnie. Dzięki temu jest to najlepszy i zarazem mój ulubiony cover na tym wydawnictwie. Całkiem dobrze wypadł także "Can't Seem to Make You Mine" The Seeds z bajecznymi partiami gitar. Można też śmiało powiedzieć, że spośród oryginałów przerobionych na "Acid Eaters", to właśnie "Have You Ever Seen the Rain?" Creedence Clearwater Revival cieszy się największą popularnością. Ten spokojny w oryginale kawałek został swojego czasu spopularyzowany przez Bonnie Tyler, zaś tutaj został zagrany w typowo ramonesowym stylu. W takim wydaniu wypada słabiej od wymienionych wcześniej wersji, ale i tak, mimo spłycenia, całkiem nieźle się go słucha.
Pozostała część albumu nie ma niczego ekscytującego do zaoferowania. Mamy bowiem do czynienia z przeciętnym graniem, nie wybijającym się niczym ponad ten poziom. Choć czasem coś tam się wyróżni. No właśnie - warto w tym miejscu odnotować gościnne występy wokalistów, śpiewających w duecie z Joey'em: Pete'a Townshenda w "Substitute" (co nie powinno dziwić, bo numer pochodzi z jego grupy - The Who; poza tym to on napisał "Substitute"), Sebastiana Bacha w "Out of Time" i Traci Lords w "Somebody to Love". Z kolei basista C.J. Ramone użycza swojego głosu w "Journey to the Center of the Mind", "The Shape of Things to Come" Max Frost and the Troopers oraz "My Back Pages" The Byrds, całą resztę wykonuje Joey. Co ciekawe, do japońskich i brazylijskich wydań CD jako bonus dodawano przeróbkę "Surfin' Safari" The Beach Boys, nie odstającą średnim poziomem od reszty.
Dla mnie "Acid Eaters" to najsłabsze dzieło Ramones i zarazem niezbyt potrzebne wydawnictwo. Kapela chciała sprawdzić się w nieswoim materiale na większą skalę niż wcześniej - pomysł nie był zły, ale praktycznie brakuje tu przeróbki tak udanej, jak "California Sun" czy "Needles and Pins" (może z wyjątkiem "When I Was Young"). Muzycy wybrali w większości takie kawałki, w których interpretacji nie do końca się odnaleźli i wykonali je gorzej od oryginałów. Jaki jest więc cel takiego wydawnictwa? Zawsze można ruszyć po jego wydaniu w kolejną trasę koncertową. Generalnie nie słucha się tego bardzo źle, ale do zachwytów jeszcze dalej. Po "Mondo Bizarro", gdzie przygotowano solidny, niemalże autorski zestaw kompozycji, jest to spory krok do tyłu. Myślę więc, że mocna czwórka będzie wystarczającą oceną.
Moja ocena - 4/10
Lista utworów:
01. Journey to the Center of the Mind (Steve Farmer, Ted Nugent)
02. Substitute (Pete Townshend)
03. Out of Time (Mick Jagger, Keith Richards)
04. The Shape of Things to Come (Barry Mann, Cynthia Weil)
05. Somebody to Love (Darby Slick)
06. When I Was Young (Vic Briggs, Eric Burdon, Barry Jenkins, Daniel McCulloch, John Weider)
07. 7 and 7 Is (Arthur Lee)
08. My Back Pages (Bob Dylan)
09. Can't Seem to Make You Mine (Sky Saxon)
10. Have You Ever Seen the Rain? (John Foherty)
11. I Can't Control Myself (Reg Presley)
12. Surf City (Jan Berry, Brian Wilson)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz